Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 19 października 2001, 10:27

autor: Leszek Baczyński

Waterloo: Napoleon's Last Battle - recenzja gry - Strona 6

W roku 1815 Napoleon, po przymusowym pobycie na wyspie Elbie powrócił do Francji by objąć należną mu władzę. Nauczony błędami popełnionymi podczas chybionej kampanii przeciwko Rosji, znowu zaczął militarnie umacniać pozycje swego kraju.

W pudełku, obok płytki z programem i instrukcji w kolorowej okładce ( i czarno-białymi ilustracjami wewnątrz, za to wydanej na kredowym papierze), znajdziemy ulotkę reklamującą bajecznie kolorowe książki i magazyny opisujące epokę. Zamawiając je będziemy mieli okazję dokładnego poznania historii tamtego okresu. Wydawnictwa te zawierają bowiem szczegółowe plany, mapy i opisy bitew, a także ilustracje pokazujące umundurowanie żołnierzy i wiele innych szczegółów, takich jak chociażby style architektoniczne budynków czy dziedzictwo kultury i sztuki Empiru.

Dołączenie takiej ulotki odsyłającej gracza do sięgnięcia po książkę (którą dodatkowo może nabyć ze zniżką, ponieważ kupił grę) wydaje się być prostym i oczywistym działaniem marketingowym. Wydaje mi się jednak, że długo przyjdzie czekać polskiemu graczowi na taki "luksus".

Faza 4

Zdobycie Plancenoit przez Prusaków. Imperialna Gwardia atakuje. Plancenoit w rękach Francuzów. Prusacy ponownie zdobywają Plancenoit. Zdrada. Francuska armia w odwrocie. Desperacka obrona. Pogrom

Recenzja "Waterloo Napoleon's Last Battle" została napisana w oparciu o amerykańskie wydanie gry. Dodatkowo program został uaktualniony drugim wydaniem "łatki" oznaczonej symbolem v.1.002.

Takie działanie umożliwiło wyeliminowanie błędów, jakie znalazły się w oficjalnej, pierwotnej wersji programu. Dzięki temu zabiegowi gra nabrała rumieńców i sprawiła mi wiele radości podczas rozgrywki. Raz jeszcze ożyły w mej wyobraźni wydarzenia letniego dnia 1815 roku, kiedy to decydowały się losy Europy a kto wie, może i całego Świata. Dlatego też gorąco polecam ten tytuł Waszej uwadze, licząc na to, iż będziecie równie zadowoleni z jego poznania, jak autor niniejszej recenzji.

Leszek „leo987” Baczyński