Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 27 października 2008, 13:21

autor: Przemysław Zamęcki

Fracture - recenzja gry - Strona 3

Idealny przykład na to, jak nowatorski pomysł potrafi rozłożyć całą grę.

Sztuczna Inteligencja przeciwników jest do bani. Często blokują się na różnych elementach otoczenia, stoją nie zwracając na nas żadnej uwagi, a co gorsza, po kilku próbach przejścia przez jakiś wyjątkowo trudny fragment zauważamy, że tak naprawdę są oni prawie zupełnie pozbawieni wirtualnych mózgów. Po prostu biegną w kierunku zaplanowanych z góry przez programistów miejsc. Jeśli zlikwidujemy stojącego w danym punkcie delikwenta, to w przypadku pojawienia się drugiej fali wrogów możemy być pewni, że kolejny zajmie pozycję dokładnie w tym samym miejscu. W przypadku zbyt dużego zagęszczenia wrogów i konieczności powtarzania danego fragmentu gry po raz któryś z kolei, wszystko jest już jasne i zamiast oddać się bezstresowej rozwałce (a w końcu mamy do czynienia z arcade’owym shooterem), zaczynamy dokładnie planować następne posunięcia, starając się eliminować wraże siły według wymyślonego na poczekaniu schematu. Oczywiście, nie byłby to w żadnym przypadku zarzut, gdybyśmy mieli do czynienia z grą taktyczną bądź taką, która powyższe działanie umożliwia już przy pierwszym podejściu. Ale jeżeli najpierw trzeba dać się pięć razy zabić, a dopiero potem zaczynać kombinować, to coś tu chyba nie do końca zostało odpowiednio dopracowane.

Kto pod kim dołki kopie…

Graficznie Fracture nie powala i można go umieścić wśród wielu pojawiających się na rynku średniaków. Tereny otwarte są wręcz brzydkie, obiekty pokrywają nieciekawe i mało szczegółowe tekstury. Nieco lepiej sprawa przedstawia się w pomieszczeniach zamkniętych i licznych przejściach podziemnych. Ale tylko nieco lepiej, na żadne wodotryski nie ma co liczyć. Rozgrywce towarzyszy za to bardzo przyjemna oprawa muzyczna wykonywana przez orkiestrę symfoniczną. Nic dziwnego, skoro za ścieżkę dźwiękową odpowiada sam Michael Giacchino, fanom gier znany chociażby z takich dzieł, jak serie Medal of Honor czy Call of Duty.

W trakcie zabawy zwiedzamy okolice San Francisco i mostu Golden Gate, środkowy zachód USA, w pogoni za tajną bronią Republiki Pacyficznej zawitamy także do Waszyngtonu. O ile oczywiście ktokolwiek zdecyduje się na zakup Fracture. Chyba nikt, kto na co dzień uważnie śledzi rynek gier, nie spodziewał się po tej grze cudów. Szkoda tylko, że zasiadając przed telewizorem, raczej nie odczuje niczego w rodzaju miłego zaskoczenia. Sztampowa strzelanka z nieudolnie wykorzystanym nowatorskim pomysłem najprawdopodobniej do annałów gier video nie przejdzie. Jest to produkt co najwyżej przeciętny i jeżeli szukacie czegoś, na co warto wydać pieniążki, to Fracture omijajcie szerokim łukiem.

Przemek „g40st” Zamęcki

PLUSY:

  • choć usilnie szukałem;
  • to nie znajduję takowych;
  • no, może z wyjątkiem;
  • interesującej ścieżki dźwiękowej.

MINUSY:

  • fabuła;
  • oprawa graficzna;
  • deformacja terenu mająca być największym atutem zrealizowana słabo i bez polotu;
  • sztuczna inteligencja przeciwników;
  • zrzynki z Halo.

Przemysław Zamęcki

Przemysław Zamęcki

Grał we wszystko na wszystkim. Fan retro gratów i gier w pudełkach, które namiętnie kolekcjonował. Spoczywaj w pokoju przyjacielu - 1978-2021

więcej