Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 31 lipca 2001, 10:34

autor: Bolesław Wójtowicz

Alone in the Dark: Koszmar powraca - recenzja gry - Strona 5

Seria Alone in the Dark stoi zdecydowanie ponad konkurencją pod względem wyrazistości kreowanego przez grafików i pisarzy świata gry. Mroczny klimat wyraźnie wskazuje, że programiści byli tylko wykonawcami nadrzędnej artystycznej koncepcji...

- Tak, potrafię to sobie wyobrazić...

- Nie, nie potrafi pan, nikt nie potrafi. Proszę zamknąć oczy: idziesz korytarzem, którego czarny jak sadza mrok ledwo co rozjaśnia twoja latarka. Pod stopami skrzypią deski podłogi. Słyszysz bicie swojego serca. W lufie strzelby tkwi ostatni nabój. Masz ciągle wrażenie, że ktoś cię obserwuje. Czujesz jak nagle robi się wokół zimno i z oddali dobiega skowyt. Z oddali? A skąd, to jest tuż za twoimi plecami. Odwracasz się nerwowo wstrzymując oddech, omiatasz latarką ściany ściskając spoconą dłonią strzelbę. Nic... Oddychasz z ulgą i ruszasz przed siebie. Atak! Uderzenie jedno za drugim, nie wiadomo skąd. Odruchowo oddajesz strzał... Tym razem się udało. Ale co będzie za chwilę, za następnym zakrętem korytarza? Nie masz amunicji... A kto wie, co tam na ciebie czeka? I tak właśnie wyglądała nasza droga przez mękę.

- Rety, to rzeczywiście musiało być straszne. Bał się pan?

- Musi pan zadawać tak idiotyczne pytania? Oczywiście, że się bałem. Strach, to właśnie to uczucie, które towarzyszyło nieustannie zarówno mnie jak i Aline podczas rozwiązywania zagadki Wyspy Cieni.

- Teraz rozumiecie państwo dlaczego wspomniałem na początku naszego programu o strachu? Myślę, że nadszedł czas, by zdradzić również naszą drugą niespodziankę, którą przygotowaliśmy na dzisiejszy wieczór. Cały czas pilnowałem byśmy wraz z panem Carnby nie zdradzili państwu, jak skończyła się ta historia. O, widzę zawiedzione miny... Zupełnie niepotrzebnie. Ci spośród państwa, których zainteresowała przygoda Edwarda i Aline na Wyspie Cieni, będą mogli przeżyć ją wraz z dwójką naszych bohaterów. Jak? Od czegóż są zdobycze najnowszej techniki? Może pan, Carnby, zechce wyjaśnić naszym widzom o czym mówię?

- Ludzie to mają za długie języki i sprzedajne dusze. Jakiś czas temu mój raport z tego dochodzenia wpadł w niepowołane ręce. Do tej pory nie wiem jakim cudem jego posiadaczami stali się ludzie z firmy DarkWorks” zajmującej się na co dzień produkcją gier komputerowych, a ci spryciarze całą historię wykorzystali jako scenariusz do nowej gry. Na szczęście nie zapomnieli o prawach autorskich i zatrudnili mnie u siebie jako konsultanta.

- Ja ze swojej strony dodam, że firma “DarkWorks” znana jest miłośnikom gier ze znanej serii “Alone in the Dark”. Pierwszy, i chyba jak na razie najlepszy, tytuł z tej serii ukazał się już na początku lat dziewięćdziesiątych. Obecny będzie nosił numer “4”. A co jest charakterystyczne, to fakt, że bohaterem każdej z tych gier jest postać, która nazywa się... Kto zgadnie? Tak jest, Edward Carnby!