Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 12 lutego 2009, 07:55

autor: Szymon Liebert

Flower - recenzja gry - Strona 2

Flower to jedna z gier powodujących chroniczne nadużywanie przysłówka: „niezwykle”. Niezwykle oryginalna, imponująca, wciągająca, spójna i – niestety – niezwykle krótka.

Warto zauważyć, że pod płaszczykiem innowacyjnych rozwiązań kryje się po prostu świetna i solidnie opracowana gra. Chociaż brak w niej jakichkolwiek klasycznych elementów interfejsu, to po pewnym czasie zaczynamy rozumieć znaczenie kolorów i wyglądu poszczególnych kwiatów. Na każdym poziomie ukryte są także specjalne zielone rośliny, od zebrania których zależy wygląd naszego kwiatka na ekranie wprowadzającym. Tytuł cechuje jednak kilka bardzo ważnych motywów, które sprawiają, że jest on niezwykły. Po pierwsze, oryginalna perspektywa i świetne sterowanie zapewniają niesamowite i unikalne wrażenia. Kontrolowanie wciąż powiększającego się i podążającego za nami wiru różnokolorowych świecących płatków staje się więc atrakcją samą w sobie. Po drugie, zróżnicowane zadania, wydarzenia i krajobrazy rodzą po prostu szczerą ciekawość tego, co wydarzy się za chwilę i dokąd zaprowadzi nas cała przygoda. Trzecim kluczowym elementem zabawy jest natomiast zestaw składający się z ogromnej dawki emocji i osobliwego przesłania, jakie twórcy zawarli w swoim produkcie.

Feeria barw i niesamowite krajobrazy. Gra jest zdecydowanie widowiskowa. Gdy przestaniemy wciskać przycisk odpowiedzialny za nadawanie płatkom prędkości, wir zatrzyma się i zacznie krążyć w zwolnionym tempie.

Ekologia w grach pojawia się raczej niezmiernie rzadko. Co prawda można wskazać obecność pewnych mniej lub bardziej świadomych wątków tego typu w kilku produkcjach, jednak dopiero Flower zajmuje się tym problemem w całej rozciągłości. Naturalnie gra może być interpretowana na wiele sposób i na pewno określenie jej mianem tylko i wyłącznie proekologicznej jest okrutnym uproszczeniem. Niemniej twórcy postanowili wypowiedzieć swoje zdanie w kwestii nieustannie obecnych w naszym życiu miejskich stresorów, czyli hałasu, brudu, pośpiechu, zatłoczenia i szarości. Jako wieloletni mieszkaniec Górnego Śląska straciłem już dawno złudzenia co do możliwości stworzenia miasta nie stojącego w silnej opozycji do natury. Tymczasem twórcy tej niezwykłej gry zdają się mówić zupełnie coś przeciwnego. Takie przesłanie odczytać można z ostatniej, spektakularnej, kolorowej, radosnej i jednocześnie melancholijnej sceny ich dzieła, zamykającej całość świetną pętlą i zapadającym w pamięć prostym, aczkolwiek sugestywnym obrazem. Wprowadzającym sporo koloru do szarej codzienności.

W grze uratujemy nie tylko wyschnięte łąki, ale i całe miasto, nadając mu kolory oraz wprowadzając równowagę pomiędzy naturą i cywilizacją ludzką. Marzenie czy rzeczywistość?

Realizacja oprawy audiowizualnej Flower jest po prostu boska. Nie chodzi tu naturalnie o ilość polygonów. To raczej kwestia perfekcyjnie zrealizowanej artystycznej wizji, która sprawia, że nawet postronni obserwatorzy przysiądą się, żeby popatrzeć na to, co dzieje się na ekranie. Podkreślić trzeba też rolę muzyki – współtworzymy ją sami, gdyż każdy dotknięty kwiat wydaje odgłos pasujący do sączącej się powoli w tle sentymentalnej melodii.

W jednym z poziomów naszym zadaniem jest dosłowne pokolorowanie szarego krajobrazu. W innym, oświetlamy okolicę, zapalając lampy. Urozmaicona rozgrywka wciąga i budzi ciekawość.

Niestety, powraca teza wysunięta w pierwszym zdaniu tej recenzji. Flower jest wręcz frustrująco krótki, przy czym emocje te nie wynikają bynajmniej z poczucia zostania oszukanym. Gra w końcu kosztuje grosze – mniej więcej 30 złotych – i bez żadnych wątpliwości jest warta tej ceny. Boli raczej to, że tak świetny pomysł został zawarty w zaledwie kilku poziomach. Trudno mieć wyrzuty do twórców o takie podejście wobec zamierzonej spójności treści z formą oraz chęci stworzenia całości, która miałaby być czymś w rodzaju filmu czy opowiadania. Te formy przekazu muszą mieć początek, środek, zawierający dodatkowo kilka ukrytych smaczków i epilog. Podobnie zresztą jak każda recenzja.

Szymon „Hed” Liebert

PLUSY:

  • emocjonalna podróż z (nieco pretensjonalnym) przesłaniem;
  • świetne wykonanie wizualne i nowa perspektywa;
  • niesamowita, kojąca muzyka, którą sami współtworzymy;
  • łatwe do opanowania i satysfakcjonujące sterowanie.

MINUSY:

  • za szybko się kończy.