Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 6 września 2007, 13:56

autor: Bolesław Wójtowicz

Ankh: Serce Ozyrysa - recenzja gry

Ankh: Heart of Osiris to bardzo udana gra, niezależnie od tego, czy nazwiemy ją kontynuacją, częścią drugą czy niezależnym dodatkiem. Ciekawa fabuła i realia, w których się rozgrywa oraz rewelacyjny humor.

Recenzja powstała na bazie wersji PC.

Kuć żelazo, póki gorące, to podstawa kowalskiej roboty. Z podobnego założenia wychodzą również twórcy gier komputerowych. Jeśli jedna gra chwyci i zdobędzie uznanie wśród graczy, to szybciutko wydajemy jej kontynuację, rozwinięcie, ewentualnie coś podobnego z tym samym tytułem. Nieważne, że jeszcze nie do końca dopracowane, że krótkie, że fabuła skrzeczy a grafika tu i ówdzie się rozłazi. Najważniejsze, że gracz widząc na sklepowej półce znajomy tytuł z cyferką „2” sięga szybko do kieszeni. Twórcy gry są zadowoleni, bo wydawca przelał na ich konta niezłe sumy, ten ostatni też zachwycony, gdyż do stanu swojego rachunku dopisze jeszcze kilka zer, właściciele sklepów wniebowzięci, bo obroty rosną. A że gracz nie do końca usatysfakcjonowany? No cóż, trudno, przecież znajduje się na końcu łańcucha, nie każdemu można dogodzić...

Po tym krótkim wstępie uważny czytelnik mógłby uznać, że znów będzie o jakiejś marnej kontynuacji którejś z niezgorszych gier. Nic bardziej mylnego. Owszem, w pewnym stopniu gra, o której postaram się tu napisać kilka zdań, jest kontynuacją swojej poprzedniczki, jednakże w jej tytule nie widnieje magiczna cyfra „2”, jak również jej twórcy zarzekają się, że nie jest ona pełnoprawnym sequelem. Samodzielny dodatek? Już prędzej, ale z drugiej strony, bez znajomości fabuły gry wcześniejszej, będzie graczowi nieco trudno. Ot, takie pomieszanie z poplątaniem. No cóż, najwyraźniej ktoś postanowił kuć żelazo, póki jeszcze gorące.

Dobrze, koniec żartów, czas zabrać się do roboty i opisać to, co studio Deck13 przygotowało dla osób zainteresowanych ponownym spotkaniem z Assilem i Tharą. Na początek jedna uwaga: jeśli nie grałeś w Ankh: The Tales of Mystery, to proponuję, abyś najpierw poszukał tej gry w naszych sklepach, sprawdził, jak bardzo Assil narozrabiał w starożytnym Kairze, a dopiero później zabrał się za Heart of Osiris. Bez odpowiedniego przygotowania i znajomości fabuły z podstawki, będziesz czuł się niezwykle zagubiony, a niektóre wydarzenia i wątki mogą wydać się nieco mało logiczne. Zresztą wydatek to niezbyt wielki, a że zdecydowanie warto, przyznają wszyscy ci, którzy już tę przygodę mają za sobą.

Jak zapewne pamiętacie, bohaterem pierwszej części Ankh był ciekawski i wszędobylski młodzieniec o wdzięcznym imieniu Assil, który uwielbiał wsadzać nos tam, gdzie inny nie wsadziłby nogi. W każdym razie w trakcie jednej z takich wypraw do pobliskich grobowców Assil i dwójka jego przyjaciół wpadli w spore tarapaty, narażając się na klątwę pewnej mumii. Do tego wszystkiego w ręce Assila „przypadkiem” wpada Ankh, cenny artefakt, którego zdobyciem zainteresowanych jest kilka innych osób. Również tych niezbyt już świeżych...

Jak się później okazało, był to dopiero wstęp do poważnych kłopotów i umycie wielbłąda nie było wcale najgorszym z zadań, których musiał się podjąć nieszczęsny młodzieniec, by zdjąć z siebie klątwę. Dopiero wizyta w zaświatach i bezpośrednie zmierzenie się z Ozyrysem sprawiło, że Assil i Thara mogli już razem żyć długo i szczęśliwie. Mogli, ale wcale nie musieli...

Kobieta albowiem zmienną jest, o czym przekonał się boleśnie nasz bohater. Niektórzy mówią, że miała z tym coś wspólnego córka faraona, ale czy to Assila wina, że go bogowie w tak zachwycającą urodę wyposażyli?! Nie trzeba od razu tak się awanturować i trzaskać drzwiami. Potem człowiek nie wie, co ze sobą zrobić i schodzi na złą drogę. Pół biedy, kiedy leżąc na tej drodze, trochę się ubrudzi, ale gorzej, gdy jakieś typy spod ciemnej gwiazdy rąbną mu Ankh. Co wtedy? Same kłopoty. A wszystko przez kobiety.

Jak się okazuje, za ową kradzieżą najcenniejszej pamiątki Assila stoją dwaj znani w okolicznym półświatku osobnicy, niejacy Tarok i Blackeye, niesłusznie nazywający siebie samych asasynami. Złodziejski ów wyczyn nie był przypadkowy, lecz okazał się klasyczną robotą na zlecenie. Jak łatwo się domyślić, a co również ujawnia nam intro do gry, za całością wydarzeń stał oczywiście Ozyrys, we własnej, niezbyt przyjemnej, osobie. Szybko wyjaśnia się, że bóg ten wciąż dyszy chęcią zemsty, a Ankh jest mu wręcz niezbędny, by zapanować ostatecznie nad ludzkością. Nieważne, czy ona tego chce, czy też ma inne plany na przyszłość.

Jednakże zdobycie przez Ozyrysa krzyża to wciąż zbyt mało, by osiągnąć pełnię władzy nad ludem Egiptu i niedalekich okolic. Potrzebna jest jeszcze jedna mała, malutka rzecz. Mianowicie potrzebuje on serca. Nie jakiegoś pierwszego lepszego, bo z tym poradziliby sobie nawet owi dwaj niewydarzeni asasyni. Ozyrys potrzebuje serca szczególnego, jedynego w swoim rodzaju. Swojego własnego. Ten drobiazg złe siły (złe w mniemaniu Ozyrysa) ukryły w świątyni boga Setha. A ponieważ ci dwaj bogowie nie darzą się jakoś nadmierną sympatią, prośba, groźba, ani przekupstwo na nic się tu zdadzą. Zostaje... No cóż, siła wyższa.

Assil, gdy wreszcie zrozumiał, co utracił (i nie mam tu na myśli Thary), wpadł w niezłą panikę. A co robi mężczyzna, który traci najważniejszą rzecz w życiu (o kobiecie nie pomnę)? Idzie do baru. Od tej chwili, gdy Assil przerywa słuchanie płyt chodnikowych i podnosi swoją obolałą głowę z niewdzięcznego łona Matki Ziemi, gra i dalszy los niewydarzonego młodzieńca jest już w twoich rękach.

Recenzja gry The Inquisitor. To nie obroniłoby się nawet w 2005 roku
Recenzja gry The Inquisitor. To nie obroniłoby się nawet w 2005 roku

Recenzja gry

Czy to się mogło udać? Czy mimo wszystkich znaków na niebie i ziemi The Inquisitor na motywach cyklu o Mordimerze Madderdinie Jacka Piekary mógł ostatecznie okazać się porządną grą? Niestety nie mam dobrych wieści.

Recenzja gry Niezwyciężony - godny hołd dla Stanisława Lema
Recenzja gry Niezwyciężony - godny hołd dla Stanisława Lema

Recenzja gry

Stanisław Lem długo – za długo – czekał na swój czas w świecie gier wideo. Myślę, że byłby rad widząc, jak polskie studio Starward Industries przeniosło jego Niezwyciężonego do interaktywnego medium. Co nie musi oznaczać, że to wybitna gra.

Recenzja Return to Monkey Island - to (nie) jest gra dla starych ludzi
Recenzja Return to Monkey Island - to (nie) jest gra dla starych ludzi

Recenzja gry

Return to Monkey Island to gra, w której w końcu, po tylu latach, wielu z nas odkryje sekret Małpiej Wyspy. Prowadzi do niego ciepła, kolorowa i nostalgiczna przygoda zamknięta w pomysłowej, świetnie napisanej, metatekstualnej przygodówce.