Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 12 marca 2008, 11:41

autor: Adrian Stolarczyk

Sins of a Solar Empire: Grzechy Imperium Słońca - recenzja gry - Strona 2

Czasami w zalewie powszechnie reklamowanych produkcji powstaje produkt nieprawdopodobny – interesujący i nad wyraz wciągający. W ten sposób chciałbym przedstawić wam Sins of a Solar Empire – debiutanckie dzieło Ironclad Games.

Rozgrywka

Gra została osadzona w dalekiej przyszłości, a jej fabuła ogranicza się do wprowadzającego intra, w którym poznajemy historię trzech walczących pomiędzy sobą frakcji: Koalicji Kupieckiej (Trader Emergency Coalition) – stanowiącej przymierze różnych światów należących do ludzi, Adventu – odłamu ludzi, którzy w przeszłości zostali wygnani i są zagorzałymi zwolennikami filozofii obcych oraz Vasari – tajemniczej rasy obcych. Fabuła jednak nie jest tu istotna.

Jak w wielu strategiach bywa, rozpoczynamy skromnie – w tym przypadku będzie to kontrola nad jedną planetą. Na niej musimy zadbać o pozyskiwanie takich dóbr jak metal, kryształy oraz rzecz jasna o gromadzenie pieniędzy. Gotówkę dostajemy od podporządkowanych nam kolonistów lub z założonych stacji handlowych. Surowce zbieramy z wybudowanych stacji wydobywczych, jednak ich ilość jest ograniczona, co oznacza, że każda z planet posiada tylko kilka miejsc, w których możemy je założyć, dlatego aby rozwinąć gałąź wydobywczą, musimy rozpocząć proces ekspansji. W tym celu wyszukujemy planety oraz inne miejsca, które możemy skolonizować.

Cała układ planetarny może składać się z setek planet.

Autorzy oddali nam do dyspozycji kilka rodzajów struktur, które możemy zasiedlić. Planety terran i desert oraz asteroidy mogą być w łatwy sposób skolonizowane, z tym że na tych ostatnich nie rozwiniemy zbyt dużej populacji. Inaczej sprawa wygląda w przypadku planet ice i volcano, gdzie najpierw musimy wynaleźć odpowiednią technologię, która pozwoli nam na ich zamieszkanie. Każda z wyżej wymienionych struktur ma różne charakterystyczne cechy, jak np. większa ilość danego surowca, co bardzo urozmaica proces planowania.

Kiedy świat to za mało

Bardzo istotne i zarazem rozbudowane jest drzewo technologiczne. Widać, że producent przyłożył się do tej kwestii. Uwagę przykuwa masa ulepszeń i konstrukcji, które możemy wynaleźć. Od zdolności związanych z koloniami i wydobyciem, aż po te militarne i konstrukcyjne. Oczywiście jak to w strukturach „drzewkowych” bywa, najpierw musimy posiadać odpowiednią liczbę surowców oraz wynalezione poprzednie technologie, by móc opracować tę bardziej zaawansowaną.

Jednym z głównych zajęć jest produkcja jednostek. Każdy dostępny statek ma kilka, bądź cały szereg swoich cech. Najciekawszą kwestią jest jednak możliwość zdobywania punktów doświadczenia, przez największe ze statków (capital ships). Maszynom, które awansowały na kolejny poziom, będziemy mogli przydzielić punkt umiejętności do wybranej (unikalnej dla każdej z nich) cechy. Możemy tworzyć eskadry, składające się z setek różnych mniejszych statków i kilku tych największych, które na wyższym poziomie potrafią być bezcenne.

Drzewo technologiczne jest wysoce rozbudowane.

Gra oferuje bardzo ciekawy sposób prowadzenia dyplomacji – z pewnością jest to cecha, która odróżnia ją od konkurencji. Mamy typowy pakt o nieagresji, jak i możliwość zawierania różnych układów, przed wykonaniem których musimy udowodnić naszą wartość dla danej frakcji – odbywa się to przez przydzielenie nam jakiegoś zadania np. dotyczącego zniszczenia wrogich struktur. Oczywiście możemy też próbować zaskarbić sobie czyjąś przychylność, przez wysłanie mu wybranego surowca w darze.

Oprócz systemu dyplomacji istnieje także coś, co jest zwane kryminalnym podziemiem. Oprócz szybkiej możliwości zbytu lub kupna jakiegoś towaru, dostępny jest tam system napuszczania na pozostałych graczy piratów. Piraci są tutaj trzecioplanowym graczem, który wykonuje periodyczne ataki. Wszystko funkcjonuje jak na internetowych aukcjach. Co pewien czas odbywa się licytacja, gdzie każdy oferuje pewną sumę gotówki, która umożliwia mu wskazanie oponenta, na którego chcemy nasłać piratów. Zaatakowany zostanie ten, na kogo ulokowana będzie największa stawka. Jest to świetny sposób prowadzenia wojny, przy użyciu pewnego rodzaju... pełnomocnika.