Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 3 kwietnia 2009, 09:07

autor: Jacek Hałas

Wheelman - recenzja gry - Strona 3

Szybcy się wściekli w Barcelonie. W najnowszej grze stworzonej przez firmę Vina Diesla szalejemy po ulicach nadmorskiej metropolii. Czy to wystarczająca zachęta do kupna gry Wheelman?

Dla odmiany dobrą wiadomością jest to, że Wheelman jest poprawnie skonstruowany w kwestii mechaniki świata gry. Areną zmagań jest wspomniana już Barcelona, po której możemy przemieszczać się do woli i wybierać te wyzwania, które wydają się nam najbardziej interesujące. Te ostatnie dzielą się na zadania główne i poboczne, przy czym misje obowiązkowe stanowią naturalnie główną atrakcję gry. Pochwalić należy autorów za spore zróżnicowanie powierzanych nam zadań oraz dobre ich przygotowanie. Mnie najbardziej przypadł do gustu szaleńczy pościg za kierownicą cysterny połączony z miażdżeniem aut wrogów i rozbijaniem blokad, choć sympatycznie przewoziło się też rannego kamrata, opierając się jedynie na jego słownych wskazówkach i unikając sił policji. Z bardziej nietypowych poziomów warto wspomnieć o pościgu w tunelach metra, gdzie kluczową rolę odgrywają nadjeżdżające z przeciwnej strony pociągi. Tak naprawdę jedyna kiepska misja, której nie jestem w stanie ogarnąć, to śledzenie informatora. Gra wyświetla między innymi informację, że nie można się zbytnio rzucać w oczy i trzeba przez to często zmieniać wozy. Jak więc na tym tle wypadają akrobacje powietrzne głównego bohatera?

Skuteczna metoda na rozładowanie porannych korków.

Wyzwań pobocznych jest na oko 3-4 razy więcej. Skutecznie odwracają uwagę od głównego wątku fabularnego i można powiedzieć, że każdy znajdzie coś dla siebie. Moim faworytem są wyzwania z cyklu „Szał”. Zabawa polega na dokonaniu jak największych zniszczeń otoczenia w wyznaczonym limicie czasowym. Jest jednak pewien haczyk – niszczenie obiektów określonego typu przyczynia się do podwyższenia mnożnika punktów. W rezultacie trzeba znaleźć kompromis pomiędzy odnajdywaniem pojedynczych przedmiotów, a miejsc, gdzie można zaszaleć na większą skalę. Fajne są też misje taksówkarskie, zwłaszcza że gra daje pełną swobodę w obraniu drogi do celu. Szkoda tylko, że wzorem choćby serii Crazy Taxi pasażerowie nie mają dodatkowych życzeń, np. odnośnie stylu jazdy. Kompletnie nietrafionym pomysłem są za to wyścigi, które nie dość, że są nudne, to na dodatek przesadzono z ich poziomem trudności. Gra niedostatecznie wyraźnie wskazuje drogę do kolejnej bramki kontrolnej, a walka z przeciwnikami jest praktycznie skazana na porażkę. Niewątpliwą zaletą Wheelmana jest to, że zaliczanie misji pobocznych niesie za sobą jakieś wymierne skutki, a to dlatego, że usprawnione zostają możliwości sterowanych maszyn (poprawione osiągi, większa siła przebicia itp.).

Wirtualny model Barcelony może się podobać głównie z uwagi na słoneczne, śródziemnomorskie klimaty, choć z drugiej strony daleko tu do typowej np. dla gier ze stajni Rockstar Games dbałości o detale. Nie ma co jednak kręcić nosem. Mapka jest sporych rozmiarów, nie brakuje charakterystycznych dla Barcelony zabytków (Łuk Triumfalny, Museu Nacional d'Art de Catalunya) i dzielnic (Marina, Villa Olimpica, Raval), a całości efektu dopełniają bardzo wąskie uliczki, przywodzące na myśl pościgi z takich kinowych hitów jak Ronin czy Taxi. Mamy rozległe parki, sekcje nadmorskie, dzielnice przemysłowe, slumsy, a nawet obwodnice z nielicznymi terenami górskimi. Tak na dobrą sprawę przyczepić można się jedynie do niewielkiej liczby przechodniów, zwłaszcza w centralnych dzielnicach miasta. W Wheelmanie zastosowano mechanizm działań policji zbliżony do tego z serii GTA. Na ekranie widocznych jest więc pięć gwiazdek, których stopniowe zapełnianie oznacza coraz większe kłopoty. Przy 2-3 poziomie warto już jak najszybciej szukać kryjówki, bo zniszczenie pojazdu jest zazwyczaj jednoznaczne z porażką. Na plus warto też zaliczyć możliwość odnajdywania licznych sekretów – skoczni, składów broni czy posągów.

Jacek Hałas

Jacek Hałas

Z GRYOnline.pl współpracuje od czasów „prehistorycznych”, skupiając się na opracowywaniu poradników do gier dużych i gigantycznych, choć okazjonalnie zdarzają się i te mniejsze. Oprócz ponad 200 poradników, w swoim dorobku autorskim ma między innymi recenzje, zapowiedzi oraz teksty publicystyczne. Prywatnie jest graczem niemal wyłącznie konsolowym, najchętniej grywającym w przygodowe gry akcji (najlepiej z dużym naciskiem na ciekawą fabułę), wyścigi i horrory. Ceni również skradanki i taktyczne turówki w stylu XCOM. Gra dużo, nie tylko w pracy, ale także poza nią, polując – w granicach rozsądku i wolnego czasu – na trofea i platyny. Poza grami lubi wycieczki rowerowe, a także dobrą książkę (szczególnie autorstwa Stephena Kinga) oraz seriale (z klasyki najbardziej Gwiezdne Wrota, Rodzinę Soprano i Supernatural).

więcej