autor: Krzysztof Gonciarz
Loki - recenzja gry - Strona 3
Hack and slash to gatunek, w którym developerzy boją się wprowadzać innowacje. Czy jednak bezczelne kopiowanie Diablo 2 w siedem lat po premierze to sposób na sukces?
Cztery podstawowe światy, na których toczymy swe boje, dość bezczelnie kopiują Diablo 2. Ale tak bezczelnie, że zęby trzeszczą ze złości. No bo: egipska pustynia (2 akt D2), tropikalna puszcza (3 akt D2), mroźne pustkowie lodowe (5 akt D2). Haha! No tylko grecki epizod jest w stanie się obronić przed zarzutami o plagiat. Kreatywność śladowa, ale przynajmniej realizacja bardzo konsekwentna. Technicznie i wizualnie nie ma się tu specjalnie czego uczepić – poza bugami. Oprawa graficzna naprawdę urzeka, co chwila przed oczami staje nam jakiś śliczny widoczek czy też ładnie animowany model postaci. Zwraca uwagę również poziom brutalności: krwi jest tutaj tak w sam raz i przynajmniej na początku bardzo przyjemnie się na to patrzy, klika, klika, klika. Warstwa audio jest bardzo nierówna, choć trójwymiarowe udźwiękowienie oraz całkiem niezłe, etniczne przygrywki dobrze spełniają swe klimatotwórcze role.
Mimo swej atrakcyjnej oprawy oraz zauważalnych przebłysków grywalności, Loki jest dla mnie w ścisłej czołówce kiepskich produkcji tego roku. Idea nieudolnego kopiowania Diablo 2 w 7 lat po jego premierze, bez jakiegokolwiek wsparcia projektowego i koncepcyjnego, jawi mi się po prostu smutnym żartem. Nie wiem, po co wychodzą takie gry i nie wiem, kto byłby na tyle odważny, by nazwać się ich zwolennikiem. Jak dla mnie, świat bez Lokiego byłby lepszy.
Krzysztof „Lordareon” Gonciarz
PLUSY:
- bardzo ładna oprawa audiowizualna;
- w tym całym klikaniu jest pewna metoda...
- znośny scenariusz.
MINUSY:
- nuda i monotonność;
- brak pomysłu na grę w tej grze.