Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 20 września 2007, 14:12

autor: Bartłomiej Kossakowski

Shadow Hearts: From the New World - recenzja gry - Strona 2

Na ukończenie Shadow Hearts: From the New World potrzeba około czterdziestu godzin. Sporo, ale skłamałbym, gdybym stwierdził, że zabawa jest tak fantastyczna i wciągająca, że nawet nie zauważycie, jak ten czas zleci.

Walka na okrągło

Była mowa o demonach? Była. Sporo ich tu, a wszystkich jakoś trzeba się przecież pozbyć. Choć drużyna stale się rozrasta, w jednej chwili może do niej należeć do czterech osób. Po prostu wybieramy sobie tych, których najbardziej lubimy albo których umiejętności najbardziej nam w danym momencie pasują. Walki – wiadomo, w turach. Wydawanie komend poszczególnym postaciom – poza standardowym obijaniem pięściami i nogami tego, co przeciwnicy mają zamiast twarzy (kilka różnych ciosów), jest magia i specjalne ataki przypisane poszczególnym zawodnikom. Monotonia jest nieunikniona, bo potyczki odbywają się losowo, więc co kilkadziesiąt sekund znowu trzeba się tłuc, a – jak już było wspomniane – w każdej lokacji spotykamy nie więcej niż kilka rodzajów przeciwników. Ale autorzy tak to sobie wymyślili, żeby jednak nie zanudzić graczy na śmierć. Nieco dynamiki wprowadza specjalny okrąg – żeby w ogóle wyprowadzić atak, musimy w konkretnym momencie trafić (wcisnąć X na padzie) w jego fragment, gdy wskazówka się po nim przesuwa. Czasem nawet trzy razy w ciągu trwającego kilka sekund obrotu. Gdy trafimy w cieniuteńką, zaznaczoną na czerwono część – cios jest potężniejszy. Proste? Proste. Przyjemne? No nawet.

Strajk Ptaków Gromu objął całą Polskę: domagały się powiększenia tych czerwonych fragmentów.

No i tak to wygląda. Aby zrobić kombosa i atakować kilkoma postaciami pod rząd, bez oddawania ruchu przeciwnikom, trzeba jeszcze wdusić w krótkim czasie przycisk, którego symbol pojawia się na ekranie. Brzmi to może na nieskomplikowane i nie dające specjalnie okazji do kombinowania, ale gdy nasza drużyna już odpowiednio wyleweluje, dowiemy się, co właściwie oznaczają ich znaki zodiaku i nauczymy się odpowiedniej współpracy między postaciami, mamy masę możliwości łączenia ataków, używania różnych rodzajów magii i stylów walki. Satysfakcja gwarantowana.

J + R + P + G

Nie wiem, ile czasu każdego dnia twórcy Shadow Hearts: From the New World spędzali i spędzają z kolejnymi odsłonami Brain Training, ale jestem niemal pewien, że ta moda ich nie ominęła. Choć niewykluczone, że po prostu bardzo lubią matematykę i zabawy z pamięcią. Zafundowali nam sporo zabawnych zagadek. A to liczenie na czas, a to rozszyfrowanie działania systemu alarmowego więzienia (po wcześniejszej konsultacji z dwoma więźniami zamieszkującymi oddalone od siebie cele). Trzeba też przejść się po laboratorium w centrum badań kosmicznych i zebrać od każdego pracownika fragmenty hasła, a potem użyć ich w odpowiednim momencie. Nawet tak banalna z pozoru czynność jak zapamiętywanie, ile zwierząt widzieliśmy na hieroglifach i opowiadanie o tym bóstwom, może dać niemałą frajdę, bo odciąga od ciągłych starć.

Ale nie tylko to. Poza głównymi bohaterami, mamy tu całą masę barwnych postaci, z którymi trzeba pogadać i coś dla nich zrobić. Questów pobocznych nie brakuje, więc będziemy wracać do dawno niewidzianych lokacji, robić zdjęcia potworom i takie tam różne. Obowiązkowo są też skrzynki pełne mniej i bardziej przydatnych gadżetów, no i wspomniana para motocyklistów, z którymi można pohandlować. Tu też jest mini-gierka: jeśli trafimy w odpowiedni fragment okręgu, możemy wynegocjować zniżkę. Warto się postarać, bo przydatnych przedmiotów w grze nie brakuje.