Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 26 listopada 2008, 14:11

autor: Artur Cnotalski

Mount & Blade - recenzja gry - Strona 3

Wielka piaskownica w wydaniu średniowiecznym. Czyli o tym jak amatorski projekt przemienił się w pełni profesjonalną grę.

Element strategiczny Mount & Blade wygląda odrobinę słabiej, nie zobaczymy tu bowiem zwartych szyków piechoty, nawet jeżeli spróbujemy prowadzić naszych wojaków za rączkę przez całą potyczkę (co najlepszym pomysłem nie jest, zważywszy na to, że jako uczestnik bitwy powinniśmy czynnie wyszukiwać przeciwników i unikać wrogich ataków, co nie jest najłatwiejsze, gdy koordynujemy atak kilkudziesięciu wojowników). Warto zwrócić także uwagę na fakt, że twórcy postanowili dać graczowi pewne fory na początek, by zdołał oswoić się z mechaniką rozgrywki, nim wypłynie na szersze wody – ustawienia początkowe obniżają obrażenia otrzymywane przez nas i przez naszych kompanów, jeśli więc walka zacznie być zbyt łatwa, warto zajrzeć do opcji i podnieść poprzeczkę, wyłączając te wspomagacze – nie warto jednak robić tego na samym początku zabawy, w przeciwnym wypadku pierwsze minuty gry mogą okazać się nad wyraz frustrujące, co dość wyraźnie odczułem na własnej skórze.

Postać opisana jest szeregiem cech i umiejętności.

Poziom trudności to jednak nie jedyny czynnik, który decyduje o wyniku bitwy, nawet w przypadku zbliżonych rozmiarami armii – często kluczowe okazuje się doświadczenie jednostek, które wraz z rozwojem nie tylko zyskują na sile, ale także specjalizują się w konkretnym stylu walki. Także ten czynnik należy uwzględnić przy konstruowaniu naszej armii – musimy nie tylko posiadać siłę przebicia, ale być też zdolnym zderzyć się z dowolnym przeciwnikiem, na dowolnym terenie – kawaleria nie sprawia się zbyt dobrze podczas walki w górach, natomiast łucznicy są wyjątkowo narażeni na płaskim terenie – dopiero optymalnie łącząc różne rodzaje oddziałów, jesteśmy w stanie stworzyć potężną armię.

Warto również przyjrzeć się mechanice funkcjonowania samej Caladrii – każdy z krajów ma swojego władcę i podległych mu watażków, z których większość ma pod swoją kontrolą zamek lub miasto oraz jedną-dwie wioski, stanowiące główne źródło dochodów. Jeśli zrobimy na którymś z władców dostateczne wrażenie (a dokonamy tego, walcząc z jego wrogami, walcząc w turniejach oraz wybijając podrzędnych bandytów), może on przyjąć naszą przysięgę lojalności. Profity z takiego ruchu są dwa – po pierwsze, możemy uczestniczyć w wyprawach wojennych naszego króla, co daje dostęp do nieco większej liczby wojsk, a co za tym idzie ułatwia rozbijanie wrogich oddziałów. Po drugie, przyłączając się do danej frakcji, otrzymujemy lenno w postaci wioski, a jeśli uda nam się zdobyć wrogi zamek lub miasto, istnieje szansa, że zostanie on przyznany właśnie nam. Wadą posiadania takich „skarbów” jest konieczność ich obrony, a co za tym idzie – wyszkolenia garnizonu zdolnego odeprzeć wrogie natarcia. Królowie i lordowie to jednak nie jedyni, z którymi przyjdzie nam zadawać się w świecie Caladrii.