CSI: 3 Wymiary Zbrodni - recenzja gry - Strona 2
Trzy wymiary zbrodni potrafią zapewnić całkiem solidną porcję rozrywki, zakładając jednak, iż preferuje się taki spokojny typ zabawy.
Na odnalezieniu przedmiotu, który mógłby przydać się w rozwiązaniu sprawy, zabawa na szczęście nie kończy się. Obiekt taki należy w odpowiedni sposób podnieść lub pozyskać. Do tego celu wykorzystuje się bardzo bogaty „arsenał” detektywa CSI, obejmujący między innymi rękawiczki, pęsetę czy wacik, niezbędny przy pobieraniu próbek krwi. Narzędzia podzielone zostały zresztą na dwie grupy. Druga grupa przyrządów służy do oddzielnego wyszukiwania dowodów rzeczowych. Możemy tu skorzystać między innymi z niezbędnego do odkrywania odcisków palców proszku (daktyloskopijnego oraz magnetycznego) czy, potrzebnej do zauważenia niewidocznych gołym okiem śladów, lampy UV. Wszystko to jest proste do zrozumienia. Ponadto wiele akcji można wykonywać metodą prób i błędów. Nie przewidziano żadnych nagan za użycie złego narzędzia. Nie obniża to też końcowego wyniku punktowego.
Z praktycznie każdym zebranym dowodem należy prędzej czy później wrócić do laboratorium. W przeciwieństwie do poprzednich gier z tej serii, w których był to tylko jeden stały obiekt, w Trzech wymiarach zbrodni dodano także mobilne laboratorium badawcze, znajdujące się wewnątrz zaparkowanego niedaleko miejsca zbrodni pojazdu CSI. W moim osądzie jest to sztuczna próba uatrakcyjnienia przebiegu gry. Nie odczuwa się niestety żadnej presji, wynikającej z konieczności natychmiastowego zbadania danych śladów. Szkoda również, że nie zadbano o większą liczbę urządzeń laboratoryjnych, ani nie postarano się o zwiększenie atrakcyjności analizy zebranych dowodów. W większości przypadków wystarczy jedynie dopasować do siebie dwa obiekty. Mogą to być pociski, próbki krwi czy odciski palców. Podobnie przedstawia się kwestia używania analizatora składu chemicznego. Wybrany obiekt wystarczy jedynie przeciągnąć do widocznego na ekranie pustego pola i zaczekać na rezultat. Zdecydowanie przydałyby się tu jakieś bardziej złożone czynności czy nawet mini-gry. Właściwie jedynym urozmaiceniem jest stół montażowy, dzięki któremu można coś złożyć (np. podarty list) lub rozebrać (pistolet). Wyraźnie odczuwałem natomiast brak znanych z CSI: Miami zagadek słownych, które może nie były zbyt skomplikowane, ale sympatycznie się je rozwiązywało.