Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 31 marca 2009, 13:43

autor: Przemysław Zamęcki

The Last Remnant - recenzja gry - Strona 2

Cztery słowa. jRPG. Square-Enix. PC. Niemożliwe? A jednak. The Last Remnant to ciekawa propozycja na rynku zdominowanym przez produkcje amerykańskie i europejskie.

Oczywiście historyjka nie byłaby zbyt ciekawa, gdyby nasz protagonista musiał tułać się po świecie w towarzystwie obdartusów i pijanych żołdaków. Dlatego też, zupełnie jak w bajce, szybciutko zaskarbia on sobie wdzięczność pewnego emo-księcia i czterech jego najlepszych generałów. Już nie emo, bo przypominających z wyglądu czterorękiego kocura wymiatacza, coś w rodzaju opancerzonego łososia, skrzyżowania królika z kozą i szpetnej baby z jednym okiem. Całkiem przyjemny zestaw, nieprawdaż?

W ten sposób dochodzimy do najważniejszej i wyróżniającej The Last Remnant spośród innych gier tego typu atrakcji. Otóż naszej drużyny nie stanowi tylko tych pięć dodatkowych postaci. Są to generałowie, a więc każdy z nich otacza się własnym kordonem wykidajłów, których liczba waha się w zależności od posiadanego parametru o nazwie Battle Rank. Mało tego. Nawet przystojniak Rush z czasem nauczy się kontrolować oddziały najemników, których dobór, miejsce w szeregu i posiadany oręż zależy tylko od naszego widzimisię. Wynajmujemy ich w siedzibach gildii bohaterów, które znajdują się w każdym mieście. Kosztuje to oczywiście pewną ilość złota. Czasem także któryś z najemników poprosi o odstąpienie jakiegoś łupu. Do drastycznych przypadków zdzierstwa z ich strony jednak raczej nie dochodzi.

Na początku był Chaos, z którego najpierw powstały Square i Enix,a później nowy gatunek gier.

W ten sposób dochodzimy do najważniejszego novum The Last Remnant, a więc systemu walki. Przeciwnicy są widoczni przez cały czas, tak więc, jeżeli nie mamy ochoty z nimi walczyć, zawsze możemy postarać się ich ominąć. Tyle że z tym akurat bywa różnie, gdyż najczęściej nie stoją oni w miejscu, a w chwili, kiedy podchodzimy zbyt blisko, sami rzucają się w pogoń. W trakcie gry otrzymujemy na szczęście możliwość spowalniania czasu, dzięki czemu łatwiej zachodzić ich od tyłu.

Po zainicjowaniu walki przenosimy się na oddzielną planszę. Zamiast jednak skupiać uwagę tylko na naszej postaci, naszym zadaniem jest kontrolowanie i koordynowanie działań całych oddziałów. Z początku tylko swojego, podczas gdy pozostałe kontroluje A.I., później jednak, wraz ze wzrostem Battle Rank i budżetu, również pozostałych. Na początku każdej tury w zależności od posiadanych punktów akcji komputer pokazuje różne możliwości działania. Możemy więc wykonać zwyczajny atak, a wtedy każda z postaci naszego oddziału po prostu rzuci się na przeciwnika. Możemy wykonać atak specjalny. Wtedy, w zależności od wcześniej poczynionych przez nas ustawień, każdy z wojaków zaatakuje którymś z wyuczonych ciosów specjalnych. Możemy zdecydować się poświęcić turę i pozwolić jednej lub na przykład dwóm postaciom na rzucenie czaru leczenia. Jeżeli oddział liczy więcej osób, pozostałe w tym samym czasie wykonają np. swoje ataki. System ten jest dość czytelny, tym bardziej, że wciskając na padzie lub klawiaturze odpowiedni klawisz, zostajemy powiadomieni dokładnie, co kto zrobi. Od czasu do czasu na liście pojawią się też specjalne akcje. Niestety, nie jest to system doskonały. Często zdarza się, że chcielibyśmy wykonać konkretną akcję, ale komputer, nie wyświetlając odpowiedniej opcji, po prostu nam to uniemożliwia.

Starcia mają także swój wymiar taktyczny, który zależy nie tylko od sposobu, w jaki ustawimy w menu dany oddział, ale także od miejsca, w którym podczas samej walki rozmieszczeni są przeciwnicy. W tym celu przez cały czas wyświetlana jest mapka poglądowa, na której widzimy trójkąciki reprezentujące poszczególne oddziały. Wskazując konkretne cele ataku, możemy starać się na przykład flankować przeciwników, co wpływa na ich morale. Odpowiedni pasek pokazujący jego poziom przez cały czas widnieje w górze ekranu. W praktyce jednak często nie udaje nam się wykonać odpowiedniego manewru chociażby dlatego, że drogę dojścia do wroga przetnie nam inny oddział. Dzięki takiemu rozwiązaniu napotykani bossowie przestają być tylko kolejnymi stworami do ubicia, ponieważ często otaczają się kilkoma lub kilkunastoma oddziałami, które skutecznie utrudniają dojście do takiego delikwenta. A w tym czasie on nie zasypia gruszek w popiele.

Przemysław Zamęcki

Przemysław Zamęcki

Grał we wszystko na wszystkim. Fan retro gratów i gier w pudełkach, które namiętnie kolekcjonował. Spoczywaj w pokoju przyjacielu - 1978-2021

więcej