Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 30 października 2001, 09:45

autor: Leszek Baczyński

NHL 2002 - recenzja gry - Strona 5

Kolejna adaptacja symulacji profesjonalnej ligi hokejowej NHL firmy Electronic Arts w sezonie 2002. W najnowszym wydaniu dodano nowe możliwości wizualne, takiej jak Breakaway Camera oraz funkcję EA GameStory.

Sędzia nakłada karę na mojego siłacza. Ten wyraźnie się nie zgadza z jego decyzją. Niewinna i zdziwiona minka zdaje się mówić: „Ja? Na ławkę kar? Za co?”. Kręci z niedowierzaniem głową. Liniowy w tym samym czasie podjeżdża do tych zwłok pod bandą. Facet ledwo się podnosi. Publika skanduje „ Wstawaj, wstawaj leszczu nie udawaj”. No dobra – poniosło mnie. Drą się po angielsku.

Gramy dalej. Wygrywam wznowienie. Widzę wychodzącego na czystą pozycję „Mogilniaka”. Podanie na kij. Dostał idealnie. Ucieka obrońcy – szybki jest – i zostaje „sam na sam” z bramkarzem. Nagle następuje przełączenie kamery w ten nowy tryb. No i mam teraz widok z „BreakAway Camera”. W oczach robi mi się niebiesko. Teraz wiem co czuje zawodnik w takiej sytuacji. Doping publiczności zostaje gdzieś w tyle, a w uszach rozbrzmiewa odgłos walącego jak młot serca - bum,bum...bum,bum...Wszystko dzieje się tak szybko, że prawdziwe stają się słowa gwiazdy NHL, Siergieja Fjodorowa, który mówi: „ Moja gra polega na instynktownym przyjęciu krążka i oddaniu strzału na bramkę. Jeżeli będę myślał za dużo podczas meczu - nic z tego nie wyjdzie. Dopiero później, oglądając daną sytuację na taśmie wideo można analizować swoje zagrania i zastanawiać się, co można było zrobić lepiej. Na lodzie nie ma jednak na to czasu”.

Ma rację gościu. Tak mnie to zaskoczyło, że ładuję krążek nawet nie mierząc. I co? Znowu halucynacje? Bramkarz „Devils” łapie go w rękawicę! A w oczach mi zielenieje. I znowu kamery jak w „Matrixie”. Wszystko wolniutko, z różnych ujęć. Pędzący krążek prosto w „łapawicę”.

Zobaczę to jeszcze raz. Wchodzę w tryb powtórek. Sprawdzam, czy poprawiono błędy przy zwolnionym tempie. Zwalniam akcję Mogilnego do 5% upływu czasu rzeczywistego. Widzę jak wolniutko „płynie” na bramę, bierze zamach i klepka kija idealnie dotyka krążka. Poprawili. Nie ma już sytuacji, gdy na zwolnionej powtórce bramki zdobywa się kolanami, rękami lub półmetrowym polem magnetycznym zmieniającym lot krążka.

Gwizdek sędziego i będzie wznowienie w ich tercji obronnej. A to co znowu? Przerywnik filmowy. Tarcza z napisem „Game Story”. To nic innego, jak filmowe powtórki kluczowych fragmentów gry, takich jak zdobywanie bramek, efektowne obrony, mocne zagrania ciałem, czy też efekty kontuzji po ostrych wejściach obrońców. Oczywiście fragmenty te również można dowolnie wyłączyć, by przyspieszyć grę. Nie polecam jednak takiego rozwiązania, gdyż pozbawicie się w ten sposób efektu dramaturgii spotkania.

Znowu zamieszanie i przepychanki pod bramką przeciwnika. Kary lecą jak z rękawa. Dzieje się. W przerwie zmieniam taktykę trenerską (zagramy „diamencik” zamiast „pudełka”) i oglądam statystyki. Gra toczy się dalej, a kiedy trzecia tercja dobiega końca kolejna niespodzianka. Do wyboru dostaje „piątą kolumnę”, czyli dodatkową linię ataku, złożoną z samych „bohaterów” (hero line). Pozwoli mi ona przesądzić o wyniku spotkania, lub odwrócić niekorzystny dla mnie jego przebieg. W końcu to same gwiazdy – najlepsi z najlepszych w mej drużynie.