Kroniki Spiderwick - recenzja gry
Kroniki Spiderwick mógłbym polecić wyłącznie najmłodszycm graczom, ale już niespecjalnie fanom książek oraz kinowej produkcji. Tak na dobrą sprawę jedynym atutem tej produkcji jest możliwość kolekcjonowania wróżek.
Recenzja powstała na bazie wersji PC.
Gry bazujące na głośnych filmowych licencjach rzadko goszczą na warczącym napędzie mojego komputera. Po części wynika to z tego, że dostatecznie zraziłem się do podobnych pozycji za sprawą takich „dzieł” jak chociażby Catwoman czy Eragon. Nadal jednak główną przyczyną jest to, że najwięcej gier powstaje w oparciu o filmy tworzone z myślą o młodszych odbiorcach. Nie zmienia to jednak ogólnego stanu rzeczy, czyli tego, że wśród tytułów nawiązujących do kinowych hitów crapy stanowią niestety przytłaczającą większość. Odnalezienie perełki jest więc nie lada wyczynem i... nie, Kroniki Spiderwick nie są taką perełką. Z ostateczną oceną wstrzymam się do podsumowania recenzji, choć podejrzewam, że dla wielu Czytelników nie będzie ona dużym zaskoczeniem.
PeCetowe Kroniki Spiderwick bazują głównie na filmie, który wkrótce trafi do polskich kin, w mniejszym stopniu odwołując się natomiast do książek z tej serii. Mamy ogromną wiktoriańską posiadłość, która w przeszłości zamieszkiwana była przez Arthura Spiderwicka. Mężczyzna dokonał w swoim czasie rewolucyjnych odkryć, udowadniając istnienie alternatywnego świata, zamieszkiwanego przez magiczne istoty. Wkrótce jednak słuch o nim zaginął. Właściwa zabawa rozpoczyna się 80 lat po tych wydarzeniach. Do posiadłości wprowadza się siostrzenica wspomnianego naukowca wraz ze swym potomstwem. Nadmierna ciekawość jednego z nastolatków, chłopca o imieniu Jared, doprowadza do odnalezienia Przewodnika, w którym Arthur spisał swoje najważniejsze odkrycia. Próba zapoznania się z zawartością tej księgi stanowi jedynie wstęp do dalszych wydarzeń. Przewodnik staje się mianowicie obiektem pożądania złego ogra Mulgaratha, dowodzącego armią goblinów. To właśnie ochrona księgi przed wpadnięciem w niepowołane ręce staje się naszym priorytetem. Mallory, Jared i Simon Grace’owie na całe szczęście nie są zdani wyłącznie na siebie, gdyż nieznany im dotąd świat zamieszkiwany jest nie tylko przez potwory, ale również stworki będące w stanie udzielić im cennego wsparcia.
W przypadku wielu gier opartych na filmowych licencjach zazwyczaj jest tak, iż producent powiela jedynie kilka najważniejszych scen z kinowej produkcji, wprowadzając też jednak masę nowych wątków, mających nadać rozgrywce ciekawszy przebieg. Tak było chociażby z grą opartą na trzeciej części przygód Spider-Mana, w której oprócz pokonywania postaci znanych ze srebrnego ekranu walczyło się także z całą plejadą innych złoczyńców. Autorzy The Spiderwick Chronicles o takich możliwościach najwyraźniej nie słyszeli. Gra w bardzo dokładny sposób kopiuje właściwie cały film. Osoby, którym Kroniki Spiderwick nie są znane nie powinny rozpoczynać swojej przygody od gry. Spoileruje ona właściwie wszystkie najważniejsze sceny, włącznie z zakończeniem! Odbywa się to głównie za sprawą długich filmików przerywnikowych, zaczerpniętych bezpośrednio z kinowej produkcji. Pozostają osoby, które widziały już film. Rodzi się jednak pytanie – czy będzie się im chciało powtórnie uczestniczyć w przygodach, dokładnie wiedząc, w jaki sposób wszystkie główne sceny się zakończą? Wątpię.