Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać
Recenzja gry 30 maja 2008, 12:11

autor: Paweł Surowiec

IL-2 Sturmovik: 1946 - recenzja gry - Strona 3

Dla młodych adeptów wirtualnego latania - zbiór wszystkiego co najlepsze w serii, wciąż deklasujący wszelką konkurencję.

Kolejny z dodatków, 1946, to hipotetyczny (bo toczony jeszcze po roku 45, konkretnie w czerwcu-wrześniu’46 na 2. Froncie Ukraińskim) konflikt ZSRR z III Rzeszą (w tej wersji alternatywnej historii Amerykanie nawalili na plażach Normandii...). Trzeba jednak przyznać, że nawet misje opisujące wydarzenia, które nie miały miejsca w rzeczywistości, wiarygodnie komponują się z resztą serii.

Główna kampania tego dodatku, VVS’46, stawia jednak przed nami trochę zbyt dużo rutynowych (a tym samym nudnawych...) zadań treningowych czy przebazowania. Konflikt ów toczony jest z szerokim wykorzystaniem wielu nowych samolotów, przede wszystkim odrzutowców (choć nie od razu zasiądziemy za ich sterami), z których część tak naprawdę nawet nie wzbiła się w powietrze, pozostając marzeniem na desce kreślarskiej lub nie wychodząc poza fazę prototypu. Otrzymujemy więc niemieckie: doskonale już znany Me-262, Arado Ar-234 (pierwszy odrzutowy bombowiec, a w zasadzie samolot bombowo-rozpoznawczy), He-162, cudacznego kształtu samolot pionowego startu i lądowania Heinkel Lerche II czy zbudowany w koncepcji latającego skrzydła (albo... batplane’u :-)) „pieszczoch” samego Goringa - Horten Ho-IX. Z niemieckiego Focke-Wulfa Ta-183 można postrzelać przewodowo kierowanymi rakietami powietrze-powietrze X-4. Do w/w dołączają radzieckie MiGi-9 i 13 (ten ostatni o hybrydowym napędzie śmigłowo-odrzutowym) oraz Jak-15.

Szturmowiki nad Mandżurią to z kolei rozszerzenie umożliwiające sprawdzenie w boju Iła-10, prawdziwej bestii, następcy dobrze znanej z wcześniejszych odsłon podobnej maszyny z 2-ką w nazwie. Ten samolot szturmowy zaczynamy oblatywać jeszcze nad Berlinem (w kwietniu i maju ’45), urywając łeb faszystowskiej hydrze, by potem zostać przerzuconym na 1. Front Dalekowschodni, do wspomnianej chińskiej Mandżurii i w operacji „Sierpniowy sztorm” walczyć z Japończykami. Istnieje tutaj także opcja, by zasiąść za sterami maszyn wyprodukowanych w Kraju Kwitnącej Wiśni: na oblot czekają m.in. Mitsubishi J2M Raiden, kilka wariantów serii Ki Nakajimy (np. Ki-27 Nate), Kawanishi N1K2-J z unikatowym mechanizmem automatycznie wypuszczanych klap. Japońska kampania zatytułowana „Wieczna chwała” (także oparta w części na zmyślonych wydarzeniach) zaczyna się od prób powstrzymania Amerykanów od zatknięcia flagi na Iwo Jimie (pamiętacie to słynne zdjęcie?), a kończy w sierpniu ’45 na strącaniu z nieba nad macierzystą Japonią amerykańskich superfortec B-29.

Trafić w takich ciemnościach, że oko wykol w pokład lotniskowca – kupa nerwów. Wylądować, jak się patrzy, 3-punktowo – pełna satysfakcja. Odnotować, że 3 sekundy później silnik przestaje pracować z braku paliwa – bezcenne! Takie wrażenia tylko tutaj!