Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 29 maja 2009, 10:25

autor: Paweł Surowiec

Battlestations: Pacific - recenzja gry - Strona 3

Wojna na Pacyfiku rozgorzała na nowo. Węgierscy deweloperzy ponownie zaserwowali nam bowiem grę spod znaku Battlestations. Spisali się równie dobrze jak poprzednio?

Oprawa na medal?

Fragment kodu, odpowiadający za wyświetlanie grafiki, został poddany sporemu liftingowi i efekty, które teraz generuje, można skwitować krótko mianem kapitalnych. Do fenomenalnego wyglądu oceanu w Battlestations: Pacific dorzućmy jeszcze mocno immersyjny widok z kokpitu samolotu (po którym można się na dodatek rozglądać), motion blur, smugi dymu ciągnące się za rakietami wystrzeliwanymi przez samoloty i mamy prawie pełen obraz strony wizualnej gry. Opisu dopełniają detale w rodzaju kropel wody pryskających na ekran, gdy suniemy samolotem torpedowym tuż nad taflą oceanu, postacie marynarzy krzątających się po pokładach okrętów i obsługujących pokładowe uzbrojenie (widać nawet kapitana na mostku spoglądającego przez lornetkę!) albo jakieś samochody przemykające po płycie atakowanego lotniska, na którym stoją samoloty. Szczęka opada na widok szalup ratunkowych pełnych marynarzy albo ludzi walczących na plażach, których można ostrzelać z lotu koszącego. Kiedy wieże działowe na pancerniku pluną ogniem – najpierw płomienie, a po chwili dym przesłaniają pół ekranu, włącznie z celem naszego ostrzału. Na uwagę zasługuje podrasowane modelowanie uszkodzeń – ostrzelane okręty straszą dziurami ziejącymi w kadłubach, powyginanymi i wypalonymi nadbudówkami. Pozytywnego wrażenia nie mącą nawet momentami słabsze eksplozje, czasami rozmazane tekstury (głównie te widziane z przelatującego samolotu), okazyjne dorysowywanie się elementów modeli okrętów (bądź co bądź ich szczegółowość mocno obciąża sprzęt).

Podkładu muzycznego dobiegającego z głośników zdarzyło mi się słuchać na cały regulator. Bynajmniej nie z tego powodu, że tak chwyta za gardło, tudzież wyciska łzy z oczu, lecz dlatego, że zagłusza wówczas te irytujące podłożone głosy Japończyków. Owszem, to nawet sympatycznie brzmi, gdy mówią oni po angielsku z komicznym akcentem. Jednak tembr głosu sugerujący, że jego właściciel wcześniej uciął sobie to i owo ostrą jak brzytwa kataną, na dłuższą metę drażni niemiłosiernie. Szczęściem do pozostałych odgłosów, którymi pobrzmiewa bitwa, dźwiękowcy przyłożyli się już bardziej.

Mapa taktyczna.

Mordercze godziny w sieci

W rozgrywkach multiplayerowych odbywanych za pośrednictwem usługi Games for Windows Live prym wiódł będzie tryb Island Capture - odpowiednik opisanych wyżej operacji morsko-desantowych. Delikatne różnice polegają na wzmacnianiu sił graczy jednostkami odblokowywanymi podczas zdobywania kolejnych wysp. Sesyjki w tym trybie mogą trwać nawet do dwóch, prawdziwie morderczych godzin i bez szczypty wątpliwości dostarczają o wiele więcej frajdy niż pozostałe warianty rozgrywki: Siege (odmiana IC, w której jeden z graczy broni wyspy, a drugi musi ją zdobyć, mieszcząc się w wyznaczonym limicie czasu), Escort (podczas gdy jedna strona broni kluczowej jednostki, druga stara się ją unicestwić, nim ta dotrze do celu), Competitive (gracze, występując po tej samej stronie, współzawodniczą ze sobą w eliminowaniu jednostek wroga kontrolowanych przez AI) i Duel (tradycyjne starcie z podziałem na kilkuminutowe rundy i w wybranej klasie jednostek).

Tylko jurny chłop podoła

Kolejna odsłona Battlestations to nadal propozycja dla mniej wybrednych graczy – młodszych, wychowanych na współczesnych RTS-ach. Jednym zdaniem – zdolnych okiełznać tę dynamikę, którą pulsuje gra, a której niekoniecznie można by się po niej spodziewać. Starsi, oczekujący większej dozy realizmu i wyższego stopnia skomplikowania (co zwykle pociąga za sobą wolniejszą rozgrywkę) powinni oszczędzić sobie rozczarowania i poprzestać na obejrzeniu kilku filmików z rozgrywki w Battlestations: Pacific.

Paweł „PaZur_76” Surowiec

PLUSY:

  • dosyć długie kampanie singleplayerowe;
  • zwięzłe i czytelne odprawy przed misjami;
  • poprawiony samouczek;
  • pełne rozmachu i dynamiczne bitwy;
  • gratka dla fanów szybkich RTS-ów i zręcznościowych gier akcji;
  • osiągnięcia sprzyjające powracaniu do gry;
  • miła dla oka oprawa graficzna i efekty;
  • operacje morsko-desantowe w singlu i tryb Island Capture w multiplayerze.

MINUSY:

  • lekko frustrujące poziomem trudności scenariusze z okrętami podwodnymi w rolach głównych;
  • brak fabuły i solidnych przerywników filmowych – czegoś, co było mocną stroną Battlestations: Midway;
  • początkowe trudności z przyswojeniem sobie interfejsu;
  • irytujący dubbing Japończyków.