Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 30 listopada 2007, 13:52

autor: Paweł Surowiec

Soldier of Fortune: Payback - recenzja gry - Strona 4

SoF, gdy już weźmie się poprawkę, iż jest tylko produkcją budżetową, wypada miejscami ponadprzeciętnie dobrze. Co nie zmienia jednak faktu, że to krótka, dosyć banalna i cieniutka strzelanka.

Kolejny plus można zapisać grze za możliwość postrzelania z kilku ciekawych pukawek. Większość z nich występuje w SoF: Payback pod fikcyjnymi nazwami ale ten, kto ma choć trochę pojęcia, bez większych trudności je rozpozna. Znajdzie się więc pośród nich HK 416, czyli niemiecka modyfikacja karabinka M4, w której m.in. wymieniono układ gazowy Stonera na podobny do zastosowanego w kbk H&K G36, a aluminiowe magazynki zastąpiono stalowymi. Po to, by broń nie zacinała się w takim stopniu co oryginał. Odkryjemy też amerykańsko-belgijski FN SCAR-L/H, broń klasy PDW w rodzaju H&K MP7A1, pm TDI Kriss Super V. I całkiem już egzotyczny Agram 2000 – „plujkę”, którą jakiś Chorwat-domorosły rusznikarz skonstruował w czasie 2000 godzin w zaciszu domowych pieleszy. Trafi się nawet „klameczka” z wyglądu przypominająca dosyć HK P11, czyli pistolet do... strzelania pod wodą, zasilany amunicją strzałkową (w realu). Nie wiem wszakże, jakie on mógłby mieć tu zastosowanie (woda do kolan)...

Nie zawsze ta broń jest dokładnie wymodelowana, i to wizualnie, jak i w sposobie działania, ale lajkonikowi nie będzie to przeszkadzało. Do tego dochodzą jeszcze gadżety. I o ile asortyment celowników, które możemy przed akcją montować na broni jest szeroki (poczynając od kolimatorowych/holograficznych, kończąc na optoelektronicznych), to tak po prawdzie jest to bogactwo pozorne. A to bowiem dlatego, że część z nich, mimo różnic w wyglądzie, pełni te same funkcje: jedne nadają się do walki na krótki dystans, inne służą do trafiania komara w tyłek z odległości kilometra. W kwestii pozostałych akcesoriów mamy zaś do czynienia z ubóstwem: nie ma możliwości założenia na facjatę gogli noktowizyjnych, zamontowania na broni latarki taktycznej (a znalazłbym tu dla niej zastosowanie) czy laserowego znacznika celu. Za to udostępniono tłumiki dźwięku, których przydatność jest w tej grze z kolei cokolwiek dyskusyjna.

Podręczny zestaw pierwszej pomocy, eee... dużej mocy.

Trudno w tej chwili (gdy pisałem te słowa serwery gry można było policzyć dosłownie na palcach jednej ręki), wyrokować cokolwiek w sprawie trybu wieloosobowego. Ważne, że ów w ogóle jest. Oczywiście chciałoby się, aby na osłodę po kiepskim singlu przynajmniej on zapewniał większą rozrywkę, lecz niestety poza sztandarowymi i oklepanymi już trybami – od deathmatchu, przez capture the flag, po elimination – nic nowego nie oferuje. Czyli nil novi sub sole (nic nowego pod słońcem), jak mawiali starożytni. Ot, taki oldschoolowy multek, nawet z możliwością postrzelania do bunny hopperów. Ma również poważną skazę – wygląda na to, że jest mniej krwawy niż tryb dla jednego zuchwałego. Z całą pewnością do rozczłonkowania modelów graczy dochodzi tu znacznie rzadziej niż w singlu. W takim razie może producent udostępni chociaż odpowiednie narzędzia i nastąpi wysyp map albo kolejnych „pukawek”? Tylko w zasadzie teraz już – po co?

Nie zrozumcie mnie źle: nowy SoF, gdy już weźmie się poprawkę, iż jest tylko produkcją budżetową, wypada miejscami ponadprzeciętnie dobrze. Co nie zmienia jednak faktu, że to krótka, dosyć banalna i cieniutka strzelanka. Do końcowego efektu pewnie przyczyniło się też to, iż chłopaków z Raven Software zastąpiła mniej doświadczona ekipa ze studia Cauldron. Gra do jednorazowego przejścia (jeżeli komuś wyjątkowo się nudzi) i... do zapomnienia. W pewnych kręgach poprzednie części SoF zyskały status wręcz legendy – tej pozycji to raczej nie „grozi”. Niestety. Epatowanie krwawym modelem uszkodzeń ciała (który przeciętnego, zdrowego na umyśle gracza znudzi już po jakiejś minucie) i robienie z niego „pępka” gry to zbyt mało, by na dłużej przykuć do monitora.

Paweł “PaZur’76” Surowiec

PLUSY:

  • całkiem ładna graficzka niewymagająca ekstra mocnego komputera;
  • Havok do spółki z animacjami potrafią niekiedy generować piękne efekty;
  • można postrzelać z kilku fajnych pukawek.

MINUSY:

  • ot, taka tam strzelanka: krótka i na dobrą sprawę nudna jak flaki z olejem, z liniową rozgrywką, sztampową fabułką, bez klimatu i polotu;
  • przesadzony poziom trudności ostatnich misji w Doniecku;
  • SI nie istnieje;
  • upośledzony motorycznie bohater;
  • standardowy w rozgrywce, oklepany i mniej krwawy multiplayer;
  • de facto stary system uszkodzeń ciała.