Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 28 października 2008, 09:24

autor: Maciej Jałowiec

Command & Conquer: Red Alert 3 - recenzja gry - Strona 2

Rzuć w kąt uprzedzenia, przestań patrzeć na nowe RTS-y przez pryzmat starych gier studia Westwood i daj się wciągnąć w trzecią już część kultowej wojny między Aliantami i Sowietami. Naprawdę warto.

Jeśli ktoś wzdryga się na myśl o niepoważnym podejściu do tematu wojny, zapewne straszliwie zrazi się do RA3. Zastosowana tu konwencja zakłada wprowadzenie kilku groteskowych elementów, które nie każdemu przypadną do gustu. Mieszane uczucia może wywołać również obecność kilku kobiet, obficie wyposażonych przez naturę i/lub chirurgów plastycznych. Nie jest to coś, czego się oczekuje od gry opowiadającej o konflikcie zbrojnym. Zgrzyt może pojawić się również w przypadku pani komandos Tanyi. Blondynka w tej roli to według mnie pomysł co najmniej chybiony.

Oprócz wymienionych wyżej aktorów w grze pojawia się także Jonathan Simmons (w roli amerykańskiego prezydenta Howarda Ackermana) i George Takei (jako cesarz Yoshiro). Filmiki umieszczane w grach z serii Command & Conquer nigdy nie były dziełami szczególnie wybitnymi. Na szczęście te, które możemy zobaczyć w RA3 z całą pewnością można uznać za jedne z najlepszych, jakie stworzono na potrzeby RTS-a.

„Gdyby Lenin nas teraz widział…” – odzywki jednostek są zaskakująco ciekawe.

Przerywnikom filmowym (a właściwie osobom odpowiadającym za nie) można zarzucić tylko jedno – wbrew obietnicom, nie pokazują zbyt wiele scen nakręconych na froncie. 95% materiału to świetne, lecz przegadane briefingi. Jedynie dwa filmiki (intro i wstęp do kampanii Imperium) zawierają to, czego oczekiwałem: lotnictwo, czołgi i piechota, a wszystko doprawione rewelacyjną muzyką, przygotowaną m. in. przez słynnego Franka Klepackiego.

Nie tylko udźwiękowienie filmów stoi na wysokim poziomie. Utwory odgrywane podczas misji również łatwo wpadają w ucho. Domyślam się, że sporym wyzwaniem dla twórców było stworzenie odpowiedniej oprawy dźwiękowej dla kampanii japońskiej. Na szczęście, wywiązali się z tego zadania na tyle dobrze, że nawet osoby podchodzące niechętnie do kultury Dalekiego Wschodu (w tym miejscu niżej podpisany znacząco wskazuje samego siebie) z przyjemnością wysłuchają utworów Imperium.

Nie zawodzi także wizytówka serii Red Alert – utwór Hell March. Trzeciej już, oficjalnej wariacji na temat tego dzieła możecie wysłuchać sami i ocenić. Według mnie HM3 jest świetny, podobnie zresztą jak rosyjski marsz odgrywany w menu głównym gry. Na wysokim poziomie stoją również odzywki jednostek, zwłaszcza tych, które walczą w armii Sowietów – są wypowiadane odpowiednim głosem, niekiedy patetycznie, czasem z grozą. I choć ciężko zadbać o oryginalność tego typu tekstów, twórcy postanowili stworzyć kilka odzywek zapadających w pamięć właśnie dzięki ich odmienności od reszty. Cóż, moim zdaniem udała im się ta sztuka.

Maciej Jałowiec

Maciej Jałowiec

Specjalista do spraw marketingu gier wideo. Łączy pasję do gier ze spostrzeżeniami na temat branży i światowej gospodarki. Zawodowo związany z firmą Techland, a wcześniej m. in. z Activision i Perfect World.

więcej