Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać
Recenzja gry 8 lipca 2009, 08:13

autor: Krzysztof Gonciarz

Tales of Monkey Island - Launch of the Screaming Narwhal - Strona 2

Monkey Island powraca! Pierwszy epizod nowej miniserii firmy Telltale Games to obiecujący początek zarówno dla fanów Guybrusha Threepwooda, jak i dla wszystkich miłośników przygodówek.

Kilka godzin, które poświęcimy na przejście gry, to czas spędzony miło. Wysłuchamy mnóstwa gagów i rozwiążemy sporo sprytnych zagadek. Jeśli miałbym coś tej grze zarzucać, to głównie niewielką liczbę lokacji. Cały epizod podzielony jest na kilka rozróżnialnych części (kończy się oczywiście typowym cliffhangerem), przy czym po rozwiązaniu jednej serii łamigłówek aż chciałoby się trochę zmienić otoczenie. Niestety, w drugiej połowie historii w kółko chodzimy po tej samej, pirackiej wiosce i tej samej, prawie opuszczonej wyspie. Nie można jednak powiedzieć, że ekipa Telltale Games bezczelnie odcina kupony – pierwszy epizod, mimo że ewidentnie jest dopiero początkiem większej opowieści, ma w pewnym stopniu zamkniętą strukturę i poza ochotą na dalszy ciąg pozostawia nas w poczuciu ukończenia jakiegoś sensownego etapu. Mamy tu swój minicel, miniprzeciwnika i minizwycięstwo, które sprawiają radość, nawet mimo faktu, że to dopiero sam początek drogi wiodącej ku pokonaniu LeChucka.

Każda napotkana postać to dziwaczne indywiduum.Jak zawsze w tej serii.

Oprawa wizualna gry podtrzymuje poziom ostatnich dokonań Telltale Games. Grafika broni się bardziej stylem niż technologią, a przy tym niskie wymagania sprzętowe powodują, że gra działa bez problemów nawet na dość starym komputerze. Malownicze krajobrazy karaibskiej wyspy są miłe dla oka, kolorowe i pozytywne. Cały czas widać tu nawiązania do Escape from Monkey Island (pierwsza część Monkey Island w 3D) oraz The Curse of Monkey Island (uważanej przez wielu za najpiękniejszą grę 2D wszech czasów). Czerpiąc z tak dobrych źródeł, musi się wyjść obronną ręką. Szkoda tylko, że Guybrush nie jest aż tak sympatyczny, jak powinien być. Ten sam problem ma nadchodzący wielkimi krokami remake pierwszej części serii (The Secret of Monkey Island: Special Edition). Widać takich sympatycznych typów już nie robią.

Muzyka jest bardzo ważnym elementem serii o Małpiej Wyspie i, jak można się było spodziewać, Tales of Monkey Island po prostu bazuje na ścieżce dźwiękowej poprzednich części. Część motywów przearanżowano, część napisano od nowa – te jednak nie wpadają w ucho tak mocno, jak klasyczne już kawałki. Wszystkie kwestie w grze są oczywiście czytane, a w roli Guybrusha powraca jak zawsze świetny Dominic Armato. Co ciekawe, zmienił się LeChuck, ale na to zwrócą uwagę tylko najwięksi fani serii. Ogólnie voice acting wypada doskonale.

Zakup Tales of Monkey Island to po części inwestycja w ciemno. W sprzedaży jest bowiem tylko zestaw wszystkich 5 epizodów, które w sumie kosztują 35 dolarów (nie ma problemów z płatnością kartą lub PayPalem z Polski). Pierwszy odcinek jest zachęcający i jeśli kolejne podtrzymają ten poziom, to żaden fan przygodówek nie powinien poczuć się zawiedziony. Nie wolno patrzeć na epizody wydawane przez Telltale Games jak na byle jakie DLC. Sam & Max pokazał, że firma ta potrafi sprzedać każdy fragment historii jako pełnoprawny, satysfakcjonujący kawał dobrej przygodówki. Tales of Monkey Island to na pewno dobra inwestycja, więc śmiało kupujcie.

Krzysztof „Lordareon” Gonciarz

PLUSY:

  • klasyczny przygodówkowy klimat;
  • świetnie napisane dialogi, dobrze wykreowane postacie;
  • miła dla oka oprawa audiowizualna (szczególnie głosy);
  • powiedzmy to głośno i wyraźnie: to jest nowe Monkey Island!

MINUSY:

  • mała liczba lokacji;
  • kilka frustrujących zagadek;
  • trochę niewygodne chodzenie przy pomocy myszy (lepiej używać klawiatury).