Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 10 sierpnia 2001, 09:25

autor: Bolesław Wójtowicz

Necronomicon: Świt Ciemności - recenzja gry - Strona 2

Gra przygodowa, której akcja utrzymana jest w realiach niezwykle popularnej twórczości H.P. Lovecraft’a. Gracze przenoszą się do roku 1927 do miasteczka Pawtuxet leżącego na wschodnim wybrzeżu Stanów Zjednoczonych.

Jak zapewne zdołaliście się domyśleć, naszym zadaniem będzie wcielić się w postać Stantona i rozpocząć wnikliwe śledztwo, które po długiej i wyczerpującej wędrówce na czterech różnych poziomach tajemnicy, zaprowadzi nas do... Nie ma tak dobrze, i tak za dużo już powiedziałem. Uwierzcie mi na słowo, że przystępując do gry warto o niej nic nie wiedzieć, gdyż dzięki temu zdecydowanie lepiej, drogi graczu, będziesz mógł się wczuć w panujący w niej klimat. A kiedy ciężki, wręcz przytłaczający nastrój, jakim przesiąknięta jest gra, pochwyci cię stalowymi paluchami za gardło, nie zdołasz odejść od monitora aż do zakończenia tej niesamowitej podróży. Jeśli lubisz się bać, to jest to gra dla ciebie.

Przyznam, że od czasu kiedy z duszą na ramieniu dobrnąłem do końca “Blair Witch: Rustin Parr”, nie miałem okazji by się porządnie przestraszyć podczas podróży w wirtualnym świecie. Tym razem, już od momentu kiedy, jako William Stanton, stoimy na środku mrocznego pokoju, mając za źródło światła jedynie lampę naftową, widząc za oknami przewalające się ciężkie, ołowiane chmury, serce ze strachu powolutku podchodzi nam do gardła. W tym momencie rozlega się, brzmiące jak wystrzał z pistoletu, pukanie do drzwi. Wychodzimy na ciemny korytarz i ostrożnie uchylamy drzwi wejściowe, za którymi... Innym razem wkraczamy do ponurego, zniszczonego, nadmorskiego miasteczka. Mrok otulił już swoim całunem domy, przed którymi zasiedli nieliczni, sprawiający niesamowite wrażenie, mieszkańcy. Kiedy tam wkraczasz, chowają się za zamkniętymi na głucho drzwiami lub zwieszają głowy wyraźnie unikając twojego wzroku. Zapuszczone zaułki w które musisz się zanurzyć, nie wróżą niczego dobrego... A to dopiero początek przygody. Wierzcie mi, ja do strachliwych osób raczej się nie zaliczam, ale ta gra potrafi dać popalić i osobom o słabszych nerwach raczej jej nie polecam.

W trakcie rozgrywki posługujemy się tylko i wyłącznie myszką, za pomocą której, miejsce przy miejscu, sprawdzamy każdą lokację, czekając aż kursor zmieni swój wygląd. Wówczas jego kształt podpowie nam, co w tym miejscu możemy zrobić: czy porozmawiać z jakąś postacią, a może coś wziąć, ewentualnie użyć któregoś z posiadanych już przedmiotów. Jeśli zajdzie właśnie taka potrzeba, prawym przyciskiem myszy otwieramy nasz podręczny bagażnik i wybieramy z okienka lub półki potrzebną w danej chwili rzecz. Tam tez możemy posłużyć się zakupioną u handlarza mapą, dzięki której bez problemów będziemy mogli przenosić się z miejsca na miejsce. Zresztą, co ja tu będę się rozpisywał, przecież każdy, kto grał w więcej niż jedną przygodówkę, umie obsługiwać ten interfejs z zamkniętymi oczami.

Nie muszę chyba dodawać, że pod względem grafiki gra jest naprawdę świetnie wykonana i chociaż zastosowana rozdzielczość powinna raczej wyjść już na dobre z mody, to wszystkie lokacje wykonano z olbrzymią pieczołowitością. Jednak zdecydowanie najwięcej czasu i talentu artystów poświęcono na stworzenie znakomitych przerywników filmowych, które towarzyszą nam przez cały czas i umilają rozmowy z poszczególnymi postaciami czy też wykonywanie niektórych czynności. A jak efektownie schodzimy z tego świata...! Jedyne, czego mi zabrakło, to opcji wyświetlania napisów podczas prowadzonych rozmów, gdyż, chociaż język, którym posługiwał się na co dzień Lovecraft nie jest mi obcy, to wolę mieć dodatkową możliwość przeczytania tego, co dany osobnik do mnie powiedział, zamiast w napięciu wsłuchiwać się w nadęty, brytyjski akcent z jakim wypowiada on swoje kwestie.