Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 18 czerwca 2008, 11:30

autor: Katarzyna Michałowska

So Blonde: Blondynka w opałach - recenzja gry - Strona 4

Ta blondyna... ta blondyna... Tnie me serce tak jak ser... Wielbicieli goudy, ementalera i kawałów o blondynkach zapraszamy do przesympatycznej przygody w towarzystwie Sunny Blonde.

Dużo było zamieszania wśród przygodówkowej braci z powodu pełnego polskiego dubbingu, a zwłaszcza z powodu użyczenia głosu blondynce przez Anetę Zając. Osłuchawszy się z podkładem angielskim, miałam co do tej kwestii pewne obawy, jako że blondynka w oryginale ma słodki dziewczęcy głosik. Jednak przerzuciwszy się na rodzimą pełną wersję, odetchnęłam z ulgą. Choć potrzeba było chwili na przestawienie się, to spokojnie można uznać, że panna Zając zupełnie nieźle radzi sobie w roli Sunny Blonde. W zasadzie różnice w głosowym doborze obsady rzucają się w uszy tylko przy trzech głównych postaciach (So, Morgana, Juan) i dla kogoś, kto grał wcześniej w wersję angielską oswojenie się z tą zmianą wymaga odrobiny czasu. Tego problemu zupełnie nie powinni mieć ci, dla których polska wersja będzie pierwszym spotkaniem z blondynką. Po czasie muszę przyznać nawet, że nasza Morgana ma dużo bardziej zmysłowy i intrygujący głos niż oryginalna.

Jak widać, walenie w bębny zamiast walenia męża tłuczkiem do ziemniaków też może sprawić odrobinę radości...

Jestem w bardzo fajnym nastroju po skończeniu So Blonde. Tytuł ten pozostawia sympatyczne wrażenie, a przy tym nie jest krótki, nie jest banalnie łatwy, a w paru przypadkach można dany problem rozwiązać na dwa sposoby. Również w samej końcówce autorzy dali graczom prawo wyboru przy podjęciu istotnej dla wyspy decyzji, co owocuje trzema a nawet czterema wariantami zakończenia (choć nie ma między nimi mocno znaczących różnic). Przede wszystkim jednak gra jest naprawdę śmieszna, rozbawiła mnie nawet bardziej niż Szymek Czarodziej 4 czy Jack Keane. Mam nadzieję, że jej urok podziała również na panów i nie tylko dlatego, że Sunny jest... hmmm... bardzo kobieca. Po prostu to naprawdę milutka, zabawna i relaksująca przygodóweczka. I można dowiedzieć się, jak nazywa się brunetka pomiędzy blondynkami albo... jak blondynka zabija gołębia... Wie ktoś?

Katarzyna „Kayleigh” Michałowska

PLUSY:

  • śliczna grafika;
  • odprężający klimat;
  • sentymentalne mini-gierki w stylu retro;
  • przesympatyczna bohaterka;
  • wciągająca fabuła;
  • humor;
  • zabawne aluzje do znanych filmów i seriali;
  • Jarosław Boberek w trzech epizodycznych rolach;
  • mnogość lokacji;
  • wiewiórkolis czy misiopies, czyli po prostu Maks;
  • pomysłowe przerywniki;
  • point&click, opcja autowygranej i 2D + 3D.

MINUSY:

  • mało zagadek logicznych;
  • w kółko te same trzy melodyjki na krzyż;
  • częste loadingi;
  • brak aktywnej mapki;
  • zdarzający się brak możliwości wyjścia z niechcianego dialogu;
  • nieaktualne komentarze.