Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 8 lutego 2008, 12:20

autor: Krzysztof Gonciarz

Devil May Cry 4 - recenzja gry - Strona 3

Nero to zdecydowanie godny spadkobierca Dantego. Grafika piękna. Reszta... po staremu.

Cóż można napisać o stronie audiowizualnej tej gry. Znaczy inaczej – można wiele, ale w obliczu XXI wieku zaczęliśmy operować również materiałami video, stąd też odsyłam do stosownej recenzji video, w której zobaczyć można naprawdę wiele. Dla formalności wypada jednak odfajkować, że animacja jest idealnie płynna, modele postaci urzekające, a otoczenia pełne ciekawych pomysłów i drobnych detali. Z tymi ostatnimi jest problem, o którym już była mowa – jest ich o wiele mniej, niż byśmy oczekiwali. A dźwięk? Aktorzy dobrze wpasowują się w swoje role; główni bohaterowie są odpowiednio zadziorni, a czarne charaktery odpowiednio stereotypowe. Warstwa muzyczna to taka typowa dla Japończyków mieszanina pseudo-pompatycznego z pseudo-ostrym. Trochę niepotrzebnie tyle tam growlingu w tle, ale niech im będzie. Heh, tym razem obyło się bez piekielnej gitary w charakterze broni.

Walka wciąż sprowadza się do tego samego, niemniej bywa efektowna.

DMC4 ma jeden, główny problem: za dużo tutaj „po staremu”. W zasadzie jedyną kluczową zmianą w stosunku do trójki jest w niej przejście do krainy wysokich rozdzielczości. System walki, jakby głęboki i skomplikowany nie był, pozostaje tylko jednym z elementów, których oczekuje się od tego typu produkcji. Przeciwnicy są wtórni, my łazimy w kółko po tych samych miejscach, generalnie to... hm. Żeby się nie zapędzić. Ta gra jest naprawdę fajna, może po prostu nie pokonuje bardzo wysoko zawieszonej przez markę poprzeczki. Patrząc szkiełkiem i okiem – ot, takie 80% na zachętę. Ale, kurczę, to jest przecież Dante, jeden z najbardziej przebojowych bohaterów gier w historii. W dodatku nie sam, ale z godnym spadkobiercą swojej pogardy do wszystkiego, co staje mu na drodze. Można się czepiać tego i tamtego, ale żeby żałować tak spędzonych kilkunastu godzin? Nigdy w życiu.

Krzysztof „Lordareon” Gonciarz

PLUSY:

  • Dante i Nero są siebie godni;
  • rozbudowany, głęboki system walki;
  • śliczne przerywniki filmowe;
  • przerysowany, specyficzny klimat.

MINUSY:

  • backtracking!
  • archaiczna rozgrywka.