Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 21 kwietnia 2009, 10:16

autor: Paweł Surowiec

Company of Heroes: Chwała Bohaterom - recenzja gry - Strona 2

Czy społeczność graczy w CoH będzie miała powody do zadowolenia, sięgając po najnowsze rozszerzenie? A może krok w stronę hack’n’slasha, jakim jest Tales of Valor okaże się dla producenta strzałem w stopę? W recenzji próbujemy odpowiedzieć na te pytania.

Wreszcie trzeci zestaw scenariuszy. Podczas zabawy z grą zostawiłem go sobie na koniec – tytuł „Bitwa pod Falaise” i mapa przedstawiająca sławetne Chambois rozpalały nadzieje, że wzorem Call of Duty 3 i tutaj w końcu dane nam będzie sprać Polakami (lub przynajmniej „wyrobem polakopodobnym”) kilku Fryców. Z Bogurodzicą na ustach. Gdzie tam, znowu mamy pod komendą Wehrmacht. Zaczyna mnie lekko drażnić ta „germanofilia” Kanadyjczyków. No, sami zdecydujcie – czy z punktu widzenia gracza nie byłoby większym wyzwaniem kierować poczynaniami alianckich spadochroniarzy lądujących na łbach niemieckich dywizji pancernych w operacji Market Garden (pierwszy add-on się kłania)? Ależ oczywiście! Tymczasem wtedy właśnie dziesiątkowaliśmy tych „spadaków” (w tym Polaków Sosabowskiego) z niemieckich szmajserów. Tu Relic mógł naprawić swój błąd i odwrócić role – tak się jednak nie stało, a przecież nasze chłopaki z 1. dywizji pancernej Maczka też nie miały łatwo, robiąc pod Falaise za korek. Materiał na pełną dylematów albo kontrowersyjną kampanię (taka się najlepiej sprzedaje!) czy choćby przerywniki filmowe też by się znalazł. Wszak dostarczyć by go mogło... domniemane uśmiercenie przez naszych ok. 1000 jeńców niemieckich. Już nie wspomnę, że polscy żołnierze współdziałali wówczas z Kanadyjczykami, a więc rodakami twórców! Zresztą, może to i lepiej, że nie gramy Polakami-Kanadyjczykami, bo cała ta minikampania bardziej przypomina w sposobie rozgrywki zmagania z podstawki i pierwszego dodatku, sprawiając wrażenie dokooptowanej nieco na siłę. I to dopełnia czary goryczy.

Emocje sięgają zenitu: Tygrys kontra kuloodporne snopki siana– kto wyjdzie zwycięsko z tego zaciekłego boju!?

Przeciwpancernym ładuj!

Ach, zapomniałbym o pomniejszej nowości, czyli trybie direct fire, umożliwiającym graczowi bezpośrednie strzelanie z czołgu a także kierowanie ogniem drużyny piechurów, pojedynczej armaty ppanc. (polowej) czy CKM-u. Nietrudno tę nowalijkę przeoczyć, bo też większych emocji nie budzi (przynajmniej u mnie). Ot, takie tam zapożyczenie z ukraińskiego Faces of War. Kanadyjczycy chyba jednak krępowali się dokumentnie zrzynać od Ukraińców, ponieważ ich patent umożliwia tylko kręcenie wieżą czołgu i prowadzenie ognia z jego armaty. Nie ma wątpliwości, że w grze naszego wschodniego sąsiada zrealizowano to o niebo lepiej.

Strzał w stopę?

Nowy dodatek dedykowany jest jednak przede wszystkim grze sieciowej i adresowany do tych wszystkich, którzy w multiplayerze CoH czują się jak ryby w wodzie. A znajdzie się ich sporo, bo nie od dziś wiadomo, że tryb sieciowy jest osią, wokół której głównie kręci się zabawa z programem. Czy jednak społeczność graczy CoH będzie miała powody do zadowolenia, sięgając po najnowsze rozszerzenie? Zdania mogą być podzielone – jeśli bowiem sugerować się tylko gołymi liczbami (3 nowe tryby sieciowe nazwane tutaj operacjami, dla każdego po mapie) to multiplayer jawi się tak samo biednie jak singiel. Z drugiej strony nowy wariant rozgrywek to nie takie hop-siup – każdy z trybów z pewnością wymagał od dewelopera solidnego przemyślenia i wprowadza na tyle istotnych zmian, że warto się nad nimi porządnie zastanowić, nim zaczniemy ferować jakiekolwiek wyroki.