Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 14 września 2007, 13:37

autor: Jacek Hałas

Medal of Honor: Airborne - recenzja gry - Strona 2

Wydawać by się mogło, że rynek FPS-ów widział już wszystko, a jednak Airborne stara się wypełnić pewną lukę, oferując parę fajnych nowinek. Czy to wystarczy do powtórzenia sukcesu Medal of Honor: Allied Assault?

Promocja „sześć w jednym”

Sześć kampanii. Brzmi ładnie, nieprawdaż? A co powiecie na zależność: jedna kampania – jedna misja. Na nic zdadzą się tu zapewnienia, że do celów można podchodzić w dowolnej kolejności, a wszystkie zadania nie są od razu widoczne na liście. Misja to misja, tym bardziej że ukończenie pojedynczego etapu średnio zajmuje nie więcej niż półtorej godziny. Mowa tu o normalnym poziomie trudności. Wybierając „experta”, do końcowego rezultatu wypadałoby dodać jeszcze ze dwie godzinki, albowiem producent zrezygnował z możliwości dokonywania zapisów stanu gry w dowolnej chwili. Przeważnie nie pochwalam takich pomysłów, ale w tym konkretnym przypadku zawarcie quicksave’ów sprawiłoby, że napisy końcowe ujrzałoby się, zanim stojący obok komputera kubek z kawą zdążyłyby wystygnąć. O najniższym poziomie trudności, czyli casual nie ma co nawet wspominać, gdyż jest to pośmiewisko. Do walki staje się tu z całkowicie upośledzonymi wrogami, którym wypadałoby jedynie dodać zabawne celowniczki w okolicach klatki piersiowej.

Generalnie można stwierdzić, iż bawiąc się na średnim poziomie trudności wszystkie sześć misji można ukończyć w osiem-dziewięć godzin. W sumie nie jest to beznadziejny wynik, choć odrobinę niższy od średniej długości współczesnych strzelanin FPP. Jeśli zaś chodzi o przygotowane misje, rozgrywają się one w latach 1943-1945, obejmując między innymi takie operacje wojskowe jak Husky czy Market Garden. W trakcie rozgrywki niczym zapalony turysta podróżujemy po różnych zakątkach Europy, odwiedzając Sycylię, Włochy, Normandię, Holandię oraz Niemcy.

Tak wygląda briefing.

Każdy etap poprzedzony jest w miarę przyzwoitym (choć dość chaotycznym) briefingiem oraz wyborem ekwipunku. Możemy mieć przy sobie dwie podstawowe giwery oraz słabiutki pistolet z nielimitowaną amunicją. Nie wybieramy jedynie granatów, choć te oczywiście są w grze (na dodatek w kilku odmianach). Misje są wystarczająco zróżnicowane, aczkolwiek niezbyt dobrym pomysłem było wybranie wieczorowej pory do dwóch pierwszych kampanii. Lepiej byłoby etapy te przeplatać z zadaniami rozgrywanymi za dnia, gdyż nie każdemu musi podobać się prowadzenie działań militarnych pod osłoną nocy. Stawiane przed nami zadania obejmują głównie sabotowanie konstrukcji wroga – radiostacji, składów amunicji (tu trzeba jeszcze zdążyć zwiać z miejsca eksplozji – dobry pomysł! :-)), dział artyleryjskich czy zbiorników z paliwem. Równie często rozkazy dotyczą wybicia do nogi sił wroga czy przejęcia kontroli nad strategicznie ważnym punktem mapy (np. bunkrami znajdującymi się przy plaży).

Denerwować może to, że pomimo obiecywanej nieliniowości do około połowy celów prowadzi tylko jedna ścieżka (lub jedna z drobnymi odnogami). Dzieje się tak zazwyczaj z tymi zadaniami, które pojawiają się w dalszej części każdej z misji. Wtedy nie przystępuje się już do kolejnych skoków, pozostając cały czas na ziemi. Same mapy nie są też przesadnie duże, a na dodatek niektóre miejsca należy odwiedzać po parę razy. Świetnym przykładem może być pierwsza misja, kiedy to dwukrotnie należy zabezpieczyć budynek ratusza. Przy pierwszym podejściu starałem się zneutralizować działka przeciwlotnicze, a za drugim razem wytropić wysoko postawionych niemieckich oficerów.

Jacek Hałas

Jacek Hałas

Z GRYOnline.pl współpracuje od czasów „prehistorycznych”, skupiając się na opracowywaniu poradników do gier dużych i gigantycznych, choć okazjonalnie zdarzają się i te mniejsze. Oprócz ponad 200 poradników, w swoim dorobku autorskim ma między innymi recenzje, zapowiedzi oraz teksty publicystyczne. Prywatnie jest graczem niemal wyłącznie konsolowym, najchętniej grywającym w przygodowe gry akcji (najlepiej z dużym naciskiem na ciekawą fabułę), wyścigi i horrory. Ceni również skradanki i taktyczne turówki w stylu XCOM. Gra dużo, nie tylko w pracy, ale także poza nią, polując – w granicach rozsądku i wolnego czasu – na trofea i platyny. Poza grami lubi wycieczki rowerowe, a także dobrą książkę (szczególnie autorstwa Stephena Kinga) oraz seriale (z klasyki najbardziej Gwiezdne Wrota, Rodzinę Soprano i Supernatural).

więcej