Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać
Recenzja gry 24 września 2007, 09:35

autor: Radosław Grabowski

Heavenly Sword - recenzja gry - Strona 3

Każdy posiadacz PS3, chcący koniecznie powalczyć w zwarciu z hordami wrogów, jest na razie skazany na Heavenly Sword. I tak lepsze to, niż Genji: Days of the Blade.

Jako Nariko bierze się udział nie tylko w walce bezpośredniej, gdyż trzeba także zaliczyć etapy, polegające na strzelaniu z armaty lub ręcznej wyrzutni rakiet (sic!) do szarżujących przeciwników. Pociskami steruje się wtedy podobnie, jak rzucanymi przy innych okazjach przedmiotami. W wybranych momentach rozgrywki przejmuje się kontrolę nad drugą bohaterką, noszącą imię Kai. O ile Nariko jest silną i dojrzałą kobietą, to jej towarzyszka należy do raczej wątłych i dziewczęcych (chociaż jej nieokrzesany sposób bycia może wydawać się chwilami chłopięcy). Szybka i zwinna Kai specjalizuje się w strzelaniu z nieco udziwnionego wariantu kuszy – bełtami można również sterować w zwolnionym tempie przy pomocy Sixaxisa, a dodatkowo np. podpalać je w locie o pochodnie i trafiać w beczki z prochem, przez co uzyskuje się większe zniszczenia. Warto zauważyć, iż wielokrotnie (zarówno dla Nariko, jak i Kai) pojawiają się doskonale znane z mnóstwa innych gier przygodowo-zręcznościowych sekwencje, polegające na szybkim wciskaniu wyświetlanej na ekranie sekwencji przycisków. Nie brakuje też prostych problemów logicznych w rodzaju przestawiania dźwigni poprzez rzucenie w nią metalową tarczą, która musi wcześniej odbić się od innej powierzchni i zmienić tym samym tor lotu.

Heavenly Sword to nie tylko Nariko. Kto nie docenia Kai, ten ginie.

Zabawa w Heavenly Sword została podzielona na 43 etapy, zgrupowane w 6 rozdziałów. Za zaliczenie każdego z tych pierwszych można uzyskać maksymalnie trzy „medale”, zdobywane głównie poprzez efektowne i efektywne zarazem eliminowanie wrogów. Wszystkich wyróżnień jest 129, a przydają się one do odblokowywania rozmaitych bonusów. Mowa tu m.in. o grafikach koncepcyjnych w wysokiej rozdzielczości, filmowych reportażach zza kulis developingu gry i odcinkach mini-cyklu animowanego, osadzonego w świecie HS. Po pierwszym przejściu całego scenariusza zazwyczaj zostaje jeszcze całkiem sporo zablokowanych niespodzianek, więc gracz powinien być w ten sposób zachęcony do powtórzenia konkretnych etapów i uzyskania brakujących odznaczeń. Ja uczyniłem to z dziennikarskiego obowiązku, ale jeśli nie pisałbym recenzji, to pewnikiem w ogóle nie zawracałbym sobie tym głowy – przygody Nariko i Kai aż tak mnie nie wciągnęły. Warto zauważyć, iż ukończenie normalnego stopnia trudności uaktywnia dostęp do znacznie bardziej wymagającego poziomu, nazwanego przez developerów piekielnym.

Przedpremierowo grałem w dwie wersje Heavenly Sword. Pierwsza (czerwcowa) oferowała tylko krótki fragment zabawy i zaostrzała apetyt przed nadchodzącym daniem głównym – napisałem o tym zresztą wraz z Major Doktor Upiorną w tekście Murowane hity Sony’ego. Druga (sierpniowa) była już de facto grą kompletną i niestety rozczarowała mnie z powodu krótkiego scenariusza, słabej fabuły oraz problemów z oprawą wizualną (nie zawsze płynna animacja i brak stałej palety filtrów graficznych). Niniejsza recenzja powstała na podstawie trzeciej testowanej przeze mnie wersji HS – dokładnie takiej, która przeznaczona jest do sprzedaży w sklepach. Jest ona właściwie identyczna z edycją sierpniową, czyli najogólniej rzecz ujmując niedopracowana.

Czy takie cięcie może się mierzyć z brutalnością Kratosa?

Wielka szkoda, że developerzy z Ninja Theory nie do końca zrealizowali szumne przedpremierowe zapowiedzi, aczkolwiek i tak stworzyli najlepszą jak na razie grę przygodowo-zręcznościową a la God of War, dostępną wyłącznie na platformie PlayStation 3 i w dodatku reprezentującą zupełnie nową markę. Zatem każdy posiadacz owej konsoli, chcący koniecznie powalczyć w zwarciu z hordami wrogów jest na razie skazany na Heavenly Sword. I tak lepsze to, niż Genji: Days of the Blade. A co na to Kratos? Przekonamy się zapewne w niedalekiej przyszłości.

Radosław „eLKaeR” Grabowski

PLUSY:

  • atrakcyjne wizualnie scenki przerywnikowe;
  • kontrolowanie Sixaxisem lotu przedmiotów;
  • sterowanie dwoma zupełnie różnymi postaciami.

MINUSY:

  • krótki czas rozgrywki;
  • problemy z płynnością animacji;
  • historyjka zamiast prawdziwej fabuły.