Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać
Recenzja gry 4 marca 2009, 10:07

autor: Krzysztof Gonciarz

Patapon 2 - recenzja gry - Strona 2

Rytmiczna gra strategiczna z elementami RPG i zręcznościówki. Niemożliwe? Nic z tych rzeczy – to już druga część tego szalonego koktajlu.

Naszą spokojną przystanią pomiędzy misjami wciąż jest osada Patapolis – wygląda prawie identycznie jak w pierwszej części. Tutaj możemy zmierzyć się z jedną z rytmicznych minigierek, produkować i rozwijać Patapony, a także przejść do nowego trybu multiplayer, zwanego Paraget. To bardzo ciekawa nowość, w której maksymalnie 4 graczy może podzielić między siebie 4 bohaterów i wspólnie stoczyć walkę z jednym z wielu bossów spotkanych w trakcie gry. Możemy też toczyć boje w pojedynkę (wtedy my sterujemy wszystkimi czterema bohaterami tak jak oddziałami w kampanii). W zasadzie to nawet powinniśmy, bo do zdobycia są tu cenne nagrody – unikalny ekwipunek i maski dla bohaterów (dają bonusy do statystyk).

Często przyjdzie nam walczyć z wrogimi plemionami.

Produkcja jednostek w tej grze opiera się na surowcach zebranych w trakcie polowań, misji oraz w minigierkach. Znajdziemy tu wszystkie znane z pierwowzoru typy oddziałów, a także kilka nowości (np. Robopony silne przeciwko budynkom). Duża zmiana zaszła w systemie zarządzania armią – w jedynce proces tworzenia każdego Patapona był całkowicie zamknięty: kiedy chcieliśmy wymienić jednostkę na mocniejszą, musieliśmy pozbyć się starej. Tutaj każdy ludek posiada swoje własne drzewko rozwoju i możemy go dowolnie przełączać pomiędzy szczepami (szczepy odpowiadają kolorom Pataponów i określają ich odporność, szansę na trafienia krytyczne itp.). To fajne i praktyczne rozwiązanie, ale niestety wiąże się z olbrzymią mikroekonomią i niekiedy katorżniczymi kalkulacjami surowców.

Misje, które przyjdzie nam wykonywać, weteranów pierwszej części raczej niczym nie zaskoczą. Walki z konkurencyjnym plemieniem, bitwy z bossami, polowania na zwierzynę, krótkie przerywniki fabularne – standard. W sumie mamy 45 etapów, a ich ukończenie to kwestia nawet 30 godzin. Większość tego czasu zajmie nam niestety podłe „grindowanie”, czyli wracanie do wcześniej ukończonych zadań celem zdobycia surowców i lepszego uzbrojenia – bez tego nie da rady. Z każdym bossem możemy walczyć dowolną ilość razy, przy czym za każdym podejściem będzie on trochę mocniejszy. Oznacza to tyle, że przejście gry na 100% może zająć całe miesiące, ciężko nawet to oszacować. Poziom trudności jest w każdym razie bardzo wysoki i nawet na Easy łatwo jest się zaciąć. Często przychodzi nam zmierzyć się z poczuciem zmarnowania 30 minut życia z powodu jednego małego błędu w taktyce albo banalnego wylecenia z rytmu. Kiedy przegrywamy misję, tracimy wszystko, co w niej zdobyliśmy – szkoda. Można było dać graczom chociaż cześć zdobytego łupu na zachętę. To na pewno nie jest produkcja dla niedzielnych graczy.

W grze znajdziemy wszystkich bossów z pierwszej części,a także kilku zupełnie nowych.

Oprawa audiowizualna tego rarytasu urzeka swoim nieskrępowaniem. Dziecięce śpiewy mieszają się z kreskówkową, quasi-flashową grafiką i bardzo modną otoczką. Styl bierze tu górę nad technicznymi popisami, dzięki czemu nie ma się jak do czegokolwiek przyczepić – jest ślicznie. Drażni mnie tylko, że część minigierek zmusza do odgrywania raczej irytujących melodyjek. Znane z pierwowzoru szalone solówki Pana Pakapona na trąbce jak zawsze wymiatają, ale już zabawa w podlewanie kwiatka zwyczajnie denerwuje.

Główną wadą Patapona 2 jest podobieństwo do pierwszej części, przez co gra już tak nie szokuje swoją odmiennością i nowatorstwem. Autorzy poprawili raptem kilka elementów, które w jedynce kulały, dorobili zestaw nowych poziomów, kilka nowych jednostek i tyle – w zasadzie jest to rozbudowany mod, a nie pełnoprawna, zrobiona od zera gra. Innym problemem, bardziej już abstrakcyjnym, jest niekonwencjonalność tego tytułu. Nie można go na ślepo polecić każdemu, jest tak specyficzny, że z samej definicji nie przemówi do większości. Pamiętajcie: to trudna, długa i złożona gra. Dużo bliżej jej do Final Fantasy Tactics niż do LocoRoco.

Krzysztof „Lordareon” Gonciarz

PLUSY:

  • gra jedyna w swoim rodzaju;
  • projektowy majstersztyk i rarytas;
  • drobne poprawki mechaniki, które docenią fani pierwowzoru;
  • stylowa oprawa audiowizualna;
  • ponad 30 godzin rozrywki!

MINUSY:

  • proponowana przez autorów niekonwencjonalność będzie dla niektórych zbyt trudna do przyjęcia;
  • poziom trudności potrafi zniechęcić;
  • nikłe zmiany w stosunku do pierwszej części.