Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 6 lutego 2009, 08:14

autor: Radosław Grabowski

Burnout Paradise: The Ultimate Box - recenzja gry - Strona 3

Rok trzeba było czekać na Burnout Paradise w wersji dla komputerów osobistych, a osiem lat na jakąkolwiek pecetową odsłonę serii Burnout. Cierpliwość graczy została jednak wynagrodzona i to jakże hojnie.

The Ultimate Box zamyka w jednym opakowaniu sporą ewolucję, którą przeszła podstawowa edycja gry od chwili swojej premiery w styczniu 2008. Jest tu więc wszystko, co znalazło się w dwóch rozszerzeniach – m.in. dodatkowe tryby zabawy online’owej, zmieniające się pory doby oraz motocykle (pojawiające się po raz pierwszy w historii serii Burnout). Ponadto developerzy przygotowali zupełnie nowy tryb, nazwany Party i pozwalający na offline’ową rozgrywkę maksymalnie ośmiu osób przy jednym komputerze lub konsoli. Uczestnicy rywalizują na punkty w serii krótkich zadań, a zabawa dzieli się na tury. Miła imprezowa rozrywka, przystępna nawet dla mających zerowe doświadczenie w wyścigach. Po prostu świetna propozycja na trwający właśnie karnawał. The Ultimate Box zawiera również Burnout Store, czyli specjalny sklep wewnątrz gry. Posłuży on w przyszłości do pobierania kolejnych dodatków, szykowanych przez Criterion Games – zarówno płatnych, jak i darmowych. Przykładowo w najbliższych miesiącach zadebiutują trzy pakiety z nowymi samochodami, a także bonusowy obszar (Big Surf Island). Jest więc na co czekać, a przecież developerzy trzymają jeszcze parę asów w rękawie. I to z całą pewnością tych pikowych.

Nocnej jazdy motocyklem w żadnej poprzedniej części Burnout nie było.

Szczęśliwie The Ultimate Box nie podzielił losu Grand Theft Auto IV, gdyż konwersja z konsol na PC udała się wybornie. Animacja momentami okazuje się nawet płynniejsza niż w przypadku Xboksa 360 i PlayStation 3. Widać to szczególnie w zbliżeniach kraks oraz w trybie rozwałki, gdzie na ekranie pojawia się mnóstwo wozów i dochodzi do wielu jednoczesnych wypadków. The Ultimate Box w wersji dla PC i PS3 poddano pełnej polskiej lokalizacji językowej. Nie było to zbyt wielkie przedsięwzięcie, wystarczyło przetłumaczyć trochę tekstu i zatrudnić przyzwoitego lektora, potrafiącego udawać radiowego DJ-a. Polonizacja wypadła dobrze, aczkolwiek ścieżka narracji mogłaby zostać nagrana nieco głośniej, ponieważ czasami zagłusza ją ryk silników (w angielskiej wersji językowej ta niedogodność nie występuje).

Musiał minąć rok, aby posiadacze PeCetów otrzymali możliwość przekonania się, że ekipa z Criterion Games dokonała wielkiej rzeczy, wypuszczając w styczniu 2008 grę Burnout Paradise. Developerzy przez dwanaście miesięcy stale ulepszali swe dzieło i tak właśnie powstał The Ultimate Box. Obok tego tytułu nie może przejść obojętnie żaden gracz komputerowy, mieniący się fanem wyścigów. Naprawdę najmniej istotny jest tu brak licencjonowanych wozów, tuningowych body kitów oraz naklejek podnoszących moc silnika o 2,7 KM. A że samochody poruszają się bez kierowców – co z tego, skoro i tak widok jest zza auta lub z okolic przedniego zderzaka. Poza tym przy tak szybkiej rozgrywce, jaką serwuje Burnout Paradise, siedząca za kółkiem figurka byłaby ostatnim elementem dostrzeganym w ferworze jazdy. Paradise City to miejsce zdecydowanie warte odwiedzenia, nie tylko dlatego, że jak śpiewał Axl Rose: „(...) tam trawa zielona i dziewczyny piękne (...)”.

Radosław „eLKaeR” Grabowski

PLUSY:

  • drogowa destrukcja na wielką skalę;
  • dynamika jazdy;
  • rozbudowany system rozgrywki online;
  • udana konwersja z konsol.

MINUSY:

  • trzeba było aż ośmiu lat, aby marka Burnout zawitała wreszcie na PC.