Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 28 sierpnia 2008, 09:59

autor: Jacek Hałas

Space Siege - recenzja gry - Strona 2

Dungeon Siege w kosmosie. Ładnie brzmi. Niestety, najnowsza produkcja Chrisa Taylora raczej nie powtórzy sukcesu swoich ideowych poprzedników.

Zastępcze mechanizmy absolutnie nie wynagradzają tych wszystkich niedoborów, niemniej warto szepnąć słówko na ich temat. Zamiast losowo tworzonych przedmiotów w trakcie gry podnosi się materiały. Pozyskane w ten sposób punkty złomu przeznacza się na upgrade’y uzbrojenia czy konstruuje potrzebne w danym momencie apteczki i granaty. Oznacza to, że nie można odpuścić sobie eksploracji najbliższej okolicy, gdyż w przeciwnym wypadku będzie się sterowało słabiutką postacią, niezdolną do skutecznej eliminacji oddziałów wroga.

Nie wszystkim spodoba się kontrolowany rozwój głównego herosa w kwestii wykorzystywanych przez niego umiejętności. Zamiast tradycyjnych awansów, na które trzeba sobie w większości RPG-ów zasłużyć, w określonych momentach rozgrywki otrzymujemy punkty rozwoju, które przeznaczamy następnie na zakup umiejętności z dwu głównych gałęzi. Szkoda, że skille są średnio wyważone. Niektóre umiejętności z wyższych poziomów rozwoju są praktycznie bezużyteczne lub dają minimalne efekty.

W okolicy zawsze można odnaleźć coś, co nadaje się do częściowego lub całkowitego zniszczenia.

Na szczęście jest kilka elementów, za które można twórców pochwalić. Fajnym usprawnieniem są implanty, które znacząco ułatwiają rozgrywkę. Stajemy tu przed ważną decyzją – czy chcemy kontrolować stuprocentowego człowieka, czy może wolimy stopniowo przekształcać go w maszynę, tracąc tym samym punkty człowieczeństwa. Przy okazji testowania wersji beta zwracałem już uwagę na kiepskie zbalansowanie rozgrywki przy wyborze taktyki działania. Gdy gramy cyborgiem, zabawa staje się średnio o połowę prostsza, uzyskujemy wówczas dostęp do masy ciekawych umiejętności i możemy taszczyć dwie ekskluzywne giwery. Bawiąc się z kolei człowiekiem, zostajemy nagrodzeni „aż” dwoma unikatowymi skillami.

Nieocenionym pomocnikiem na polu bitwy jest HR-V, dostęp do którego uzyskuje się po ukończeniu kilku etapów. Robocik jest dosyć silny, a na dodatek można mu wydawać proste polecenia, wymieniać broń czy aktywować zarezerwowane dla niego ataki specjalne. Szkoda tylko, że nie wyeliminowano pojawiających się już w becie problemów z nadgorliwością pomocnika w kwestii atakowania oddziałów wroga. Staje się to szczególnie uciążliwe podczas przebywania w pobliżu pól minowych, gdyż chwila nieuwagi może zaowocować poważnym uszkodzeniem maszyny.

W zabawę można „wkręcić” się dosłownie w przeciągu kilku minut. Wszystko jest proste i zrozumiałe, szczególnie jeśli w przeszłości pogrywało się w tytuły diablopodobne. Ukończenie praktycznie każdej planszy ogranicza się do konieczności „przetoczenia się” z jednego miejsca w drugie, obklikując wszystkich napotkanych przeciwników. Tyle chociaż dobrze, że wrogowie pojawiają się w wielu różnych odmianach. Mamy więc cyborgi, robale, stwory wielkością i zachowaniem zbliżone do nakreślonych przez Gigera ksenomorfów, maszyny kroczące, boty bezpieczeństwa, a nawet schowane w podłoże wieżyczki obronne, które wysuwają się dosłownie w ostatniej chwili. Szkoda, że przeciwnicy zachowują się dosyć podobnie, w tym także bossowie. Są stwory, które atakują z dystansu, jak i bestie preferujące bezpośrednie starcia. Na mój gust dobrym pomysłem byłoby dodanie im jakichś unikalnych zdolności czy odporności na określone rodzaje ataków.

Jacek Hałas

Jacek Hałas

Z GRYOnline.pl współpracuje od czasów „prehistorycznych”, skupiając się na opracowywaniu poradników do gier dużych i gigantycznych, choć okazjonalnie zdarzają się i te mniejsze. Oprócz ponad 200 poradników, w swoim dorobku autorskim ma między innymi recenzje, zapowiedzi oraz teksty publicystyczne. Prywatnie jest graczem niemal wyłącznie konsolowym, najchętniej grywającym w przygodowe gry akcji (najlepiej z dużym naciskiem na ciekawą fabułę), wyścigi i horrory. Ceni również skradanki i taktyczne turówki w stylu XCOM. Gra dużo, nie tylko w pracy, ale także poza nią, polując – w granicach rozsądku i wolnego czasu – na trofea i platyny. Poza grami lubi wycieczki rowerowe, a także dobrą książkę (szczególnie autorstwa Stephena Kinga) oraz seriale (z klasyki najbardziej Gwiezdne Wrota, Rodzinę Soprano i Supernatural).

więcej