Velvet Assassin - recenzja gry - Strona 2
Wcieliwszy się w agentkę brytyjskiego wywiadu z okresu II wojny światowej, z ukrycia walczymy z nazistowską machiną wojenną.
Sprawną eksterminację przeciwników niepotrzebnie utrudnia nie najwyższy poziom interakcji z otoczeniem. Wrogom można, co prawda, płatać psikusy, strzelając w beczki z trucizną, wyłączając ich ulubioną audycję radiową czy porażając ich prądem, ale już taki brak opcji niszczenia źródeł światła zakrawa wręcz na skandal. Możliwość sabotowania w niektórych lokacjach puszek z bezpiecznikami wcale nie załatwia sprawy. Główna bohaterka nie jest w stanie przeskakiwać nad niewielkimi nawet przeszkodami. Na liście możliwych akcji nie znalazły się takie pozycje jak „przyklejanie się” do ścian (to już wręcz standard w grach TPP) czy wychylanie na boki. Denerwowało mnie też to, że pokonanym przeciwnikom nie mogłem zabierać broni, gdyż odnajdywałem je jedynie w szafkach. Z drugiej strony, może to i dobrze. Scenki zakładające konieczność używania potężniejszych giwer (zazwyczaj ucieczka z miejsca akcji) są tragicznie zrealizowane. Zabawę niepotrzebnie utrudnia bardzo duży rozrzut przy prowadzeniu ostrzału, za każdym razem trzeba wciskać klawisz gotowości, a próby przeładowania broni są często przez przypadek przerywane. Tak na dobrą sprawę jedyne miłe wspomnienie związane z korzystaniem z dostępnego arsenału dotyczy podpalania wrogów z użyciem pistoletu na flary.
Inteligencja przeciwników w grze wypada przeciętnie, choć na tle innych popularnych skradanek, w których wrogowie są niemal całkowicie ślepi i głusi, nie jest tak źle. Pole widzenia żołnierzy jest dosyć duże, co przekłada się na większą rozwagę przy przemieszczaniu się pomiędzy kryjówkami. Wszczęcie alarmu oznacza zresztą niejednokrotnie koniec gry, bo nawet jeśli szybko znajdzie się schronienie, to wartownicy i tak jakimś cudem zlokalizują bohaterkę w ciemnościach. Z drugiej strony, z wrogami można niemal w nieskończoność bawić się w kotka i myszkę, używając opcji gwizdania czy przechadzając się po rozbitych kawałkach szyb. Velvet Assassin nie uchronił się przed przestarzałym mechanizmem, znanym choćby z serii Metal Gear Solid, który polega na ucieczce przed wartownikami do innej lokacji. Dla zachowania pewnej równowagi muszę jednak przyznać, że reakcje wrogów bywały niekiedy mało przewidywalne. W rezultacie może zdarzyć się, że śledzony wartownik nagle obejrzy się za siebie.