autor: Maciej Makuła
inFamous - recenzja gry - Strona 3
Crackdown reklamowało hasło – Superman spotyka GTA. Jeśli zamienimy człowieka ze stali na Spidermana – otrzymamy właśnie inFamous.
Moc PlayStation 3
Empire City jest miastem dosyć nietypowym, głównie przez postapokaliptyczną atmosferę – zniszczone, zmęczone, sterane – i daleko mu do kolorowych scenerii GTA czy Saints Row. Na ulicach chaos i umierający mieszkańcy (których możemy uzdrowić lub wyssać z nich energię), wszystko brudne i rozpadające się. Ale mimo to – tętni życiem, a właściwie walką o nie. Do tego mamy wpływ na jego rozwój, w końcu to dzięki nam ożywa po przywróceniu prądu i to my dajemy mieszkańcom nadzieję (lub wzbudzamy w nich trwogę, ale ja akurat byłem tym dobrym).
Świetnie wypada ścieżka muzyczna. I tu krótko – to bardzo mocna strona gry, której autorem jest Amon Tobin. Warstwa efektów dźwiękowych zaś budzi już uczucia mieszane, ale to głównie za sprawą polskiej wersji (a innej do wyboru nie ma w rodzimym wydaniu gry). Przełożone zostały bowiem nie tylko informacje tekstowe, ale i głosy aktorów. Obyło się na szczęście bez jakichś kardynalnych wpadek, niemniej jeśli ktoś lubi delektować się perfekcjonizmem znanym z wielu anglojęzycznych produkcji albo po prostu nie lubi efektu prac naszych „speców” – grając w inFamous poczuć może dyskomfort.
Zgrzyty pojawiają się niestety w sferze technicznej. Gra prezentuje bowiem konsolowy typ urody – nie brakuje w niej efekciarstwa w postaci rozmaitych bajerów, różnych pór dnia (świetne oświetlenie!) i mnogości wielokątów – jednak całość podana jest bardzo niechlujnie. Szczególnie razi potworny (naprawdę potworny) aliasing i szalejąca animacja. Ta oscyluje bowiem w przedziale od jakichś sześćdziesięciu do parunastu klatek (przy większych rozróbach) i ta dysproporcja potrafi naprawdę zmęczyć. Doczepić można by się też w sumie do pewnej monotonii w wizji Empire City, ale to w sumie problem wszystkich zniszczonych metropolii.
Lekkie dysproporcje widać też w dziale filmików przedstawiających fabułę. Najważniejsze wydarzenia mają bowiem postać komiksowych animacji – rewelacyjnych. I niestety niezwykle kontrastują one z przerywnikami na silniku gry, gdzie postacie zachowują się jak kukiełki z teatru lalek.
Praca spawacza mnie przeistacza
Jednak te drobne niedociągnięcia w żadnym stopniu nie przesłaniają ogólnego obrazu inFamous – a jest to naprawdę kapitalna pozycja dla pojedynczego gracza i – przynajmniej w moim odczuciu – znajduje się w ścisłej czołówce gier na PlayStation 3. Zabawa jest intensywna, zróżnicowana, rozwija postać oraz pomysły na wykorzystanie jej mocy i jest dosyć długa. Ukończenie głównego wątku z dużą częścią misji pobocznych zajęło mi paręnaście godzin, a motywacją do ponownego zanurzenia się w świecie inFamous z pewnością będzie chęć poznania drugiej strony linii fabularnej. O typowych „znajdźkach” nie wspominając.
Może to zabrzmi enigmatycznie – ale gra bez wątpienia spodoba się wszystkim miłośnikom klimatów rodem z PlayStation 2, gdy gry były wymagające, bardziej przemyślane pod względem rozgrywki i po prostu wydawały się być robione od serca. Tak właśnie miło kojarzy mi się moja przygoda z inFamous. Produkcja ta nie jest pozbawiona drobnych usterek technicznych, nie jest czymś przełomowym – niemniej, gdy spogląda się na całość, ma się świadomość dobrze spędzonego czasu i wydanych pieniędzy. Gorąco polecam.
Maciej „Von Zay” Makuła
PLUSY:
- ciekawy, spójny świat;
- rozwój postaci;
- naprawdę satysfakcjonująca fabuła;
- zróżnicowane misje i zadania poboczne;
- świetne efekty świetlne;
- animacja postaci;
- elementy plaftormówkowo-alpinistyczne;
- kapitalne przerywniki animowane.
MINUSY:
- wydanie gry tylko w pełnej wersji polskiej nie każdemu może się spodobać;
- aliasing;
- bardzo nierówna szybkość animacji;
- odstające od reszty filmiki na silniku gry.