Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 26 października 2007, 00:14

autor: Borys Zajączkowski

Wiedźmin - recenzja gry - Strona 3

Nie wiadomo, co się stało z Geraltem z końcem Sagi. Gdy wchodzimy w świat gry, obowiązywać zaczyna wersja, w której wiele osób widziało, jak Geralt zginął na rivskiej ulicy, pchnięty w brzuch widłami...

Gra oferuje trzy poziomy trudności i poziomy te mają wpływ prawie tylko na trudność walk. O ile na najniższym poziomie nawet bossowie dają się łatwo pokroić, przy założeniu, że gracz potrafi sprawnie mieczem machać, o tyle na najwyższym zwycięstwo staje się efektem właściwej kombinacji wypitych przed walką eliksirów, użytych we właściwym momencie znaków i sprawności ruchowej.

Mimo całego wizualnego piękna, części graczy może system walki nie przypaść do gustu – nie ma w nim bowiem miejsca na samodzielne wyprowadzanie konkretnych ciosów, uderzania w konkretne części ciała, parowania etc. Do gracza należy przygotowanie przed walką, wybór miecza, wybór stylu, wybór przeciwnika i wybór właściwego momentu na wyprowadzenie kolejnego ataku. To, czy Wiedźmin zdoła odbić lecącą w jego stronę strzałę, czy sparuje uderzenie przeciwnika i czy jego atak będzie się składał z jednego czy z pięciu uderzeń, zależy od rozwoju jego umiejętności. Osobiście jednak doceniam tkwiący w tym rozwiązaniu pomysł, dzięki któremu walki mogą prezentować poziom nieosiągalny dla zwykłych śmiertelników, nie poddanych wiedźmińskiej mutacji.

Alchemia

Nie przypominam sobie erpega, w którym chciałoby mi się bawić w sporządzanie mikstur, zbieranie roślinek, w robienie czegokolwiek podpadającego pod rzemiosło – bo to nudne. Jeśli już, to mogłem co najwyżej podnieść się sprzed komputera i zmajstrować w kuchni jajecznicę, by mieć więcej energii do masakrowania wszystkiego, co się na ekranie rusza. Aż do teraz. Stało się tak dlatego, że alchemia w Wiedźminie nie tylko jest niezwykle przydatna – na wyższych poziomach trudności wręcz nieodzowna – ale również bardzo sprytnie pomyślana.

Nie wdając się w szczegóły, niezbędne składniki pozyskuje się zarówno z roślin, jak i z ciał zabitych monstrów, natomiast odpowiednią bazę (dla eliksiru, oleju lub petardy) należy znaleźć lub kupić. Wszystko opiera się na właściwym dobraniu bazy oraz składników-pierwiastków podstawowych (jest ich sześć) i specjalnych (tych są trzy), natomiast substancji, które je zawierają jest koło setki. Do tego dochodzi odpowiednia wiedza, którą należy posiąść z książek lub od tych-co-się-znają, tudzież receptury. Wszystko powyższe przekłada się na niekłamaną przyjemność, z jaką zasiada się do przyrządzania pożądanych produktów, na przykład magicznych eliksirów pozwalających widzieć przez ściany lub trujących olejów nakładanych na ostrze miecza. Jest w czym wybierać, oj jest – co więcej, każdy produkt można sporządzić w kilku odmianach, a i własne eksperymenty mogą dać ciekawe efekty. Lub mocno nieciekawe – różnie to bywa.

Rozwój postaci

... jest niemal całkowicie podporządkowany walce. Koniec końców wcielamy się w postać wiedźmina, zabójcy potworów, a tym samym odpadają jakiekolwiek inne erpegowe profesje. Różnorodność umiejętności Geralta, w jakie możemy inwestować talenty, zdobywane z każdym poziomem doświadczenia, jest jednak w pełni satysfakcjonująca. Tym bardziej że każdy nowy trik, jakiego go nauczymy, każda nowa odporność czy efekt znaku prosi się, by go jak najszybciej wypróbować, zobaczyć w działaniu, by wykonać świeżo wyuczone cięcie mieczem lub złożyć w trakcie walki znak o niedawno zwiększonej mocy. Co istotne, nie jest możliwe wszechstronne rozwinięcie postaci Geralta – niby z końcem gry będzie on mógł posługiwać się w miarę dobrze prawie wszystkim, lecz trzeba w trakcie zabawy podjąć decyzję, w czym ma brylować.

Trochę szkoda, że Wiedźmin został okrojony z takich elementów, jak włamywanie się, wpływ inteligencji postaci na opcje dialogowe czy choćby rozbudowany rynsztunek postaci gracza. Geralt może włożyć kilka rodzajów kamizelek, na srebrnym mieczu umieszczać różne kombinacje magicznych run, a miecz stalowy wykuwać ze zdobytych kawałków meteorytu, podług własnego upodobania i możliwości. Jednak butów nie zmieni, ani z kuszy nie postrzela. Z takiego punktu widzenia Wiedźmin niezupełnie jest erpegiem – CD Projekt wręcz używa wobec niego określenia: filmowy RPG. Nie zmienia to jednak tego, że jest świetną grą – jakkolwiek by go nie klasyfikować.