Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 16 czerwca 2009, 13:12

autor: Paweł Surowiec

Theatre of War 2: Afryka - recenzja gry - Strona 3

Drugowojenne walki w Afryce Północnej są głównym tematem sequela rosyjskiej strategii czasu rzeczywistego. Czy prawdziwi maniacy tego gatunku powinni być usatysfakcjonowani?

Przecierając nowe szlaki

Choć w dalszym ciągu jest to przede wszystkim gra dla wszelkiej maści miłośników broni pancernej (cóż, taki teatr działań), to pozostali, po domowych kursach dowodzenia piechotą, wreszcie będą mogli również sobie poużywać. Otóż najbardziej znaczącym i widocznym rozwinięciem w stosunku do pierwszej odsłony Theatre of War jest możliwość zajmowania piechotą budynków. Oczywiście zwykle najpierw trzeba do nich doczłapać przez piaszczyste diuny, ale to już nie taki duży problem, bo jednostki wsparcia, czołgi i artyleria mogą teraz postawić zasłonę dymną („zające” również dysponują granatami dymnymi).

I mało tego, że łebscy piechurzy w glinianych lepiankach potrafią zmieniać pozycje przy oknach, reagując na zbliżającego się wroga, to jeszcze w środku (na zewnątrz zresztą też) często dochodzi do zaciętej walki wręcz – na kolby karabinów, nierzadko gołe pięści (i to bitki bez żadnej umowności, jak w CM). No chyba, że wcześniej czołgi pociskami zrównają z ziemią całą taką oazę, grzebiąc w ruinach jej obrońców. I uczulam Was – nie machajcie poirytowani ręką, skreślając grę już na początku, gdy widzicie bezładnie biegające „zające”, wylatujące w powietrze na własnych granatach ręcznych, właśnie podczas bezpośredniego kontaktu z wrogiem. Ja też wtedy rwałem włosy z głowy i kląłem siarczyście, ale zapewniam Was, że ten rejwach można oswoić.

Piechurzy potrafią rzucać granatami ręcznymi przez okna budynków.Szwankujący LoS/LoF? Wolne żarty!

Mimo wszystko – taka luźna uwaga mimochodem – mam pewne obiekcje, czy przy tym poziomie skomplikowania i mikrozarządzania ta gra nadaje się na czas rzeczywisty. Ale tak, jak nie budzi moich wątpliwości, że algorytmy sztucznej inteligencji w walce na bliskim dystansie wymagają jeszcze poprawienia i doszlifowania, tak z drugiej strony jestem przekonany, iż gra autentycznie przeciera nowe szlaki w tym aspekcie rozgrywki (wraz z Men of War). Wątpicie? W takim razie chciałbym ujrzeć Wasze miny, gdy zobaczycie swoich pikselowych żołnierzyków wrzucających – przez okna! – granaty ręczne do budynków (lub w drugą stronę). Ja, będąc świadkiem takich sytuacji, przez dobrą minutę nieruchomo i z rozdziawionymi ustami gapiłem się oniemiały w monitor.

Z jednej strony piechurzy chyba trochę zbyt łatwo panikują i dają nogę (celują w tym dowódcy, prawdziwe kłębki nerwów), z drugiej – nie poddają się, choćby wcześniej uciekali z pola walki i kilka razy pod rząd. W gruncie rzeczy chciałoby się bardziej rozbudowanego psychologicznego modelu zachowań żołnierzy. Z drobniejszych poprawek – przynajmniej ranni to w końcu teraz naprawdę ranni (choć niespecjalnie ciężko): gdy dostaną serię po nogach, do końca bitwy będą się czołgać, a w przypadku postrzału w ręce – strzelać mniej celnie.