Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 19 lutego 2008, 14:41

autor: Katarzyna Michałowska

Sinking Island - recenzja gry - Strona 2

Sinking Island to wcale udana gra, z dobrze poprowadzoną akcją, nie od razu odgadywalnym mordercą, ciekawymi powiązaniami międzyludzkimi, piękną grafiką, nastrojową oprawą muzyczną i bardzo fajną zabawką w postaci PPA.

Sagorah – wysepka, którą u schyłku życia Walter Jones uczynił swym domem, jest rzeczywiście piękna. Mamy tu piaszczystą plażę, wzdłuż której ciągnie się wyłożona płytami chodnikowymi promenada. Mamy wysmukłe palmy, przybijające do brzegu fale i uroczą zatoczkę, w której stoi chatka Bainy i Kolio, jedynych rdzennych mieszkańców tego zakątka. Mamy strome skały i widoczne w oddali ruiny piramidy. Wszystko to narysowane charakterystyczną dla Sokala delikatną, finezyjną kreską, osnute mgłami i tonące w strugach deszczu, bowiem śmierć Waltera zbiegła się z coraz bardziej potężnym huraganem szalejącym w okolicach Malediwów. Na wyspie owej stoi strzelista wieża-hotel, jedno ze spełnionych marzeń Jonesa. Zaprojektowana przez wybitnego architekta Lorenzo Battaglieriego w stylu art deco, jest naprawdę imponująca. Oferuje luksusowe apartamenty na piętrach, sale restauracyjne i koncertową, bar, saloniki na antresoli, ogród, a także obszerny hol i lądowisko dla helikopterów. W trakcie gry trafimy również do biblioteki, gabinetu bogacza i studia architekta oraz do kuchni i pracowni technicznej. Pojeździmy windami, pobiegamy po schodach i spróbujemy zlokalizować ukrytą w obiekcie kaplicę.

Następnym razem każę mamie zapakować GPS...

Niestety żywot wieży właśnie dobiega końca – zadufany miliarder nie posłuchał rad konstruktora i nie wzmocnił fundamentów budowli, toteż ta powoli zapada się w rafę, swym ciężarem zatapiając stopniowo całą wyspę. Tak więc inspektor Norm ma przed sobą nie lada wyzwanie. W krótkim czasie (trzech dni) musi odkryć i zabezpieczyć wszystkie ślady oraz – wśród spowitych pajęczyną wzajemnych powiązań, sympatii i antypatii osób – znaleźć tę właściwą, czyli odpowiedzialną za śmierć Jonesa. Tymczasem podejrzani nie ułatwiają mu niczego – nie mówiąc całej prawdy, nie mówiąc wcale prawdy albo w ogóle nic nie mówiąc.

Na szczęście nasz dzielny Jack jest prawdziwie nowoczesnym śledczym, wyposażonym w nowoczesny sprzęt, czyli tzw. PPA (Personal Police Assistant), będący (znanymi z CSI) mikroskopem porównawczym i analizatorem komputerowym w jednym. Dzięki niemu skonfrontujemy zebrane odciski palców i podeszew butów oraz fragmenty przedmiotów, po czym spośród nich wybierzemy te, które uznamy za dokumentujące kolejne zadanie, jakie postawił przed nami PPA. Całe dochodzenie dzieli się bowiem na trzynaście zadań cząstkowych. Dla każdego z nich trzeba zgromadzić konkretną liczbę dowodów, grzecznie powstawiać je w prawidłowe miejsca komputerowej układanki i poczekać na decyzję naszego elektronicznego asystenta, który oświeci nas, czy trafiliśmy w dziesiątkę, czy też nic właśnie. Zakończenie jednego zadania sukcesem z reguły odblokowuje następne, a czasami mamy otwartych kilka zadań równocześnie.