Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 10 listopada 2008, 10:52

autor: Marcin Cisowski

MotorStorm: Pacific Rift - recenzja gry - Strona 2

Motorstorm był doskonałym, lecz nie pozbawionym wad tytułem startowym PS3. Pacific Rift mimo pewnej wtórności potęguje doznania i w swojej klasie jest bezkonkurencyjny. Mocny, szybki i trudny tytuł.

Okolice wulkanu powodują w pojazdach znaczne przyspieszenie wykorzystania dopalacza oraz przez jego zapłon – wolniejsze schładzanie. W wybranych miejscach tras pojawiły się szumnie zapowiadane jako mała rewolucja w grze zraszacze. Powodują schłodzenie silnika, dzięki czemu zyskujemy kilka cennych sekund dodatkowej mocy. Są to jednak na tyle sporadyczne występy, że ów zabieg uważam bardziej za kosmetyczny niż nadający zawodom taktyczny charakter. I wreszcie woda – tu wśród górzystych wzniesień w dolinach piętrzą się wodospady, rwące strumienie stają się na chwilę autostradami. Cudowny jest efekt zalewania ekranu wodą w momencie przelatywania przez wodospad. Na tych trasach, również bogatych w roślinność, unosi się mgiełka, panuje wilgoć, ze zrozumiałych względów również flora jest rozwinięta, a czasami przyjdzie nam krętym strumieniem opadać w dół kompleksu jaskiń.

Mógłbym długo opowiadać o trasach. Każda na swój sposób jest unikatowa, kompletnie obce jest odczucie – powszechne w Motorstormie – uczestnictwa w procesie ich powstawania jakiegoś losowego generatora plansz. Tutaj nie znajdziemy dwóch podobnych elementów. Tor Sugar Rush to ukryte gdzieś w dżungli ruiny kompleksu przemysłowego, pełne zardzewiałych konstrukcji, industrialnych kształtów. A na deser wyścig w polu kukurydzy.

Osławione zraszacze na polu zabójczej kukurydzy

Boli jedynie, że pojazdy często nie radzą sobie z przeszkodą, jaką jest dla nich pojedyncza roślina. Zabawnie wygląda czołowe z kolbą kukurydzy, polecam. Kanalca Bay to marzenie każdego turysty. Plaża, drewniane domki, zacieniona dżungla. Na Kaldera Ridge natkniemy się na zabudowę jak nic kojarzącą się ze schroniskiem na Śnieżce w Karkonoszach. Najbardziej spektakularnych skoków doświadczymy na The Edge. O jakież to są cudowne skoki. I połowa trasy biegnąca po pochyłym zboczu, wymagająca diabelnej precyzji. Polecam również zachody słońca na Wildfire, pojedynki ramię w ramię na wąskich drewnianych kładkach podwieszonych u szczytów drzew na Mudslide czy też wycieczkę krajoznawczą przez opuszczone i zniszczone z powodu erupcji wulkanu miasteczko Paradise Beach. Cała 16 przytłacza, masakruje, atakuje zmysły i chcemy do tych miejsc wracać i wracać, jeszcze tylko jeden wyścig, tylko jedno wyzwanie.

W stosunku do klas pojazdów z pierwszej części zaszła tylko jedna zmiana – stawkę uzupełniły potężne monster trucki. Mamy więc motory, quady. Dalej buggy, samochody rajdowe, samochody wyścigowe. Oferty dopełniają pojazdy tzw. mudplugger i big rig – czyli furgony, ciężarówki, cysterny i wywrotki. Ciężki sprzęt do pokonywania odcinków pełnych błota, wody, a i na prostych, gdy się rozpędzą, są zabójcze. Monster trucki to strzał w 10. Na początku ich powolność może odstraszać, ale w końcu odkrywamy potencjał drzemiący w tych potworach. Z łatwością torują sobie drogę do mety, zostawiając pod kołami pozostałe pojazdy, a przy tym są niezwykle zwrotne i najbardziej stabilne ze wszystkich. Model jazdy jest cholernie rajcowny. Pojazdy cechują się dużą bezwładnością. Podskakują na najmniejszym wzniesieniu, dają się korygować w locie.