Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać
Recenzja gry 5 marca 2009, 10:08

autor: Maciej Kurowiak

Silent Hill: Homecoming - recenzja gry - Strona 2

Po długich miesiącach oczekiwania Silent Hill: Homecoming zawitał wreszcie do Europy. Sprawdzamy czy najnowsza odsłona cyklu sprosta wymaganiom miłośników tego gatunku.

Grając w Homecoming na PC, możemy wybierać pomiędzy padem lub kombinacją myszy i klawiatury. Ta druga opcja ujawnia swoje zalety szczególnie przy strzelaniu z broni palnej, gdy włącza się tryb pierwszej osoby. Jeśli zdecydujemy się na opcję pierwszą, to musimy być przygotowani na niemiłą niespodziankę. Double Helix postanowiło zrobić na przekór posiadaczom padów od Xboksa 360 i wszystkie przyciski oznaczyło w sposób kompletnie inny niż standardowe A, B, X, Y. Nie wiadomo, o co tutaj chodzi, bo na pewno nie o pieniądze. W efekcie, gdy jakiś potwór dusi naszego bohatera, a na ekranie pojawia się informacja z pulsującym czerwonym przyciskiem – intuicyjnie naciskamy na padzie czerwone B, co oczywiście kończy się zejściem Alexa. Trudno się do tego przyzwyczaić, gdyż oznaczanie przycisków wg ich rozmieszczenia na padzie do Xboksa 360 jest wygodnym standardem w grach na PC.

Skalpel kontra siekiera.

Struktura gry jest podobna do tego, co widzieliśmy we wcześniejszych częściach serii. Przechodzimy liniowo od lokacji do lokacji, znajdujemy mapę i błądząc po korytarzach wśród kolejnych zamkniętych drzwi, wyszukujemy te, które da się otworzyć. Martwimy się o ilość amunicji i apteczek, zabijamy napotkane potwory i rozwiązujemy zagadki, by w końcu dotrzeć do punktu kulminacyjnego na danym poziomie. Same zagadki stoją na szczęście na niezłym, jak na ten gatunek, poziomie. Trzeba przyznać, że tutaj Double Helix wykonało swoją pracę bardzo dobrze i ten element rozgrywki został przyzwoicie zbalansowany. Nie znajdziemy w grze łamigłówek, które uwłaczałyby inteligencji graczy, co we wcześniejszych częściach serii wcale nie należało do rzadkości. Niezła jest też linia fabularna, mocno związana z ciężką depresją naszego bohatera, przez co najbliżej jej do drugiej części cyklu. Nie ma ona jednak takiej mocy ani ciężaru jak w Silent Hill 2, a Alex, choć stokroć bardziej interesujący niż tirowiec Travis z Origins czy Henry z The Room, nie jest tak przekonujący jak James. Miłośnicy serii zauważą zapewne, że Homecoming został „zaktualizowany” do tego, co mogliśmy widzieć w filmie. Nie zdradzając niczego z samej historii i lokacji, które przyjdzie nam zwiedzać, warto napomknąć, że charakterystyczne przechodzenie na drugą, piekielną stronę rzeczywistości – gdy widać odklejające się kawałki tapet – zostało wiernie przeniesione do gry. Historii opowiadanej przez Homecoming brakuje jednak tej wyjątkowości, która czyniłaby z niej coś więcej niż tylko jedną z wielu opowieści, przez co wraca to samo uczucie, że to tak naprawdę spin off, który do cyklu nie wnosi niczego ważnego.