Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 2 października 2007, 12:41

autor: Adam Kaczmarek

FIFA 08 - recenzja gry na PC

FIFA 08 jest dokładnie taką grą, o której mówiło się kilka miesięcy przed premierą. Elektronicy bawią się tak już od dłuższego czasu. Nie powinno dziwić, iż gra różni się od poprzedniczki kosmetycznymi zmianami.

Recenzja powstała na bazie wersji PC.

Recenzent biorący w łapki nową odsłonę FIFY jest jak żołnierz. Świadom tego, w jak niebezpieczną zabawę został wplątany, musi przekonać ludzi, iż walczy w słusznej sprawie. Co nie napisze, odezwą się fani sztandarowego tytułu EA Sports, albo miłośnicy wirtualnej piłki nożnej od Konami. Z drugiej strony to doskonała okazja do wyrażenia swoich poglądów, pochwalenia programistów jak i krytyki. Tej ostatniej nie zabraknie, aczkolwiek na początku muszę jasno podkreślić ważną kwestię – nowa część serii dramatycznie słabą grą nie jest. Problem leży w impertynenckim stosunku Kanadyjczyków do rynku rozrywki. A zastosowane metody są proste i skuteczne. Wystarczy produkt ładnie opakować, dopisać z tyłu kilka cytatów sugerujących nowatorskie rozwiązania, przyprawić ładną muzyką i rozesłać do sklepów. Czy gra posiadającą w nazwie jedną z najlepiej rozreklamowanych marek na świecie skazana jest na porażkę? Wolne żarty, ciemny lud kupi wszystko, jak to mawiał pewien poseł.

Podczas instalacji rozmyślałem o FIFIE, ale tej sprzed 8-10 lat. Doskonale pamiętam kolejne ewolucje programu (w tym, największy przeskok jakościowy między wersjami 1999-2000-2001). Wówczas EA Sports mocno eksperymentowało, wydając z roku na rok tytuł znacznie różniący się od poprzedniego. Nowe rozwiązania, mimo że czasem kompletnie nie trafiały w gusta użytkowników, gwarantowały świeżość i pozwalały zasmakować rozgrywkę na nowo. Radosne wspomnienia brutalnie przerwało intro recenzowanej wersji. Po raz kolejny postanowiłem przenieść się w przeszłość i porównać obecny filmik z innymi. No i nie mogę nic pozytywnego o wstępie FIFY 08 napisać. Kiepska jakość nagrania, mało przebojowa muzyka, zero pomysłu na reżyserię. Gdzie EA zgubiło styl tworzenia teledysków? Gdzie ten kop wywołany utworem The Rockafeller Skank Fatboy Slima? A pełen energii It’s only us Robbiego Williamsa z FIFY 2000 pamiętacie? Intro tworzy się, aby zachęcić gracza, a nie odrzucić go od monitora. Tak czy owak, to „coś”, co przygrywa na początku, nie umywa się pod względem artystycznym do produkcji sprzed kilku lat.

Rok temu o tej samej porze...

Główne menu nie doczekało się gruntownej przebudowy. Modyfikacji uległa jedynie kolorystyka. Wszechobecną czerń zastąpiła biel. W opcjach poustawiać można poziom trudności, detale grafiki, głośność, a przede wszystkim sterowanie, które podobnie jak rok i dwa lata podano w dwóch wariantach – starym i nowym. Próżno tu szukać zmian, toteż od razu postanowiłem rozegrać mecz towarzyski, aby przekonać się o zapowiadanych nowościach w gameplay’u. I tutaj naszła mnie przykra refleksja, albowiem przy pierwszym kontakcie generalnych usprawnień w kierowaniu zawodnikami nie zauważyłem. Naturalnie naniesiono pewne poprawki w zachowania podopiecznych, ale gdybym nie zajrzał do instrukcji, zapewne w ogóle bym się o nich nie dowiedział. Co więcej, zmiany wydają się na tyle kosmetyczne, iż sens ich zastosowania w obecnej części wydaje się pomysłem wyraźnie spóźnionym. W konsekwencji gra się niemal tak samo jak przed rokiem.

Ten problem ma kilka źródeł. Przede wszystkim seria bardzo mocno rozgranicza role poszczególnych formacji. Obrońcy bronią, pomocnicy podają, a napastnicy strzelają. Brzmi banalnie, ale taki system przestał obowiązywać w rzeczywistości dawno temu. W nowoczesnym futbolu ważna jest wymienność funkcji, rajdy obrońców po obu flankach oraz angaż drugiej linii w ofensywie i defensywie. Tego w FIFIE jest zdecydowanie za mało, przez co mecze są nie tyle mało atrakcyjne, co przewidywalne. Kolejne komplikacje sprawiają indywidualne umiejętności zawodników, a raczej ich brak. Narzekałem na to już od dłuższego czasu. Kierując poczynaniami największych gwiazd piłki nożnej w ogóle nie czuć przewagi w technice oraz szybkości nad szaraczkami. Przykładem jest choćby Robinho z Realu Madryt, którego w grze przegonić może przeciętnej klasy obrońca. Do frustracji doprowadziła mnie sytuacja, w której skrzydłowy Królewskich pędzący przy linii bocznej systematycznie doganiany był przez grającego po lewej stronie kolosa z przeciwnej drużyny. Cierpi na tym realizm i sens przeprowadzania akcji po skrzydle.

Nienajlepiej przedstawia się również intuicyjne sterowanie. Postacie błyskawicznie reagują na polecenia, ale już kiepskie animacje skutecznie uniemożliwiają dynamiczne rozegranie akcji. Szczególnie blado wygląda zmiana kierunku biegu po użyciu klawisza przeciwstawnego. Często to właśnie przeciwnik przejmuje piłkę, pomimo iż my znacznie szybciej wykonaliśmy manewr. Mechanizmy rozgrywki posiadają również dobre strony. Na pochwałę zasługuje ulepszona inteligencja strefy defensywnej. Obrońcy mocno zacieśniają środek pola, o ładne dla oka „klepy” jest trudno. Gąszcz nóg przed polem karnym doprowadza do sytuacji losowych, przepychanek, kopnięć w czoło, kiksów, a nawet kuriozalnych obrotów sportowców o 360 stopni w wyniku starć ciało-ciało. Zawsze to jakieś urozmaicenie, choć dalej nie mogę pojąć, czemu sztuczna inteligencja w takich akcjach jest skuteczniejsza od gracza.

Z całego grona nowości, jakimi obdarzyli swoje dzieło panowie z EA Sports, jedynie tryb „Be a Pro” zasługuje na uwagę. Pomysł ten wykorzystano już w starych już Libero Grande oraz New Star Soccer. Gracz przejmuje kontrolę nad jednym zawodnikiem, przy czym w jednej chwili z trybu korzystać może nawet czterech użytkowników. To spory plus, albowiem kooperacja z przyjaciółmi w jednym zespole bawi i wciąga. Zawodnik kierowany przez gracza może rozwijać swoje, początkowo skromne, umiejętności. Wykonywanie nakreślonych przez program zadań (np. utrzymać się przy piłce dłużej niż 5 minut) nagradzane jest punktami doświadczenia. Te z kolei rozdysponujemy między wybrane skille (tak jak w grach cRPG). Dzięki takim zabiegom gra się zdecydowanie łatwiej. Niestety, „Be a Pro” w wersji na PC został pozbawiony najważniejszej w moim mniemaniu opcji. Jest nią specjalnie prowadzona kamera, która podąża za zawodnikiem w trakcie meczów. W wersji na Xboksa 360 prezentuje się to naprawdę wyśmienicie – żywe ruchy, zbliżenia i szybka kamera pomaga w orientacji na murawie. Wersja przeznaczona na komputery osobiste została z takiego bajeru okrojona. Musimy zadowolić się ujęciem na wskroś telewizyjnym, które pomocne nie jest. Piłkarza często gubimy przy dalekich wybiciach piłki z pola karnego rywala, zwłaszcza gdy wybraliśmy profesję napastnika. Mam również żal do autorów o niezaimplementowanie choćby nieskomplikowanego aspektu finansowego. Wspomniany wyżej NSS pod tym względem bije FIFĘ o dwie długości.

„Be a Pro” posiada jeszcze jeden błąd, który każe sugerować, iż EA Sports podeszło do sprawy metodą „na odwal”. Nie jestem do końca pewien, czy występuje on przy każdorazowym uruchomieniu trybu. Chodzi mi mianowicie o poziom inteligencji partnerów w ofensywie. Grając jako pomocnik w Manchesterze United zmuszany byłem do rozstrzygania wyników spotkań na własną rękę. Wina leży po stronie zachowań napastników (Rooney i Tevez), którzy po otrzymaniu ode mnie podania, pchali się środkiem w kierunku defensorów przeciwnika i bezmyślnie tracili kulę przy pierwszym lepszym starciu. Nie stosowali żadnego rozegrania, nie zauważali moich próśb o podania (a takowych trzeba używać). Zakładali klapki na oczy i udawali dryblerów z podwórka. Statystyka okazała się dla nich bolesna – na 20 meczów razem strzelili 3 bramki. Nie można być ufnym wobec opcji symulacji wyniku spotkania. Najczęściej potyczki ze słabeuszami toczą się w środku pola i kończą wynikiem bezbramkowym. Dopiero po naszej interwencji w widowisko strzelamy dwa gole i zostajemy bohaterem. Zmiana nazwy na „Be a Hero” byłaby uzasadniona, gdyż o „Pro” możemy jedynie pomarzyć.

Każdy orze jak może.

Z zadowoleniem przyjąłem fakt o obecności Trybu Kariery. Co prawda, żadnych rewolucyjnych zmian nie zdołałem odnotować, aczkolwiek lepiej nie ruszać tego co dobre. Ponownie wcielamy się w menadżera klubu. Przed nami sezon pełen oczekiwań ze strony zarządu klubu oraz kibiców. Zadania polegają nie tylko na wygrywaniu trofeów, ale również na handlu piłkarzami i rozbudowie infrastruktury. Sprzedajemy, kupujemy, promujemy, ogrywamy, przegrywamy i wygrywamy. Nic nowego w tej dziedzinie wymyślić się nie da. Podoba mi się trzeźwe podejście do treningów zespołu. Za pomocą kalendarza ustawiamy reżim treningowy (tylko jedno ćwiczenie w jeden dzień) i obserwujemy progres poszczególnych kopaczy. To bardzo wygodne rozwiązanie, gdyż w łatwy sposób możemy znaleźć kompromis między naturalnym podnoszeniem umiejętności, a przemęczeniem w trakcie sezonu. Ponadto w dowolnym momencie kalendarz można zmienić, dodając kolejne treningi, bądź przed ważnym meczem anulować kilka zajęć. Przed sezonem warto rozegrać sparingi. W najnowszej odsłonie wreszcie udało się ten pomysł wdrożyć w życie. Nieźle prezentują się multiplayerowe Ligi Interaktywne, zrzeszające naprawdę sporą liczbę graczy. Jeśli planujecie zakup z myślą o potyczkach w sieci, na nudę narzekać nie będziecie.

Od kilku lat oprawa audiowizualna omawianej serii wzbudza ogromne kontrowersje. Jak wygląda nowa część, każdy może zobaczyć na screenach i filmach. Osobiście jestem zdruzgotany poziomem grafiki. Niektóre rozwiązania wizualne pochodzą jeszcze z 2004 roku. W stosunku do poprzednika nie ulepszono ani jednej tekstury czy modelu. Poprawiona głębia ostrości wydaje się być jedynym elementem, nad którym EA Sports solidnie popracowało. Majonezowa zalewa, obecna na ekranie mojego monitora rok temu, ustąpiła stonowanym efektom mgiełki. Twarze piłkarzy wyglądają archaicznie, a to, co zrobiono z Nemanją Vidicem, nadaje się na pierwszą stronę okładki dowolnego brukowca. Na nieszczęście kiepsko wypada również duet komentatorów Szpakowski-Szaranowicz. Najdziwniejsze jest to, ze w edycji z numerkiem 07 słuchało się ich miejscami z przyjemnością. Tutaj jest gorzej niż źle. Nowe kwestie emanują kompletnym bezsensem i często rozmijają się z obrazem gry. Słyszalne są również niedoróbki techniczne, niektóre głosy nagrane są zbyt cicho i puszczane zbyt późno, szczególnie po zdobyciu bramki. Czarę goryczy dopełnia styl komentarzy jak np. „Teraz Drogba... Teraz Lampard... Teraz Terry... Teraz Shevchenko...”. Pan Szpakowski powinien *teraz* odpocząć i przemyśleć tę pracę. Sytuację ratują całkiem przyzwoite przyśpiewki kibiców i niezwykle bogaty soundtrack. Utworów jest multum, choć brakuje tu porywającego motywu przewodniego.

X360 vs PC. Ty zdecyduj!

FIFA 08 nie rozczarowała mnie, gdyż jest dokładnie taką grą, o której mówiło się kilka miesięcy przed premierą. Elektronicy bawią się tak już od dłuższego czasu. Nie powinno dziwić, iż gra różni się od poprzedniczki kosmetycznymi zmianami. Gratuluję jednak naprawdę genialnego marketingu, albowiem znam osoby, które gotowe są kupić nową część bez sprawdzenia dema. Klientów posiadających zeszłoroczną edycję, a nawet jeszcze starszą, zachęcam do ściągnięcia dodatków w postaci patcha aktualizującego składy zespołów. Tryb „Be a Pro” nie jest na tyle atrakcyjny, aby zapłacić za niego ponad 100 zł. Szkoda, że potencjał tkwiący w ogromnej i bogatej licencji jest marnowany w tak łatwy sposób.

Adam „eJay” Kaczmarek

PLUSY:

  • ligi interaktywne;
  • bogaty soundtrack i licencja;
  • wciąż grywalny Tryb Kariery;
  • poprawiona gra defensywna.

MINUSY:

  • skandaliczna jakość grafiki;
  • animacje;
  • brak znaczących różnic między umiejętnościami zawodników;
  • kiepski, polski komentarz;
  • niedopracowany, spłycony i okrojony tryb „Be a pro”;
  • wtórność większości rozwiązań;
  • cena.
FIFA 08 - recenzja gry
FIFA 08 - recenzja gry

Recenzja gry

Kolejna odsłona legendarnej serii piłkarskiej poraża przede wszystkim next-genową grafiką. Na szczęście to nie jedyne atrakcje, jakie oferują Ronaldinho, Ebi Smolarek i pozostałych 15 tys. graczy.

FIFA 08 - recenzja gry na PC
FIFA 08 - recenzja gry na PC

Recenzja gry

FIFA 08 jest dokładnie taką grą, o której mówiło się kilka miesięcy przed premierą. Elektronicy bawią się tak już od dłuższego czasu. Nie powinno dziwić, iż gra różni się od poprzedniczki kosmetycznymi zmianami.

Recenzja gry TopSpin 2K25 - Iga Świątek nie udźwignie sama całej tej produkcji
Recenzja gry TopSpin 2K25 - Iga Świątek nie udźwignie sama całej tej produkcji

Recenzja gry

Wielki był mój smutek spowodowany tym, że po premierze Top Spina 4 w 2011 roku nie doczekałem się nigdy Top Spina 5 (a czekałem całe 13 lat). Dzisiaj zaś dostałem TopSpin 2K25 i… sam nie wiem, co o nim myśleć.