Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 27 maja 2009, 12:02

autor: Przemysław Zamęcki

Terminator: Ocalenie - recenzja gry - Strona 2

Terminator powrócił! Jednak licencji na zabijanie nie otrzymał, a autorzy gry powinni stracić licencję na uprawianie zawodu.

Skoro już wspomniałem o osłonach, to wypadałoby pociągnąć chwilkę ten temat. Tym bardziej, że pomimo iż znowu mamy do czynienia ze zrzynką z GoW, to jednak jest to najlepiej wykonany element całej gry, na dodatek wprowadzający pewną ciekawą innowację. Polega ona na tym, że kiedy już dopadniemy do jakiegoś murku, w pobliżu którego znajdują się inne osłony terenowe, to wychylając gałkę pada lub trzymając któryś z klawiszy kierunkowych, możemy wybrać, za który z elementów postać ma przeskoczyć. I tu kolejna uwaga: Connor śmiga pomiędzy osłonami albo po jakimś cudem odbytej jednak sesji motion capture albo za przyczyną przebłysku geniuszu animatora. Ach, te kocie ruchy.

Terminatora zniszczysz, tylko zarysowując mu to coś na plecach.Poza tym, ten screenshot to przykład działania AI w grze.Towarzystwo naparzało tak do siebie kilka dobrych minut. Bez rezultatu.

„Trzymamy Skynet za jaja, co?”

Sama rozgrywka w swej podstawowej formie jest niezwykle schematyczna. Obowiązuje zasada: placyk – wojna, placyk – wojna. Kiedy już doczłapiemy do triggera wywołującego skrypt z akcją, dajemy nura za osłonę i hajda na wroga... No, nie do końca. Autorzy postanowili utrudnić nieco zabawę i stworzyli maszyny prawie zupełnie niewrażliwe na ostrzał przedniej części pancerza. W rezultacie takiego założenia jedyną skuteczną formą ataku na przeciwnika jest obejście przy pomocy osłon placu boju dookoła i wpakowanie wrogowi ołowiu w plecy. Jednak nie jest to takie proste. Zachowanie się maszyn Skynetu i naszych kompanów nie należy do zbyt wysublimowanych. Obie strony stoją naprzeciwko siebie, nie potrafiąc przekroczyć niewidzialnej linii odgradzającej jednych od drugich. W chwili, w której chcąc przemknąć bokiem zostaje się zauważonym, przeciwnicy cały ogień koncentrują właśnie na nas, odwracając się najczęściej tyłem do naszych kompanów. Jednak co z tego, skoro tamci ani myślą brać się do roboty i raz dwa załatwić metalowe puszki. W rezultacie, jeżeli nie ma się przy sobie granatów lub ładunków wybuchowych (przez cały czas gry amunicję lepiej oszczędzać, gdyż nie ma jej zbyt wiele), to robi się niewesoło.

Teraz wyobraźcie sobie, że ten schemat walki trzeba powtórzyć dwadzieścia czy trzydzieści razy w ciągu pięciu godzin, czyli w czasie, w którym spokojnie Terminatora można skończyć. Nie najlepiej, co? Tym bardziej, że za tę wątpliwą przyjemność przychodzi zapłacić niemałą kasę. Zabawę urozmaica nieco kilka misji, w których zamiast biegać, musimy ostrzeliwać z jakiegoś pojazdu (np. pociągu czy jeepa) ścigających nas przeciwników. W tym czasie gra ze strzelaniny TPP staje się typowym celowniczkiem na szynach. Przyznam szczerze, że podobały mi się te elementy i choć ich jakość nie pretendowała do miana ekstraklasy, to jednak były one sympatycznym urozmaiceniem po bieganiu pomiędzy osłonami.

„Hasta la vista!”

Oprawa graficzna Terminatora nie ma prawa zachwycić nikogo, kto wcześniej widział w akcji chociażby ubiegłoroczne hity i jest ona raczej wypadkową dobrych chęci i zderzenia się z realiami budżetowymi projektu. Zniszczone miasto nie grzeszy urodą, ale i nie odpycha. Dużo gorzej wyglądają słabe tekstury pokrywające ściany domów czy też imitujące roślinność. Zupełnie nie rozumiem, dlaczego pojawiające się dość często przerywniki filmowe zostały tak fatalnie skompresowane. W zestawieniu z naprawdę znakomitym intrem cut-scenki są po prostu szkaradne. A może realizacja filmiku wprowadzającego zżarła wszystkie pieniądze z kasy firmy, że nie starczyło już na cokolwiek więcej? Muzykę każdy, kto kojarzy motyw przewodni z filmów, może sobie zanucić bez konieczności dokonywania zakupu całej gry. Szkoda tylko trochę, że nie przebija ona z tła nieco bardziej na pierwszy plan. Może grałoby się wtedy znacznie przyjemniej.

Przemysław Zamęcki

Przemysław Zamęcki

Grał we wszystko na wszystkim. Fan retro gratów i gier w pudełkach, które namiętnie kolekcjonował. Spoczywaj w pokoju przyjacielu - 1978-2021

więcej