Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 21 grudnia 2000, 08:46

autor: Sebastian Szachnowski

FIFA 2001 - recenzja gry

Gdy w 1995 roku firma Electronics Arts wydała FIFA International Soccer nikt nie spodziewał się, iż właśnie została zapoczątkowana seria gier, której kolejne odsłony od kilku lat przekazują sobie palmę pierwszeństwa wśród produkcji o piłce nożnej.

Recenzja powstała na bazie wersji PC.

Gdy w 1995 roku firma Electronics Arts wydała FIFA International Soccer nikt nie spodziewał się, iż właśnie została zapoczątkowana seria gier, której kolejne odsłony od kilku lat przekazują sobie palmę pierwszeństwa wśród produkcji o piłce nożnej. Pierwsza FIFA nie była żadnym przełomem. Oferowała grafikę 2D w rzucie izometrycznym i... w zasadzie nic poza tym. Owszem, jak na tamte czasy oprawa była nawet ładna, ale sama gra nie była niczym nadzwyczajnym. I wtedy to się stało. Na rynku pojawiła się FIFA ’96. To był prawdziwy przełom. Po raz pierwszy gra piłkarska została osadzona w trzecim wymiarze. Oprawa graficzna powaliła wszystkich na kolana. Dodatkowo do gry wlano hektolitry miodu, w ten sposób uzyskując grę doskonałą (w każdym razie tak się wtedy wszystkim wydawało). Od tamtej pory rokrocznie jesteśmy raczeni kolejnymi odsłonami tej gry. Kanadyjscy producenci właśnie wypuścili wersję oznaczoną cyferkami 2001, które to symbolizują przełom, koniec wieku. Czy kolejna edycja FIFA również jest przełomowa?

Po uruchomieniu gry wita nas ciekawie zrobione intro. To już w zasadzie standard, ale uwagę przykuwają sekwencje kłótni, w których piłkarze gestykulują i krzyczą. Jak się później miałem okazję przekonać, nie zostały one tu umieszczone ot tak sobie. Przejdźmy teraz do menu. W zasadzie niewiele się zmieniło od poprzednich edycji. Mamy do wyboru: szybki mecz, trening, coś w rodzaju kariery, mecz towarzyski lub turniej oraz grę wieloosobową. Dostępne turnieje to: Mistrzostwa Świata (dlaczego nie ma eliminacji?!?), Puchar UEFA, Liga Mistrzów lub własne zawody, rozgrywane na zasadach ustalonych przez gracza. Dostępnych jest 50 drużyn narodowych oraz 16 lig krajowych. Niestety polskiej ligi brak. Przynajmniej jest nasza reprezentacja, i to nawet dość mocna. Jesteśmy w czołówce średniaków, a Olisadebe, Gilewicz, Świerczewski i Pawlak (kto?!?) to naprawdę solidni zawodnicy. Choć w grze nie uświadczymy ligi tureckiej, mamy za to świecący ostatnio triumfy na europejskich stadionach Galatasaray. W tym momencie wychodzi pewien błąd. Mianowicie z powodu ograniczonej liczby lig, w pucharach grają zespoły z MLS. To chyba jakiś żart kanadyjskich producentów. Moim zdaniem niezbyt smaczny. A wystarczyłoby tylko obok Galatasarayu dodać kilka drużyn i po kłopocie. Szczególnie, że robiono tak już przy okazji poprzednich edycji. Tak na marginesie dodam, iż wciąż nie zaimplementowano możliwości konfiguracji klawiszy. Ja wiem, że po pięciu latach, na sam dźwięk słowa FIFA ręce automatycznie przybierają odpowiednią pozycję, ale wprowadzenie takiej opcji nie kosztowałoby „Elektroników” dużo wysiłku, a znacząco zwiększyłoby komfort grania.

Przejdźmy teraz do właściwej rozgrywki. Grafika stoi na najwyższym światowym poziomie. To jest po prostu piękna gra! Cudowne stadiony, znakomite sylwetki zawodników, wspaniały motion-capture, to wszystko naprawdę robi kolosalne wrażenie. Nareszcie twarze zawodników wyglądają ludzko. Choć trzeba uczciwie przyznać, że nie wszyscy wirtualni piłkarze są podobni do swoich rzeczywistych odpowiedników, to niektórzy (jak na przykład bracia de Boer) wyglądają kapitalnie. Dookoła stadionu kręci się pełno trójwymiarowych ochroniarzy, kamerzystów, fotoreporterów oraz rozgrzewających się piłkarzy. Wśród falującej publiczności powiewają flagi. Przed samym meczem piłkarze wychodzą na murawę, a w tle przygrywa im muzyka, publiczność wiwatuje. Ostatnie sekundy przed rozpoczynającym spotkanie gwizdkiem zawodnicy spędzają wymieniając między sobą uwagi, koncentrując się, bądź dla rozgrzewki kopiąc sobie piłkę. To wszystko znakomicie buduje nastrój, aż chce się grać. Podobnie jest w trakcie meczu. Po faulach zawodnicy kłócą się z sędziami, a my to wszystko słyszymy. Strzelec bramki wydaje z siebie okrzyk radości, a pokonany bramkarz klnie pod nosem, lub wyraża swoje pretensje pod adresem obrońców. W ten sposób budowany jest znakomity klimat. Klimat walki. Po raz pierwszy do gry sportowej przyciąga mnie właśnie nastrój panujący w czasie spotkań. Gdy prowadząc reprezentację biało-czerwonych strzeliłem pierwszego gola w meczu finałowym Mistrzostw Świata miałem łzy w oczach. To było piękne... Wracając jednak do właściwej rozgrywki. Mamy do wyboru trzy poziomy trudności. Na najłatwiejszym wygra każdy (no w najgorszym wypadku zremisuje 0:0). Drugi z kolei, professional, to już nieco trudniejszy orzech do zgryzienia. Jednakże dla starych wyjadaczy to pryszcz. Dopiero na world class program pokazuje pazury. Niestety pazury te szybko się tępią i już po kilku sesjach można z łatwością ogrywać drużyny sterowane przez komputer.

Recenzja EA Sports FC 24 - nowa nazwa i (prawie) nowa gra
Recenzja EA Sports FC 24 - nowa nazwa i (prawie) nowa gra

Recenzja gry

EA Sports FC 24 to duchowy spadkobierca serii FIFA, który na każdym kroku stara się podkreślać swoją odmienność od poprzednich odsłon serii. Nie jest to jednak rewolucja, EA Sports nie wywróciło gry do góry nogami – i dobrze.

FIFA 23 - recenzja. Nie wyrabiam, ta gra jest jak TikTok
FIFA 23 - recenzja. Nie wyrabiam, ta gra jest jak TikTok

Recenzja gry

Ostatnia FIFA autorstwa EA Sports. Koniec pewnej ery. Przyszłość serii rodzi wiele pytań, więc wypada cieszyć się tym, co jest. Sęk w tym, że nie do końca potrafię. Dostałem grę, w którą chciałbym wsiąknąć, ale za nią nie nadążam. FIFA 23 jest jak TikTok.

Recenzja Mario Strikers: Battle League - świetnej gry zasługującej na żółtą kartkę
Recenzja Mario Strikers: Battle League - świetnej gry zasługującej na żółtą kartkę

Recenzja gry

Żółta kartka to nie żarty, ale Mario Strikers, pomimo całej swojej fajności, w pełni na nią zasługuje. W tytuł ten naprawdę dobrze się gra, a z piłką przy nodze łatwo jest się zatracić, ale po końcowym gwizdku człowiek traci chęci do dalszej zabawy.