Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 24 września 2009, 13:56

autor: Łukasz Kendryna

Red Faction: Guerrilla - recenzja gry na PC - Strona 2

Kompleksy budowlane, wieże, posterunki kontrolne czy mury obronne - w Red Faction: Guerrilla nic nie stanie na Twojej drodze. Ale czy na pewno? Co bowiem z wymaganiami sprzętowymi i sterowaniem? Sprawdziliśmy to w wersji gry na PC.

Kwestie związane z wymaganiami sprzętowymi niestety nie wypadają tak dobrze jak te dotyczące sterowania. Aby móc cieszyć się oprawą wizualną na poziomie podobnym do tego z konsol (czy nawet lepszym), niezbędne są mocne podzespoły. W przypadku zwykłego eksplorowania powierzchni planety posiadany przeze mnie sprzęt radził sobie całkiem dobrze. Dwuletni komputer (należący już przecież do starszego pokolenia) pozwolił mi cieszyć się przyzwoicie estetyczną oprawą, z brakiem anti-aliasingu i „miękkich” cieni. Niestety, podczas akcji, która często wiąże się z uwzględnieniem kilku pojazdów, kilkudziesięciu – sterowanych przez komputer – postaci i przede wszystkim mnóstwa odłamków z rozpadających się budynków, dochodzi do drastycznych spadków płynności. Niekiedy do stopnia, w którym jedna sekunda, odpowiada jednej klatce (ot, klasyczny pokaz slajdów). Podobne problemy związane ze spadkiem wydajności, gdy dokonujemy ogromnych zniszczeń, pojawiły się na dużo mocniejszym redakcyjnym komputerze. Spełnianie rekomendowanych przez producenta wymagań nie umożliwia zatem wykorzystania pełnego potencjału drzemiącego w silniku graficznym. Aby tego dokonać, należy wejść w posiadanie sprzętu z najwyższej półki. Na pocieszenie dodam, że gra została wyposażona w elastyczny modyfikator ustawień graficznych i osoby ze słabszym sprzętem nie powinny mięć problemów z uruchomieniem programu.

Demons of the Badlands – nowy rozdział kampanii.

Gracze komputerowi jako rekompensatę za cztery miesiące oczekiwań otrzymali szereg dodatków. Warto dodać, że ich posiadanie w przypadku konsol wymagało wcześniejszego uiszczenia opłaty. W ten sposób rozgrywki wieloosobowe wzbogaciły się o sześć nowych map i dwa nowe tryby rozgrywki: bagman i team bagman. Ponadto w grze znalazło się DLC zatytułowane Demons of the Badlands, dodatkowy rozdział kampanii dla pojedynczego gracza, fabularnie będący prequelem dla zmagań z wersji bez rozszerzenia.

Uruchamiając ów dodatek, przenosimy się do sektora Mariner Valley na trzy lata przed wydarzeniami znanymi z podstawowej kampanii. Główną bohaterką jest Samanya (biorąca również udział w dalszych przygodach), która – będąc otoczona przez tajemniczych Marauderów – rozpoczyna walkę z EDF. Fabularnie dodatek utrzymuje poziom podstawowej wersji. Ilość scenek przerywnikowych jest znikoma, a dialogów tu jak na lekarstwo. Jedynie nasza heroina zdaje się być odrobię bardziej wyrazistą postacią w stosunku do Aleca Masona.