Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 14 listopada 2007, 13:28

autor: Jacek Hałas

Kane & Lynch: Dead Men - recenzja gry - Strona 4

Kane & Lynch: Dead Men wypadł poniżej oczekiwań. Widać, że autorzy w największym stopniu skupili się na przygotowaniu ciekawego duetu oraz wątku fabularnego.

Niezależnie od tego, czy bawimy się w pojedynkę czy w kooperacji, pod swoją kontrolą niemal zawsze mamy kilku sojuszników. Postaciom tym możemy wydawać trzy różne polecenia – podążania za nami, atakowania zaznaczonego celu lub okupowania wybranego sektora mapy. O ile wykonywanie dwóch pierwszych rozkazów przebiega sprawnie, o tyle trzecia funkcja może przyprawić nas o niemały ból głowy. W zamierzeniach miało to zapewne symulować eksponowanie własnej, niezależnej od wydawanych rozkazów inteligencji. W trakcie gry jakiekolwiek próby wykazania inicjatywy ze strony SI kończą się jednak przekleństwami rzucanymi w stronę monitora. Zamiast ustawić się za dobrą zasłoną, nasi pomocnicy lubią się rozłazić, najczęściej narażając się na ostrzał. Rannego sojusznika można co prawda odratować zastrzykiem adrenaliny (dotyczy to też głównych bohaterów), ale z tego typu ułatwień nie da się korzystać w nieskończoność. Kiepsko wypadła także sztuczna inteligencja przeciwników. Ograniczają się oni zazwyczaj do stania w miejscu, okazjonalnie używając jedynie granatów łzawiących, które w łatwy sposób możemy odesłać do właściciela. Nie wygląda to też lepiej przy próbach podjęcia szturmu na nasze pozycje. Tyle chociaż dobrze, że wrogowie są w stanie używać zasłon. W przeciwnym przypadku można byłoby już mówić o prawdziwej rzezi niewiniątek.

Misja rozgrywana w dyskotece w największym stopniu zdaje się przypominać ostatnią odsłonę Hitmana.

Kane & Lynch zawiera pełnoprawny tryb wieloosobowy, choć nie jest on w stanie zastąpić głównej kampanii. Zasady multiplayera prezentują się jednak dość ciekawie. Zabawę rozpoczynamy w jednej drużynie, składającej się maksymalnie z ośmiu osób. Przystępujemy następnie do napadu (np. na bank czy sklep z biżuterią), starając się zebrać możliwie jak największy łup. Równolegle eliminujemy broniących dostępu do drogocennych obiektów wartowników. Jeśli wszyscy zdecydują się bawić fair, docierają do jednej z dostępnych stref ewakuacji, dzieląc się po równo zdobytą gotówką. Odnoszę jednak wrażenie, że do takich sytuacji nie będzie zbyt często dochodziło. Cała frajda opiera się na zdradzeniu pozostałych uczestników napadu, ale w odpowiednim momencie. Zdrajca nie dzieli się z nikim łupem, ale nie ma też łatwego życia. Osoba taka automatycznie jest oznaczana, a za zabicie zdrajcy przewidziano wysoką premię. Należy więc obrać odpowiednią taktykę, tak aby zgarnąć jak najwięcej, ale jednocześnie przeżyć.

Jacek Hałas

Jacek Hałas

Z GRYOnline.pl współpracuje od czasów „prehistorycznych”, skupiając się na opracowywaniu poradników do gier dużych i gigantycznych, choć okazjonalnie zdarzają się i te mniejsze. Oprócz ponad 200 poradników, w swoim dorobku autorskim ma między innymi recenzje, zapowiedzi oraz teksty publicystyczne. Prywatnie jest graczem niemal wyłącznie konsolowym, najchętniej grywającym w przygodowe gry akcji (najlepiej z dużym naciskiem na ciekawą fabułę), wyścigi i horrory. Ceni również skradanki i taktyczne turówki w stylu XCOM. Gra dużo, nie tylko w pracy, ale także poza nią, polując – w granicach rozsądku i wolnego czasu – na trofea i platyny. Poza grami lubi wycieczki rowerowe, a także dobrą książkę (szczególnie autorstwa Stephena Kinga) oraz seriale (z klasyki najbardziej Gwiezdne Wrota, Rodzinę Soprano i Supernatural).

więcej