Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 1 października 2007, 09:34

autor: Maciej Kurowiak

Halo 3 - recenzja gry - Strona 2

Halo 3 jest jedną z najlepszych strzelanin na rynku i zapewne jednym z pretendentów do tytułu gry roku. Bungie zebrało wszystkie walory dwóch poprzednich części, dodało nowe elementy, by stworzyć strzelaninę znakomitą i niezwykle dopracowaną.

Sposób rozgrywki nie zmienił się. Identycznie jak w części pierwszej i drugiej, sterujemy Master Chiefem, z tą różnicą, że tym razem obyło się bez zbędnych niespodzianek. Jeśli rozgrywamy kampanię solo, nie uświadczymy już grania Arbitrem, co chyba wyszło grze na dobre. Gra podąża jednak zdecydowanie drogą wyznaczoną przez część drugą – tym razem tylko skala jest większa. Jakby nie było ważą się losy świata, to i oprawa musi być wyjątkowa. Skupmy się jednak przez chwilę na istotnych szczegółach, z których seria zawsze słynęła. Z zauważalnych na pierwszy rzut oka różnic należy wymienić przede wszystkim nowe rodzaje broni, nowe pojazdy i przedmioty. Na dalszy plan zeszły plazmowe bronie obcych na rzecz typowych karabinów ludzi i zupełnie nowych spikerów i maulerów. Pierwszy z pozoru przypomina strzelbę plazmową, ale różni go uzupełniana amunicja i siła rażenia. Drugi to hybryda shotguna i rewolweru, siejąca zniszczenie z bliskiej odległości. Z rzadka można pobawić się miotaczem płomieni czy też przenośnym działkiem automatycznym, ale akurat te bronie nie mają w kampanii decydującego znaczenia. Oprócz znanych już Ghostów, Wraithów czy Warthogów, przyjdzie nam korzystać z zupełnie nowych Chopperów (groźniejsze jako kamikadze w rękach wroga niż w naszych) czy też, uwaga, latających stalowych Szerszeni marines. Bitwy nie toczą się zresztą tylko na ziemi, ale też w powietrzu i są też znacznie bardziej intensywne niż w poprzedniej części.

Biedny, mały Grunt w opałach.

Zupełną nowością są przedmioty, które możemy wykorzystywać nie tylko my, ale również i nasi przeciwnicy. Jeśli nagle zostaniesz oślepiony jasnym blaskiem, oznacza to, że któryś z Brutów właśnie użył flary. Mamy też specjalne pole siłowe, wyglądające niczym szklana półkula, chroniąca wszystkich w środku przed strzałami z zewnątrz. Mimo że zasady rozgrywki pozostały takie same jak w części drugiej, to jednak Halo 3 jest znacznie dojrzalsze i bardziej satysfakcjonujące. Kampania jest wolna od jakiejkolwiek monotonii, czego nie można było powiedzieć o poprzedniczce. Tam wyraźnie skupiono się na trybie multiplayer, co odbiło się na jakości rozgrywki dla jednego gracza. Tutaj jest to bardziej wyważone, choć nie ukrywajmy, Halo 3 to przede wszystkim pokaz możliwości Xbox Live i prawdziwy raj dla wszystkich maniaków respawnowania i strzelania w podskokach.

Zanim jednak przejdziemy do zabawy w grupie, wypada wytknąć kilka drobnych błędów, których autorzy się nie ustrzegli. Zaczniemy od najbardziej doskwierającej inteligencji, a raczej jej braków u naszych sojuszników. Pierwsza zasada każdego szanującego się Spartana w Halo 3 powinna brzmieć: umiesz liczyć, licz na siebie. Powód jest prosty, marines będą zapewne bezsensownie się miotać tam i z powrotem, a efekt szturmu będzie taki, że po wszystkim pozbieramy ich amunicję z podłogi. Co ciekawe, nie tyczy się to wcale wrogów, którzy – podobnie jak w poprzednich Halo – są całkiem sprytni. Dokuczliwi stają się nawet Grunci, którzy w pojazdach często działają jako kamikadze. Kolejnym problemem jest brak automapy. W naszym świecie systemy GPS znajdziemy nawet w rzęchach przywleczonych na lawetach zza zachodniej granicy. Dlaczego więc supernowoczesny żołnierz przyszłości nie dysponuje tak prostą zabawką? Dwa zarzuty to mało, więc dorzućmy jeszcze trzeci, by liczba się zgadzała. W trzech słowach: finałowe sekwencje kampanii – ale to akurat każdy musi zweryfikować osobiście. Mimo tych drobnych wad, bilans rozgrywki solo jest dodatni. Kampania mimo drobnych niedociągnięć jest epicka, na wyższych poziomach trudności bardzo emocjonująca, no i najważniejsze, w przeciwieństwie do części drugiej, satysfakcjonująca. Przejdźmy teraz na drugą stronę medalu i spójrzmy równie chłodnym okiem na tryb multiplayer.