Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 17 listopada 2007, 15:21

autor: Bartłomiej Kossakowski

Crysis - recenzja gry - Strona 2

Zapomina się, że to gra. Crysis wymaga myślenia, nagradza za nie i pozwala uwierzyć, że jest się częścią tamtego świata. A to, wbrew pozorom, udaje się nielicznym. Nieźle, jak na FPS-a.

Pokieruj swym losem

I choć w pewnym momencie może się u niektórych pojawić rozczarowanie, bo Crysis staje się niespodziewanie liniowy, to i tak eliminacja kolejnych wrogów dostarcza masę zabawy. Zarówno tych z azjatyckimi rysami twarzy, jak i tych bez głowy i miejsca na oczodoły. Przeciwnicy są inteligentni, choć nie idealni. Koreańczycy chyba nie wiedzą, z kim mają do czynienia, bo nie boją się bezpośrednich starć. Chociaż kto wie, w sumie często wzywają kumpli. Chowają się za osłonami, nieźle rzucają granatami.. Obcy są szybcy, a ich przefajne machiny bojowe często zmieniają rodzaje ataków. A że walczą też w kilka jednocześnie, może się zdarzyć, że każda zastosuje inną taktykę.

Gdy gracz czuje się już w kombinezonie jak we własnej skórze, warto zgłębić wiedzę na temat mordowania i poznać rodzaje broni. Bo te też od pierwszej sekundy można w sposób łatwy i przyjemny modyfikować. Choćby przyczepić do dowolnej celownik czy tłumik. Albo wyrzutnię rakiet. Jednak nawet w tym przypadku nie ma mowy o dodaniu graczowi takiej siły, by poczuł się bogiem. Bo choć tłumiki pozwolą zabijać ciszej i dać szansę na pozostanie nie wykrytym, to po zamontowaniu taka broń zadaje mniejsze obrażenia. Co niekoniecznie znaczy, że trzeba od razu wpaść w dziki szał i władować w kogoś kosmiczną porcję amunicji. Jasne, zawsze można. Ale lepiej po prostu skupić się na moment i lepiej przycelować. Na szczęście zdarzają się też gigantyczne bitwy z krążącymi wszędzie dookoła helikopterami, gdzie ani tłumiki, ani ukrywanie, ani nawet kamuflaż na niewiele się zdadzą.

Real jest brzydki

Oprawa wizualna jest niestety słaba, mniej więcej na poziomie Mortyra 3, tylko teksturki trochę gorsze. Że co, nie dacie się nabrać? Pewnie nie dacie, bo poświęcamy grze sporo uwagi od dawna, a ostatnio pokazujemy ją w akcji – chętnych odsyłam do stosownych materiałów wideo. Zobaczcie i oceńcie, czy nie jest fajnie zanurzyć się w takim świecie. Gdzie tropikalna wyspa wygląda jak tropikalna wyspa, a roślinki się ruszają i wydają dźwięk, gdy ktoś przez nie przechodzi. Gdzie maszyny wyglądają jak wyjęte z Matrixa, zima w dżungli zachwyca, zamiast maskować wszystko śniegiem, a wschód słońca robi większe wrażenie niż w realu. Myślicie, że Valve robi ładne twarze? Robi. Ale Crytek nawet pod tym względem pozytywnie zaskakuje.

I jeszcze jedno: nie bójcie się podchodzić do tej gry. Jeśli martwicie się, że ceną za możliwość poczucia, z jakim przywiązaniem do szczegółów stworzono modele i tekstury jest kilka tysięcy złotych, które trzeba władować w nowego kompa, po prostu nie macie racji. Jasne, że pod Vistą i DX 10 Crysis masakruje. Ale pod dziewiątką, przy ustawieniu wysokich detali, też jest bosko. Gałęzie dalej spadają z drzew, a obserwowanie przerażonej twarzy chwyconego za gardło przeciwnika i spostrzeżenie, jak życie ucieka z jego oczu, w dalszym ciągu robi wrażenie. Nawet, jeśli piętnaście sekund wcześniej synchronizacja ruchów warg z wypowiadanymi słowami była u tego gościa taka sobie.