Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 30 listopada 2007, 13:52

autor: Paweł Surowiec

Soldier of Fortune: Payback - recenzja gry - Strona 3

SoF, gdy już weźmie się poprawkę, iż jest tylko produkcją budżetową, wypada miejscami ponadprzeciętnie dobrze. Co nie zmienia jednak faktu, że to krótka, dosyć banalna i cieniutka strzelanka.

Zdaję sobie sprawę, na co większość z Was czeka. No to nie przeciągając, teraz będzie krótki raport o tym quasi-realistycznym modelowaniu uszkodzeń ciała ludzkiego w grze (podrasowany GHOUL system). Czyli znaku rozpoznawczym serii SoF. Quasi, bo choć powłoka ludzka krucha jest, to mimo wszystko chyba jednak nie do tego stopnia. Kulka kal. 7,62 mm ręki raczej nie urwie, choć kość na pewno złamie. Tymczasem tutaj co starcie, to w praktyce latające po całym ekranie... ten, tego... członki. No i cóż, niby nowa odsłona, ale to modelowanie jakoś tak po staremu zostało. Owszem, klientowi tradycyjnie da się odstrzelić czy poobrywać granatem wszystkie kończyny, można go również zdekapitować. Z urwanych członków tryskają hektolitry posoki, wystaje kawałek kości. Ale to wszystko. Na sekcję kadłubka i poznanie szczegółów anatomicznych dalej nie ma co liczyć. Czasu na takie pseudonaukowe eksperymenty psychopata przed monitorem też nie będzie miał zbyt wiele, bo ciała znikają dosyć szybko.

To się musiało kiedyś stać: pierwsza ofiara ekspresu z Włoszczowej.

Pastwię się tak nad tą grą i mogłoby powstać wrażenie, że to gniot niemiłosierny. Jest jednak kilka rzeczy, które miło zaskakują. Zacznijmy od grafiki. Pod tym względem SoF: Payback nie ma się czego – jak na produkcją niskobudżetową – wstydzić. Wypada naprawdę lepiej, niż można by się spodziewać. Już pierwszy poziom, czyli jakieś arabskie miasteczko, robi bardzo dobre wrażenie, chyba najlepsze w grze (szkoda więc, iż jest polem dla rozgrywki tylko w jednej, krótkiej misji). Choć to nie Far Cry, dżungli w grze też nie można odmówić piękna. Birmańska wioska na polu ryżowym, kopalnia diamentów gdzieś w Afryce, wioska w górzystym Afganistanie – przynajmniej graficy zarobili na swoją miseczkę ryżu uczciwie. Momentami jest gorzej – za dużo plączemy się po jakichś jaskiniach bez końca, które siłą rzeczy tak szczegółowe już nie są. Havok, silnik odpowiedzialny za fizykę w grze, do spółki z niezłymi animacjami potrafią generować bardzo przyzwoite efekty. By być szczerym – wywarły one na mnie większe wrażenie niż ten krwawy model obrażeń ciała.

Czasem przeciwnik potraktowany granatem przeleci przez murek jak niezłej klasy kaskader. Innym zaś razem bezwładnie zaryje nosem w ziemię po nagłym zderzeniu z kulką – jakoś tak przypominało mi to sceny walki z Kompanii braci (serialu TV). Otoczenie da się również w pewnym, niewielkim stopniu „twórczo” transformować, to i owo można przestawić pociągając serią z karabinka. Uznanie budzi też optymalizacja, stabilność programu (przynajmniej ja nie miałem z nią złych doświadczeń) i fakt, iż nie trzeba być posiadaczem superkomputera, by móc pograć płynnie i w niezłych detalach. Jakich, to już ciężko ustalić, bowiem program umożliwia tylko zmianę rozdziałki grafiki, nic więcej. Dźwięk dotrzymuje kroku grafice, nie wyrywając się ani nadto do przodu, ani nie pozostając zbytnio w tyle. Przyda się jednak łata, która naprawi problem z jego zanikaniem w przerywnikach, gdy w menu wyłączyło się muzykę.