Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 27 czerwca 2008, 12:48

autor: Jacek Hałas

Alone in the Dark - recenzja gry - Strona 2

Edward Carnby walczy z panoszącymi się po Central Parku potworami, a my w tym samym czasie walczymy ze sterowaniem. Oto koszmar, jaki zgotowało nam Eden Studios.

Zabawa podzielona jest na epizody, a każdy epizod składa się z kilku ściśle powiązanych ze sobą scen. Sporą ciekawostką jest dodanie menu umożliwiającego swobodne przeskakiwanie do kolejnych etapów. Przyznam szczerze, że początkowo sceptycznie podchodziłem do tej opcji, lecz faktycznie niektóre poziomy potrafią zaleźć nam za skórę i nie zdziwię się, jeśli komuś zachce się je pominąć. Ponadto zawsze można liczyć na znane z seriali telewizyjnych oraz z wydanej niedawno gry Lost: Via Domus streszczenia poprzednich rozdziałów. Jedynym wyjątkiem są trzy ostatnie poziomy, do których dostęp uzyskuje się dopiero po zniszczeniu kilkudziesięciu siedlisk zła oraz ukończeniu określonej liczby etapów. Gra mimo to nie sprawia wrażenia sztucznie wydłużanej.

Zabierzcie mnie, k****, z tej gry!

Niestety, przyjemność obcowania z grą w niewyobrażalnym wręcz stopniu rujnowana jest przez tragiczne sterowanie postacią detektywa. Zastosowano tu dwa widoki, przy czym gra w większym stopniu zachęca do korzystania z widoku TPP. Problem w tym, że kamera nie znajduje się przez cały czas za plecami Carnby’ego, często radykalnie zmieniając swoją pozycję. Wprowadza to niepotrzebną dezorientację, znacznie utrudniając sprawne poruszanie się po okolicy. O ile w przypadku swobodnej i spokojnej eksploracji otoczenia nie jest to zbyt uciążliwe, o tyle podczas spotkań z potworami czy przy próbach wykonywania precyzyjnych skoków potrafi wprowadzić gracza w stan furii.

To jednak nie wszystko, albowiem spore zastrzeżenia można też mieć do samego sposobu poruszania się głównej postaci. Carnby wszystkie ruchy wykonuje z pewnym opóźnieniem i ślamazarnością. Brak tu natychmiastowych reakcji na wydawane polecenia. Nie pomagają nawet pewne ułatwienia, jak chociażby opcja dokonania szybkiego obrotu. Niewiele lepiej wypada tryb, w którym wydarzenia obserwuje się z perspektywy pierwszej osoby. Także i tu irytuje podejrzanie długi czas reakcji na wydane polecenia. Zauważą to szczególnie ci gracze, którzy na co dzień mają do czynienia z shooterami FPP.

Nie podoba mi się to, że na żaden z tych trybów nie można się ostatecznie zdecydować, a to dlatego, że niektóre akcje możliwe stają się wyłącznie z zastosowaniem ściśle określonego widoku. W przypadku walk z użyciem broni wręcz jest to TPP, a przy próbach użycia pistoletu czy gaśnicy – FPP. Posunięcie to jest dla mnie całkowicie niezrozumiałe, szczególnie że w takich produkcjach jak Condemned problem ten w ogóle nie istnieje. Warto zwrócić uwagę na jeszcze jedną kwestię – w pecetowej wersji Alone in the Dark zastosowano zbyt dużo odrębnych czynności – świetnym przykładem może być oddzielny przycisk służący do puszczania liny. Ogólnie cały mechanizm poruszania postacią i eksploracji okolicy sprawia wrażenie mocno niedopracowanego.

Jeszcze tylko 122 kliknięcia i Edward będzie gotowy do walki.

Walk z licznie występującymi przeciwnikami również nie można zaliczyć do kategorii miłych doznań. Pomysł był niezły, gorzej z wykonaniem. Używanie pistoletu jest jeszcze do przyjęcia, choć bohater trochę wolno się obraca, przez co trafienie szybciej poruszających się bestii nie jest łatwe. Zdecydowanie gorzej jest wtedy, gdy zechce użyć broni białej. Gra zakłada w tym przypadku wykorzystanie myszy, dzięki której odpowiednio układa się przedmiot w dłoniach. Problem w tym, że zajmuje to zbyt dużo czasu, a ponadto efekt końcowy często drastycznie odbiega od zamierzonego. Alone in the Dark przypomina pod tym względem starą zręcznościówkę Die by the Sword, w której również dążono do zrewolucjonizowania modelu walki, ale w rezultacie powstał średnio grywalny produkt.

Jacek Hałas

Jacek Hałas

Z GRYOnline.pl współpracuje od czasów „prehistorycznych”, skupiając się na opracowywaniu poradników do gier dużych i gigantycznych, choć okazjonalnie zdarzają się i te mniejsze. Oprócz ponad 200 poradników, w swoim dorobku autorskim ma między innymi recenzje, zapowiedzi oraz teksty publicystyczne. Prywatnie jest graczem niemal wyłącznie konsolowym, najchętniej grywającym w przygodowe gry akcji (najlepiej z dużym naciskiem na ciekawą fabułę), wyścigi i horrory. Ceni również skradanki i taktyczne turówki w stylu XCOM. Gra dużo, nie tylko w pracy, ale także poza nią, polując – w granicach rozsądku i wolnego czasu – na trofea i platyny. Poza grami lubi wycieczki rowerowe, a także dobrą książkę (szczególnie autorstwa Stephena Kinga) oraz seriale (z klasyki najbardziej Gwiezdne Wrota, Rodzinę Soprano i Supernatural).

więcej