Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 11 grudnia 2007, 15:14

autor: Krzysztof Gonciarz

Guitar Hero III: Legends of Rock - recenzja gry - Strona 3

Jeśli kiedykolwiek marzyłeś o karierze muzyka, ta gra mocno podrażni twoją ambicję.

Nomen omen, w produkcji tego typu najważniejsza jest muzyka. W nasze ręce oddana zostaje mocna i różnorodna zarazem ścieżka dźwiękowa. Mamy tu dość wierny przekrój historii muzyki popularnej, od lat sześćdziesiątych po współczesność. Choć gra zasadniczo osadzona jest w specyficznej otoczce spod znaku „sex, drugs and rock & roll”, nie zabrakło tu atrakcji dla przeciwników klimatów Guns N’ Roses. Dodajmy, że oryginalne wykonania wymieszane są tutaj z coverami (raz lepszymi, raz gorszymi). W sumie ocena muzyki nie jest istotna dla recenzji gry jako takiej, więc darujmy sobie spory. Najlepiej trzymać się wersji, że większość utworów to hity, które wytrzymały próbę czasu – i niech to będzie najlepszą rekomendacją. Jedno tylko, co szczególnie zwraca uwagę in minus, to nieco na siłę sporządzony koktajl różnorodnych stylistyk. Momentami lista utworów przypomina niekształtnego Frankensteina, któremu ktoś w jednej strony dokleił Baeastie Boys, a z drugiej przyszył Slipknota. Dla każdego coś miłego, niby, ale zawzięci fani jednych i drugich mogą się i tak nieco pogubić. Nadziei należy upatrywać w dodatkowych piosenkach rozprowadzanych za pośrednictwem Xbox Live.

Tryb treningu pozwala rozebrać utwory na czynniki pierwsze.

Głównym elementem gry jest tryb kariery, dostępnej zarówno dla pojedynczego gitarzysty, jak i dla duetu (coop, w którym drugi zawodnik wywija na basie). Niestety zabrakło kooperacji za pośrednictwem Internetu. No ale. Kariera jest jedynym sposobem na odblokowanie większości dostępnych piosenek, a przy okazji dość zręcznie prowadzi nas przez kolejne pakiety utworów o rosnącym poziomie trudności. Zabawę bardzo skutecznie umilają animowane filmiki, mocno osadzone w klimacie teledysków grupy Gorillaz. Fabuła? Jakaż może być. Chłopaki z garażu robią karierę. Jak oglądaliście stosowny odcinek South Parku, to wiecie, o co chodzi.

Pewnym urozmaiceniem trybu kariery, a zarazem nowością dla serii, są gitarowe bitwy. W trakcie zabawy stoczymy raptem 3 z nich – z Tomem Morello, ze Slashem, oraz z fikcyjnym bossem końcowym. Za bezbłędne wykonywanie zaznaczonych fragmentów ścieżki otrzymujemy „ataki”, takie jak podwyższenie przeciwnikowi poziomu trudności bądź podwojenie zadanych mu dźwięków. Taki tam bajer, który na długo zabawy nie zapełni. Bardzo to wszystko płytkie i niedopracowane. Skoncentrować się na swojej ścieżce, zebrać 3 ataki i uderzyć nimi w przeciwnika jednocześnie. No, to już zalążek poradnika macie.