Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 23 kwietnia 2009, 10:20

Gobliiins 4 - recenzja gry

Po kilkunastu latach nieobecności sympatyczne gobliny powracają na rynek. Nowa gra zaskakuje słabą oprawą wizualną i archaiczną mechaniką. Czy tego typu produkt ma szanse rywalizować z dzisiejszymi hitami?

Recenzja powstała na bazie wersji PC.

Mimo że ponowne pojawienie się serii Goblins na rynku elektronicznej rozrywki jest niewątpliwie dużym zaskoczeniem, trudno uznać je za wiekopomne wydarzenie. Dla graczy wychowanych na superprodukcjach w rodzaju Gears of War stworzona przez firmę Coktel Vision opowieść o sympatycznych stworkach nie ma dziś żadnego znaczenia. Powrót goblinów zauważyć powinni przede wszystkim starsi użytkownicy komputerów, którzy już dawno nie otrzymali solidnego remake’u wielkiego hitu sprzed lat.

Od samego początku produktsprawia wrażenie, że przygotowywali go ludzie doskonale obeznani z przygodami goblinów i tak jest w istocie, bo głównym projektantem gry jest Pierre Giholdes, czyli jeden ze współtwórców serii. Mimo że od premiery pierwszej odsłony cyklu Goblins minęło już siedemnaście lat, to dzieło firmy Societe Pollene na każdym kroku przypomina pamiętny pierwowzór. Jedyną istotną różnicą jest tak naprawdę trójwymiarowa oprawa wizualna, która - choć nie zalicza się do szczególnie efektownych - pod względem technicznym zostawia daleko w tyle stare rozwiązania.

Czym jest Gobliiins 4? To nietypowa gra przygodowa, w której należy stawić czoła różnorakim wyzwaniom i problemom, w każdym z kilkunastu etapów zmagań. Cechą charakterystyczną programu jest to, że poszczególne plansze stanowią tutaj odrębne poziomy. Co prawda zdobywane w trakcie zabawy przedmioty mogą znaleźć zastosowanie w różnych fazach rozgrywki, ale w niczym nie zmienia to faktu, że etapy są powiązane ze sobą w luźny sposób – trudno zatem mówić o zachowaniu ciągłości.

Współpraca bohaterów to klucz do sukcesu.

W zależności od sytuacji, gra pozwala sterować różną liczbą goblinów. Bohaterów wybieramy, klikając na nich myszą, a następnie wskazując interesujący nas obiekt – interfejs jest banalnie prosty w obsłudze i poradzi sobie z nim nawet kilkulatek. Każdy ze stworków charakteryzuje się właściwymi tylko dla siebie zdolnościami. Tchoup potrafi rozmawiać z innymi mieszkańcami fantastycznego królestwa, a także wykorzystywać zdobyte przedmioty. Stucco to typowy mięśniak, który nie grzeszy inteligencją – jego pomoc okaże się niezbędna, kiedy trzeba będzie użyć siły. Ostatni z goblinów, Perluis, to czarodziej nie rozstający się ze swoją różdżką. Rzucane przez niego zaklęcia w różnorodny sposób oddziałują na obiekty. Magik potrafi przyspieszać wzrost roślin, umie też podnosić lub przesuwać przedmioty, a także robić inne, czasem zupełnie niespodziewane rzeczy.

Aby poradzić sobie z przygotowanymi przez autorów gry wyzwaniami, należy umiejętnie wykorzystywać wszystkie gobliny. Stworki uzupełniają się nawzajem i nierzadko zmuszone są działać razem. Tchoup może na przykład rozstawić ruchomą drabinę, ale tylko Stucco jest w stanie uderzyć w obsługującą ją dźwignię na tyle mocno, by uruchomić mechanizm. Perluis potrafi różdżką zamienić kamień w trampolinę, która pozwoli stojącemu na niej goblinowi wyskoczyć na położoną wyżej platformę. Podobnych sytuacji mamy w Gobliiins 4 na pęczki.

Na początku gra wydaje się być bardzo prosta. Zagadki nie należą do skomplikowanych, a umiejętności goblinów wykorzystuje się w przemyślany sposób. Z każdym kolejnym etapem poziom trudności jednak wyraźnie rośnie i w późniejszej fazie zmagań zaczynają się schody. Na szczęście rozwiązanie jest tylko jedno, dlatego w podbramkowej sytuacji wystarczy dobrze zastanowić się i spróbować wykorzystać dostępne przedmioty, by ruszyć akcję. W likwidowaniu problemów przyda się odrobina absurdalnego myślenia, bo gobliny nie należą do istot, które mają równo pod sufitem.

Krystian Smoszna

Krystian Smoszna

Gra od 1985 roku i nadal mu się nie znudziło. Zaczynał od automatów i komputerów ośmiobitowych, dziś gra głównie na konsolach i pececie w przypadku gier strategicznych. Do szeroko rozumianej branży pukał już pod koniec 1996 roku, ale zadebiutować udało się dopiero kilka miesięcy później, kilkustronicowym artykułem w CD-Action. Gry ustawiły całą jego karierę zawodową. Miał być informatykiem, skończył jako pismak. W GOL-u od blisko dwudziestu lat. Gra w zasadzie we wszystko, bez podziału na gatunki, dużą estymą darzy indyki. Poza grami interesuje się piłką nożną i Formułą 1, na okrągło słucha też muzyki ekstremalnej.

więcej

Recenzja gry The Inquisitor. To nie obroniłoby się nawet w 2005 roku
Recenzja gry The Inquisitor. To nie obroniłoby się nawet w 2005 roku

Recenzja gry

Czy to się mogło udać? Czy mimo wszystkich znaków na niebie i ziemi The Inquisitor na motywach cyklu o Mordimerze Madderdinie Jacka Piekary mógł ostatecznie okazać się porządną grą? Niestety nie mam dobrych wieści.

Recenzja gry Niezwyciężony - godny hołd dla Stanisława Lema
Recenzja gry Niezwyciężony - godny hołd dla Stanisława Lema

Recenzja gry

Stanisław Lem długo – za długo – czekał na swój czas w świecie gier wideo. Myślę, że byłby rad widząc, jak polskie studio Starward Industries przeniosło jego Niezwyciężonego do interaktywnego medium. Co nie musi oznaczać, że to wybitna gra.

Recenzja Return to Monkey Island - to (nie) jest gra dla starych ludzi
Recenzja Return to Monkey Island - to (nie) jest gra dla starych ludzi

Recenzja gry

Return to Monkey Island to gra, w której w końcu, po tylu latach, wielu z nas odkryje sekret Małpiej Wyspy. Prowadzi do niego ciepła, kolorowa i nostalgiczna przygoda zamknięta w pomysłowej, świetnie napisanej, metatekstualnej przygodówce.