Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 12 marca 2009, 10:10

autor: Jacek Hałas

Codename: Panzers - Zimna Wojna - recenzja gry - Strona 2

Trzecia część uznanej serii Codename: Panzers przenosi nas do alternatywnej rzeczywistości. Jak ten nowy RTS wypada na tle swoich najpoważniejszych konkurentów, z Company of Heroes na czele?

Nie ukrywam, że większość etapów rozgrywa się w zbyt kameralnej, jak na moje upodobania, atmosferze. Miłośnikom CoH czy WiC nie musi to jakoś szczególnie przeszkadzać, ale fani klasycznych strategii mogą kręcić nosem. Rzadko kiedy dowodzi się więcej niż dziesięcioma czołgami czy piętnastoma oddziałami piechoty. Ciasnawe są też same mapki, a nieco większe plansze pojawiają się głównie w samej końcówce. Na szczęście całość jest mocno upakowana akcją oraz obecnością punktów o dużym znaczeniu strategicznym. Do tych drugich można zaliczyć między innymi lądowiska, stacje kolejowe, punkty pierwszej pomocy, radiostacje, centra naprawy maszyn czy potężne działa Howitzer, dające okazję do ostrzelania pozycji wroga lub oślepienia go. Co ciekawe, w dalszej fazie kampanii obiekty te połączone są ze sobą siecią linii komunikacyjnych. Oznacza to, że pozostają nieaktywne, dopóki nie podłączy się ich do jednego z centrów dowodzenia. Aż szkoda, że tego typu ograniczenia nie są stosowane od samego początku. Dobrą wiadomością jest to, że gra bardzo skutecznie premiuje dokładną eksplorację mapy. Może to zaowocować znalezieniem porzuconych czołgów czy tuneli prowadzących w głąb zabudowań wroga.

Obraz można w znacznym stopniu przybliżać. Zabrakło natomiast opcjioddalenia kamery celem ogarnięcia sytuacji na polu bitwy.

Kampania single player to 18 misji, których ukończenie na normalnym poziomie trudności zajmuje około 20-25 godzin. Czasami możliwe jest szybkie dotarcie do finału, z pominięciem zadań pobocznych, ale zazwyczaj trzeba odwiedzać wszystkie kluczowe strefy i to w dość wolnym tempie. Same misje nie są szczególnie odkrywcze, ale jakoś nigdy nie straciłem zapału do ich wykonywania. Oprócz typowych zadań związanych z przejmowaniem baz przeciwnika czy flag prestiżu pojawiają się też ciekawsze cele, dotyczące chociażby odnajdywania zagubionych oddziałów czy neutralizowania obrony przeciwlotniczej wroga. Mnie najbardziej przypadły do gustu wyzwania o charakterze obronnym. Jest ich dość sporo (ochrona konwojów, przejmowanych fabryk itp.) i w większości przypadków wymagają dużego zaangażowania.

Słowo „panzers” nie pojawiło się w tytule gry przypadkowo, albowiem to właśnie stalowe bestie stanowią tu trzon niemal każdej armii. Maszyn tych jest zresztą całkiem sporo. Są więc zarówno mniejsze jednostki pokroju Bulldoga M-41, jak i większe wehikuły (M-103 czy M-48 Patton). Niewątpliwą atrakcją gry jest też to, że nie trzeba się ograniczać do dowodzenia oddziałami pojedynczej strony konfliktu. Równie dobrze można przejmować maszyny wroga, czy to te znalezione na polu bitwy, czy zabrane z magazynów. Z racji zobrazowania alternatywnej wersji wydarzeń nie zabrakło wehikułów, które w rzeczywistości skończyły swój żywot w muzeach jako pojedyncze prototypy czy nawet jeszcze na deskach kreślarskich. Producent nie posunął się na szczęście zbyt daleko i odnajdywanie unikatów nie jest równoznaczne z przechylaniem szali zwycięstwa na swoją stronę. Dobrze też, że w tym pancernym zamieszaniu nie zapomniano o piechocie. Żołnierze pojawiają się w wielu różnych specjalizacjach, używając karabinów, snajperek, bazook, a także będąc medykami czy inżynierami. Na mapie obecni są również bohaterowie, ale ich rola została zmarginalizowana. Jedyne, czego mi brakowało, to maszyn latających, które znajdowałyby się pod moją kontrolą. W grze sprawa ogranicza się do wyboru rodzaju nalotu czy miejsca zrzucenia posiłków.

Jacek Hałas

Jacek Hałas

Z GRYOnline.pl współpracuje od czasów „prehistorycznych”, skupiając się na opracowywaniu poradników do gier dużych i gigantycznych, choć okazjonalnie zdarzają się i te mniejsze. Oprócz ponad 200 poradników, w swoim dorobku autorskim ma między innymi recenzje, zapowiedzi oraz teksty publicystyczne. Prywatnie jest graczem niemal wyłącznie konsolowym, najchętniej grywającym w przygodowe gry akcji (najlepiej z dużym naciskiem na ciekawą fabułę), wyścigi i horrory. Ceni również skradanki i taktyczne turówki w stylu XCOM. Gra dużo, nie tylko w pracy, ale także poza nią, polując – w granicach rozsądku i wolnego czasu – na trofea i platyny. Poza grami lubi wycieczki rowerowe, a także dobrą książkę (szczególnie autorstwa Stephena Kinga) oraz seriale (z klasyki najbardziej Gwiezdne Wrota, Rodzinę Soprano i Supernatural).

więcej