Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać
Recenzja gry 22 grudnia 2008, 12:01

autor: Przemysław Zamęcki

Rise of the Argonauts - recenzja gry - Strona 2

Mitologiczna wyprawa, olimpijscy bogowie, greccy herosi, gęsto ścielący się trup i przyzwoita fabuła. Jednak to i tak za mało, aby sięgnąć Olimpu.

Trzy akapity wyżej wspomniałem o pewnych elementach role-playing mających wpływ na sposób rozgrywki. Otóż każde z zaliczonych zadań możemy poświęcić jednemu z czterech wyżej wymienionych bóstw. Dzięki temu odblokowujemy kolejne umiejętności na jednym z czterech tzw. drzewek. Przyczynia się to do zwiększenia zadawanych w walce obrażeń czy skuteczniejszego blokowania ciosów. Niestety sam system walki jest zupełnie nieprzemyślany. W wywiadach pojawiających się jeszcze przed premierą gry, autorzy bardzo często wspominali o tym, że ów system będzie wyjątkowo przyjazny dla początkujących graczy i od razu całkowicie przystępny. To akurat szczera prawda, bowiem wszystko sprowadza się tutaj do walenia w dwa przyciski i ewentualnego przytrzymania któregoś z triggerów na padzie. Do wyboru mamy tylko trzy rodzaje broni: miecz, włócznię i maczugę. W miarę odkrywania fabuły różne postacie oferują nam ich coraz bardziej „wypasione” wersje.

Jazon nie rozstaje się z tarczą. Potrafi ona uchronić go nawet przed obrażeniami zadawanymi przez mocno przerośniętych przeciwników.

Kiedy dochodzi do starcia, jego miejsce przykrywa niewidzialny bąbel. Walcz albo giń, ponieważ nie ma już możliwości ucieczki. Po prostu dochodzi się do pewnego miejsca i koniec, ani kroku dalej. Z bąbla nie można wyjść, ale co gorsza, nie można też do niego wejść. Kilkakrotnie zdarzyło mi się, że któryś z przeciwników stał na jego skraju i zupełnie nie reagował na zadawane mu ciosy. Niewidzialna ściana ciała nie przepuści, ale jak widać, żelazo przechodzi przez nią bez żadnego problemu.

Warto zaznaczyć, że pomimo, iż miałem do czynienia z wersją PC, to jednak nie odważyłem się sterować klawiaturą. Cały interfejs, łącznie z wprost beznadziejnie wyglądającym menu został bowiem przystosowany do obsługi za pomocą pada. Gra posiada znaczek z logo Games for Windows, więc znakomicie radzi sobie z xboksowym kontrolerem. Nie wiem, czy ekipie tworzącej Argonautów się nie chciało, nie miała czasu, czy też zwyczajnie stwierdziła, że pecetowcy będą stanowili tylko nikły procent nabywców i nie warto zawracać sobie głowy przystosowaniem interfejsu pod klawiaturę. Osobiście nie uznaję tego za wadę, w tego typu produkcje i tak grywam wyłącznie za pomocą pada i nie wyobrażam sobie, że można zamęczać się grą na klawiaturze, mimo to – czujcie się ostrzeżeni.

Mapki, po których przyjdzie nam się poruszać, choć miejscami urokliwe, są jednak zupełnie nie na miejscu w 2008 roku. Są to właściwie jedynie wąskie korytarze, co jakiś czas urozmaicone jakąś polanką lub placykiem, na których odbywają się walki. Roślinność jest zupełnie statyczna, brak tu jakiejkolwiek swobody. Można nabawić się klaustrofobii. Na szczęście zdarzają się miejsca wykonane bardzo ładnie i z troską o szczegóły.

Przemysław Zamęcki

Przemysław Zamęcki

Grał we wszystko na wszystkim. Fan retro gratów i gier w pudełkach, które namiętnie kolekcjonował. Spoczywaj w pokoju przyjacielu - 1978-2021

więcej