Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 19 listopada 2007, 16:19

autor: Artur Falkowski

Mass Effect - recenzja gry - Strona 6

Twórcy Star Wars: Knights of the Old Republic postanowili nieco odpocząć od barwnego świata George’a Lucasa i przedstawić własną wizję przyszłości. W ten sposób powstał Mass Effect.

Planety zostały zaprojektowane z niezwykłą pomysłowością. W jednej chwili jesteśmy na przypominającym Ziemię, pełnym roślinności terenie, by po chwili trafić na poprzecinaną czerwonymi strumieniami lawy powierzchnię. Innym razem znów lądujemy na pustynnej planecie, która nękana jest deszczami meteorytów. Na naszej drodze natkniemy się również na nieprzyjazne środowisko, w którym nawet pomimo pancerza człowiek nie jest w stanie wytrzymać dłużej niż kilka minut. Czasami celowo robiłem przerwę od wątku głównego i wykonywania zadań i rzucałem się w wir eksploracji wszechświata, zachwycając się poszczególnymi planetami, walcząc o życie z zamieszkującymi je potworami, czy też odkrywając zagadki zaginionych żołnierzy dzięki przeszukiwaniu ruin i wraków. W trakcie badania nieznanych planet nie jesteśmy bezbronni. Możemy bowiem w każdej chwili wyjść z pojazdu albo skorzystać z wmontowanego w niego karabinu i działka. Po krótkiej wprawie eliminacja wrogów przy pomocy Mako może sprawić niemałą frajdę.

Pamiątka z wakacji. Shepard i spółka na tle Mako.

Wizja lokalna

Oprawa graficzna stoi na bardzo wysokim poziomie. Zarówno sceny dialogów, wystrój wnętrz, jak i walki robią spore wrażenie. Oczywiście nie powinniśmy spodziewać się po produkcji tak rozbudowanej jak Mass Effect fajerwerków graficznych niczym w Gears of War, ale ogólne wrażenie jest bardzo dobre. Od razu widać, że w wygląd postaci (szczególnie obcych) włożono dużo pracy, choć czasami napotykamy na niedopracowania w teksturach ubrań. Projektanci poziomów zadbali o to, by gracze się nie nudzili, dostarczając liczne, zróżnicowane lokacje. Co ciekawe, zwiedzając część z nich miałem nieodparte wrażenie déja vu – tak bardzo przypominały znane z KotOR-a poziomy.

Niestety momentami liczba klatek animacji potrafi spaść. Nie jest jednak z tym tak źle, jak można było sądzić po filmikach z wcześniejszych faz produkcji gry opublikowanych na długo przed premierą. Inną z zauważalnych wad są problemy ze streamowaniem tekstur z płyty. Czasami konsola nie nadąża z doczytywaniem i oglądamy, jak poszczególne warstwy nakładają się na modele postaci. Nie jest to jednak nagminne.

O tym, że dialogi wyglądają naturalnie i filmowo już pisałem, więc wspomnę jeszcze, że scenki przerywnikowe zostały przygotowane z nie mniejszym pietyzmem. Pewnej kosmicznej bitwy nie powstydziłyby się nawet Gwiezdne Wojny.