Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 15 stycznia 2009, 13:39

autor: Przemysław Zamęcki

Prince of Persia - recenzja gry - Strona 3

Na pecetowe wydanie przygód perskiego księcia gracze w Polsce musieli poczekać trochę dłużej, niż ich koledzy z Europy zachodniej. Czy naprawdę było warto?

Niestety, polską wersję Prince of Persia rozkładają na łopatki liczne błędy techniczne i drobne niedopatrzenia. Niezbyt to zrozumiałe, tym bardziej, że polscy gracze pecetowi musieli czekać na grę sporo dłużej niż reszta cywilizowanego świata. Najdrobniejszym z tych potknięć jest fakt, że tekst mówiony nie zawsze zgadza się z napisami. Ale to pikuś. Zarzutem znacznie większego kalibru są urywane końcówki zdań. Postać mówi i nagle klops, coś ucięło ostatnie słowo. Zdarza się to nagminnie i nie wiem, czy wynika ze źle nagranych kwestii dialogowych, czy z ich złej implementacji do programu. Psuje to niesamowicie odbiór całości i w zasadzie wymagałoby jakiegoś poprawienia. Ale i to nie jest najgorsze. Ktoś, kto przygotowywał ostateczny mastering, musi być chyba głuchy na jedno ucho, bo ścieżki dźwiękowe Eliki i księcia zostały albo nagrane z zupełnie inną głośnością, albo w inny sposób „skiepszone”. Naprawdę przez cały czas trzeba dokładnie przyglądać się napisom, bo inaczej nie usłyszymy połowy tego, co mówi Zakościelny. Raz głośność jest odpowiednia, a sekundę potem amplituda jest bliska zeru. Jest to najpoważniejszy zarzut w stosunku do polskiej wersji. Jeżeli tylko można, należy to jak najszybciej naprawić łatką. Jeżeli nie, warto dodrukować na pudełku, że jedna ręka non stop powinna spoczywać na potencjometrze.

Polskie literki zastąpmy piktogramami i będziemy mieć cywilizację obrazkową.

Z drobniejszych błędów warto wspomnieć jeszcze o źle dobranej długości zdań, co przynajmniej raz objawiło się poprzez kilkusekundowe nieme kłapanie paszczęką. Ponadto trudno wytłumaczyć, jak można nie zauważyć ewidentnego błędu, kiedy to ojciec Eliki podczas nabywania przez nią pierwszej mocy w świątyni nazywa jednego z bogów Omrazdem zamiast Ormazdem. I tak dobrze, że nie Orgazmem...

Pecetowe Książątko jest tym samym, którym od miesiąca cieszą się w Polsce użytkownicy konsol. Jedyną różnicą na plus jest możliwość uruchomienia gry w wysokiej rozdzielczości 1920x1200 pikseli. Dzięki temu grafika prezentuje się wręcz obłędnie. Oczywiście, o ile ktoś dysponuje maszyną o odpowiedniej mocy. Na Intelu Core 2 Duo 3.0 GHz i GeForce 8800GT przez większą część zabawy można cieszyć się 60 klatkami na sekundę, które okresowo spadają do 30. Jeżeli ktoś posiada w domu taki sprzęt i przy okazji dysponuje monitorem przynajmniej 24”-26”, to opad szczęki ma gwarantowany. Niestety, grę psują techniczne błędy związane z lokalizacją, która sama w sobie jest całkiem niezła, ale jej niedoróbki potrafią odebrać chęć do dalszej zabawy. Za to sam Prince of Persia jest świetnym, zasługującym na najwyższe noty tytułem, który z czystym sumieniem polecam każdemu fanowi wyjątkowych, choć może nie nazbyt skomplikowanych gier. Niekoniecznie jednak w polskiej pecetowej wersji. Przynajmniej do czasu wprowadzenia odpowiednich poprawek.

Przemek „g40st” Zamęcki

PLUSY:

  • brak zabezpieczeń;
  • brak konieczności trzymania płyty w napędzie;
  • dobrze dobrane głosy aktorów;
  • w porównaniu z konsolami prawdziwe HD;
  • to prosta, choć wciągająca gra.

MINUSY:

  • sterowanie klawiaturą i myszą – nie róbcie sobie krzywdy i kupcie w końcu pad;
  • techniczne błędy związane z polonizacją.

Przemysław Zamęcki

Przemysław Zamęcki

Grał we wszystko na wszystkim. Fan retro gratów i gier w pudełkach, które namiętnie kolekcjonował. Spoczywaj w pokoju przyjacielu - 1978-2021

więcej